Nie masz sumienia. Nie widzisz, jak trudno jest Damianowi? To twój brat, mogłaś mu pomóc. Zawsze myślisz tylko o sobie.
Ostatnio moja mama zadzwoniła i poprosiła, żebym zabrała wszystkie swoje rzeczy z jej mieszkania.
Ledwo się tu poruszamy przez twoje graty powiedziała.
Ta rozmowa odbyła się po tym, jak odmówiłam bratu, Damianowi, pieniędzy na wkład własny do mieszkania. Tak, dać, a nie pożylczyć, bo doskonale wiem, iż nigdy by mi nie oddał.
Gdy odmówiłam, Damian wybiegł z mojego mieszkania wściekły. Był przekonany, iż po prostu oddam mu wszystkie oszczędności, bo on ma rodzinę i dzieci, a ja nie.
Muszę o tym porozmawiać, bo czuję, iż moi bliscy są niesprawiedliwi, szczególnie teraz przed świętami.
Gdy wyjechałam do Londynu na studia, od razu zaczęłam pracować dorywczo. Najpierw mieszkałam w akademiku, potem wynajmowałam mieszkanie z koleżanką. Nie chciałam być zależna od rodzic, więc ciężko pracowałam, żeby utrzymać się sama i jeszcze pomóc mamie.
Ona nigdy nie brała ode mnie pieniędzy wprost, ale zawsze prosiła, żebym przywiozła coś pożytecznego: ubrania, buty, rzeczy do domu. A jeżeli chodzi o jedzenie, zawsze przyjeżdżałam z torbami pełnymi zakupów.
Mama mieszka w trzypokojowym mieszkaniu z Damianem. Nasz tata zmarł trzy lata temu.
Mój brat nigdy nie interesował się nauką. Po skończeniu szkoły wyjechał do pracy w Irlandii, ale jedyne, co udało mu się kupić, to stary samochód. Gdy wrócił, zaczął pracować jako taksówkarz.
Później ożenił się i sprowadził swoją żonę, Elżbietę, do mieszkania naszej mamy.
Zawsze brakowało im pieniędzy, bo Damian żył z dnia na dzień. Gdy on i Elżbieta dostawali wypłatę, wydawali wszystko niemal natychmiast.
Zarówno moja mama, jak i rodzice Elżbiety regularnie pomagali im finansowo. Damian wiedział, iż zawsze znajdzie go ktoś, kto go wyciągnie z kłopotów, więc choćby nie próbował zwiększyć swoich zarobków ani poprawić sytuacji materialnej.
Teraz Damian i Elżbieta mają dwoje dzieci, a trzecie w drodze.
Zdecydowali, iż mieszkanie mamy stało się za małe, i zaczęli myśleć o kupnie własnego.
Tymczasem ja mieszkam w wynajętej kawalerce z moim chłopakiem, Krzysztofem. Planujemy ślub, ale postanowiliśmy poczekać na lepsze czasy. Mamy stabilne dochody Krzysztof pracuje jako programista, a ja prowadzę kilka sklepów internetowych.
Nie wydajemy pieniędzy na zbędne rzeczy, zamiast tego oszczędzamy na własne mieszkanie, żeby po ślubie mieć gdzie mieszkać samodzielnie.
Mama wiedziała o naszych planach, ale i tak dała Damianowi do zrozumienia, iż może mnie poprosić o pomoc.
Chcą kupić mieszkanie, ale nie mają na wkład własny powiedziała mi.
Gdy Damian przyszedł do mnie i bez ogródek oznajmił, iż potrzebuje pieniędzy, odmówiłam.
Wpadł w furię. Uważał, iż jestem mu to winna tylko dlatego, iż on ma rodzinę, a ja nie.
Później moja mama zadzwoniła i powiedziała:
Nie masz sumienia. Nie widzisz, jak trudno jest Damianowi? To twój brat, mogłaś mu pomóc. Zawsze myślisz tylko o sobie.
A potem dodała:
Przyjdź i zabierz swoje rzeczy z naszego mieszkania. Nie możemy się tu ruszać przez twoje rupiecie. I choćby nie próbuj przyjść na święta. Damian jest na ciebie zły, a ja też nie mam ochoty cię widzieć.
Nie kłóciłam się. Zabiorę swoje rzeczy i znajdę dla nich miejsce w wynajmowanej kawalerce. A gdy Krzysztof i ja kupimy własne mieszkanie, przeniosę je tam.
Mogłabym pożyczyć bratu pieniądze, ale wiem, iż nigdy by ich nie oddał. A on choćby nie prosił o pożyczkę po prostu oczekiwał, iż oddam mu oszczędności.
Tylko dlatego, iż ma dzieci
Jak byście postąpili w takiej sytuacji?