Nie miałem wyjścia — specjalnie udawałem biedaka!

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

W wieku 30 lat miałem już własną firmę i byłem dość zamożnym człowiekiem. Oczywiście, nic nie spadło mi z nieba — wszystkiego dokonałem sam.

Obecnie mam rezydencję, kilka mieszkań i samochodów. Zresztą, mogę kupić wszystko, czego zapragnę.

Oczywiście, trochę szczęścia w życiu mi się trafiło. Sam bym chyba nie doszedł z dna na takie szczyty, zwłaszcza w latach 90-tych, gdy przetrwali tylko najsilniejsi.

Okazuje się, iż mój ojciec jest dość zamożny. Mama także nie pochodzi z prostej rodziny. Jednak rodzice nigdy mnie nie rozpieszczali i wychowywali mnie surowo. Jedyne luksusy, które miałem, to prywatny kierowca i prywatna szkoła, ale poza tym nie różniłem się od zwykłych dzieci. Miałem mnóstwo korepetytorów, zajęć i sekcji, bo już wtedy zrozumiałem, iż pieniądze nie spadają z nieba.

Tata wymagał, żebym zawsze był wśród najlepszych. Nie pozwalał mi marnować czasu w bzdury. Od 14 roku życia pracowałem i zarabiałem na swoje kieszonkowe. Pracowałem na stacji benzynowej, roznosiłem gazety, pracowałem jako promotor — żadnej pracy się nie bałem.

Po szkole poszedłem na prestiżowy uniwersytet. Początkowo wykładowcy nie darzyli mnie sympatią, myśląc, iż to ojciec mnie tam wsadził, ale potem zmienili zdanie. Uniwersytet ukończyłem sam i z dobrym wynikiem.

Po ukończeniu studiów tata zatrudnił mnie w swojej firmie, ale na najniższym stanowisku. Dzięki mojej wytrwałości i zapałowi doszedłem do poziomu kierowniczego, choć ojciec nigdy nie był wobec mnie łaskawy. jeżeli widział, iż sobie radzę i osiągam dobre wyniki — awansował mnie, ale zwracał uwagę na najmniejsze błędy w pracy.

Potrzebowałem 5-7 lat, aby awansować w karierze. Ale teraz wiem, iż dobrobyt finansowy to wynik ciężkiej pracy. Gdyby ojciec dał mi wszystko gotowe, nie doceniłbym tego, co mam.

Gdy zacząłem myśleć o założeniu rodziny, nie chciałem wiązać się z dziewczyną, która potrzebuje moich pieniędzy. w tej chwili jest zbyt wiele materialistycznych dziewczyn, a ja dążyłem do prawdziwych relacji. Zwłaszcza, gdzie pewność, iż nie zostawi mnie, gdy skończą się pieniądze?

Myślę, iż nie muszę mówić, iż wokół mnie zawsze było dużo dziewczyn. Nie planowałem żenić się z córką biznesowego partnera taty, bo każda nasza kłótnia mogła stać się powodem problemów z firmą.

Samodzielne i bogate dziewczyny to rzadkość. A te nie są nastawione na rodzinę i dzieci. Taka na pewno nie zostanie w domu na urlopie macierzyńskim i nie będzie witać mnie gorącym obiadem.

Najczęściej spotykałem łowczynie bogatych mężczyzn. Co one mogły mi zaoferować, oprócz pięknej fasady? Nie, na takiej pannie na pewno bym się nie ożenił.

Zdecydowałem się zarejestrować na portalu randkowym i udawać, iż jestem zwyk

łym, biednym chłopakiem. Bez samochodów, pieniędzy i kapitału. Swoją drogą, chętnych do poznania mnie było sporo.

Aby pasować do obrazu, wynająłem jednopokojowe mieszkanie i kupiłem używany samochód. Styl ubioru też musiałem zmienić.

Moją uwagę przykuła dziewczyna o imieniu Kasia. Była nauczycielką historii. Prowadziła też osobisty blog i znajdowała czas na wolontariat — pomagała bezdomnym zwierzętom.

Byliśmy razem około pół roku. Na randkę przychodziłem z jedną różą i zabierałem Kasię nie do restauracji, a do zwykłego kawiarni. Pomagałem jej również w wolontariacie i oglądałem jej ulubione łzawe seriale.

Pewnego dnia zapytałem ją:

— Nie interesuje cię, ile zarabiam? Przecież dziewczyny dążą do stabilności finansowej i luksusu. Tym bardziej, zamożny chłopak to gwarancja bezproblemowej przyszłości.

Moja ukochana uśmiechnęła się i odpowiedziała:

— Wiesz, dziewczyny kochają nie bogatych mężczyzn, ale to, jak się zachowują. Tylko mądrzy, zdeterminowani i rozsądni mężczyźni wiedzą, jak pomnażać swój kapitał. To przyciąga dziewczyny. I wiesz co najciekawsze? Czuję to w tobie, dlatego nie martwię się, iż będziemy żyć w nędzy. Ty znasz wartość pieniędzy, i to jest najważniejsze — odpowiedziała.

Wtedy zrozumiałem, iż to właśnie ta kobieta, której potrzebuję. Zaprosiłem Kasię na randkę do swojego mieszkania i zamówiłem wystawny obiad. To był cudowny wieczór, a rano poprosiłem ukochaną, by została moją żoną.

— Podoba ci się mieszkanie? — zapytałem ją.

— Tak, bardzo.

— Jest nasze!

Wszystko jej wyznałem, żeby nie zaczynać małżeństwa od kłamstwa. Słuchała mnie cicho i wydawało się, iż choćby się obraziła, ale po chwili przerwy ukochana odpowiedziała:

— Wiesz, z jednej strony to bardzo nieprzyjemne, ale z drugiej rozumiem, dlaczego tak postąpiłeś. I co mi tam się kłócić, skoro mam teraz bogatego narzeczonego?

Razem się roześmialiśmy.

Wkrótce nasz ślub. I jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.

Idź do oryginalnego materiału