Nie mogłem się oprzeć Zdradziłem żonę
A przecież nigdy nie sądziłem, iż coś takiego mogłoby się przydarzyć. Ale życie, z jego duszącą rutyną, ciężkimi milczeniami i skostniałymi nawykami, wykopało przepaść między nami.
Ona zawsze była w domu, zamknięta w roli matki i gospodyni. Nasze rozmowy skurczyły się do banalnych wymian zdań: rachunki, zakupy, szkoła dzieci Nie było już wybuchów śmiechu, palących spojrzeń, silnych emocji.
A potem pojawiła się ona.
Nowa koleżanka z pracy. Nazwijmy ją Ola. Młoda, uwodzicielska, beztroska. Jej dźwięczny śmiech rozbrzmiewał w biurze jak melodia, a oczy lśniły blaskiem, którego nie widziałem od lat. W przeciwieństwie do mojej żony, Ola nie miała ani obowiązków, ani zobowiązań. Żyła swobodnie, z tą hipnotyzującą lekkością, która przyciągała mnie nieodparcie.
Na początku to było niewinne. Zwykłe rozmowy, kilka żartów. Ale z dnia na dzień zacząłem wyczekiwać tych chwil spędzanych z nią.
I wtedy zacząłem kłamać.
Żonie opowiadałem o późnych spotkaniach, pilnych dokumentach, przyjacielu w tarapatach, który potrzebował pomocy. Nie zadawała pytań. Przyzwyczaiła się do mojej nieobecności.
Przez miesiąc adorowałem Olę. Kupowałem jej kwiaty, zapraszałem do restauracji, w których nie byłem od lat. Spacerowaliśmy razem pod złotymi światłami Warszawy, wzdłuż Wisły, nasze dłonie czasem muskające się przypadkiem.
Pewnej nocy, gdy staliśmy koło Mostu Śląsko-Dąbrowskiego, spojrzała na mnie z figlarnym uśmiechem i szepnęła:
Chcesz przyjść do mnie?
I powiedziałem tak.
Tamta noc była burzą namiętności, pożądania i zapomnienia.
Lecz gdy nad ranem przekroczyłem próg naszego mieszkania, ogarnęła mia przytłaczająca ciężkość.
Żona nie spała.
Siedziała w półmroku salonu, z nogami podwiniętymi pod siebie, czekając na mnie.
Nasze spojrzenia się spotkały i od razu zrozumiałem wiedziała.
Kobiety zawsze wiedzą.
Nic nie powiedziała. Żadnych krzyków, żadnych wyrzutów. Tylko przerażająca cisza. Potem wstała i poszła do kuchni.
Zamknąłem się w łazience. Odkręciłem prysznic i długo stałem pod strumieniem wody, jakby mogła zmyć moją winę. Ale niektóre plamy nigdy nie znikają.
Gdy wszedłem do kuchni, parzyła kawę.
Jestem zmęczona powiedziała tylko. Położę się.
Później, gdy wszedłem do sypialni, znalazłem ją leżącą, ubraną, pogrążoną w głębokim śnie. Na nocnej szafce leżał nasz rodzinny album.
Otworzyłem go.
I wtedy ją zobaczyłem.
Nie zmęczoną, zdystansowaną kobietę z ostatnich lat. Nie. Ujrzałem tę, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia. Uśmiechniętą, promienną, pełną młodości i szczęścia. Obok niej stał mężczyzna ja. Szczęśliwy, dumny, zakochany.
I uderzyła mnie myśl jak grom: jak mogłem o tym wszystkim zapomnieć?
Nie spałem całą noc. Leżałem, wpatrzony w sufit, dręczony wyrzutami sumienia. A potem przyszła kolejna myśl: dlaczego nie miałbym jej odzyskać?
Wczesnym rankiem, gdy jeszcze spała, zadzwoniłem do matki i poprosiłem, by zabrała dzieci na weekend. Zgodziła się bez wahania.
Potem poszedłem do kuchni i przygotowałem śniadanie.
Gdy przyniosłem jej tacę do łóżka, spojrzała na mnie zaskoczona.
Co ty robisz?
Chcę znów zobaczyć twój uśmiech.
Nic nie odpowiedziała. Ale w jej wzroku dostrzegłem iskierkę.
Tego dnia wysłałem ją do SPA. Gdy wróciła, była olśniewająca, promienna. Wieczorem poszliśmy do naszej ulubionej restauracji, tej samej, w której mieliśmy pierwszą randkę.
Następnego dnia zabrałem ją do teatru. Tak jak dawniej. Tak jak gdybyśmy byli nierozłączni.
A Ola? Nigdy już do niej nie odpisałem. Żadnych wiadomości, żadnych telefonów.
Popełniłem błąd. Straszny błąd.
Ale tamtego wieczoru, widząc, jak moja żona znów się śmieje, zrozumiałem, iż może jeszcze nie jest za późno, by zacząć od nowa.






![Co grają w Multikinie w Krakowie 11 listopada?[REPERTUAR]](https://cowkrakowie.pl/wp-content/uploads/2025/11/multikino.jpg)





