Nie mam pieniędzy! Wczoraj wszystko oddałam, a ona ma dwoje dzieci!

newsempire24.com 1 tydzień temu

—Irenka, przecież nie mam pieniędzy! Ostatnie grosze wczoraj oddałam Natalce! Wiesz przecież, iż ma dwoje dzieci! Zupełnie załamana, Anna Zawadzka odłożyła słuchawkę.

Nie chciała choćby wspominać, co córka jej nagadała.
—Dlaczego tak musi być? Wychowaliśmy z mężem trójkę dzieci, staraliśmy się dla nich ze wszystkich sił. Wszystkich postawiliśmy na nogi! Wszyscy z wyższym wykształceniem, na dobrych stanowiskach. A teraz na starość nie mam ani chwili spokoju, ani odrobiny pomocy.

—Czemu, Władku, tak wcześnie odszedłeś? Z tobą jakoś łatwiej było! — pomyślała Anna, zwracając się do zmarłego męża.
Serce ścisnęło ją boleśnie, ręka odruchowo sięgnęła po leki. — Została już tylko jedna albo dwie tabletki. jeżeli będzie naprawdę źle, nie będę miała jak sobie pomóc. Trzeba iść do apteki.

Anna próbowała wstać, ale natychmiast osunęła się z powrotem w fotel: w głowie kręciło się straszliwie.
—Nic nie szkodzi, zaraz tabletka zadziała i wszystko minie.
Ale czas mijał, a lepiej nie było.

Anna wybrała numer najmłodszej córki:
—Natalciu… — ledwie zdążyła wyszeptać do słuchawki.
—Mamo, jestem na zebraniu, oddzwonię później!

Anna wybrała numer syna:
—Synku, jakoś mi niedobrze. A leki mi się skończyły. Mógłbyś po pracy… — syn choćby jej nie wysłuchał do końca.
—Mamo, ja nie jestem lekarzem, ty też nie! Wezwij karetkę, nie czekaj!
Anna ciężko westchnęła. — No cóż, ma rację! jeżeli za pół godziny nie przejdzie, trzeba będzie wezwać pogotowie.

Ostrożnie odchyliła się w fotelu i przymknęła oczy. Żeby się uspokoić, zaczęła w myślach liczyć do stu.
Zdaleka dobiegł ją jakiś dźwięk. Co to? Ach, tak, telefon!
—Halo? — z trudem otworzyła usta, odpowiadając.

—Aniu, cześć! To Piotrek! Jak się masz? Coś mi nieswojo, postanowiłem do ciebie zadzwonić!
—Piotrek, jakoś mi niedobrze.
—Jestem już w drodze! Dasz radę otworzyć drzwi?
—Piotrek, u mnie ostatnio zawsze są otwarte.

Anna wypuściła telefon z ręki. Nie miała siły, żeby po niego sięgnąć.
—No i trudno — pomyślała.
Przed oczami, jak w filmie, przewijały się sceny z młodości: oto ona, zupełnie młoda dziewczyna — studentka pierwszego roku ekonomii. A obok dwóch przystojnych podchorążych, dlaczegoś z balonikami w rękach.

—Zabawne — pomyślała wtedy Anna — tacy duzi, a z balonikami!
Ach, no tak! To przecież dziewiąty maja! Defilada, festyn! Ona z tymi dwoma balonikami, między Piotrkiem i Władkiem.
Wybrała wtedy Władka. Może dlatego, iż był bardziej przebojowy, a Piotrek cichy i nieśmiały.
Później los ich rozdzielił: z Władkiem wyjechali do podwarszawskiej jednostki, Piotrek dostał przydział do NRD.

Spotkali się wiele lat później, w rodzinnym mieście, gdy obaj odeszli na emeryturę. Piotrek całe życie żył sam, bez żony, bez dzieci.
Pytali go, dlaczego tak wyszło…

A on tylko machał ręką i żartował:
—W miłości mi nie idzie, może zacząć grać w karty!
Anna usłyszała jakieś obce głosy, rozmowę. Z trudem otworzyła oczy:
—Piotrek!
A obok niego stał najwyraźniej lekarz z pogotowia.
—Nic się nie martw, zaraz jej ulży. Pan jest jej mężem?
—Tak, tak!

Lekarz tłumaczył Piotrowi, co ma robić.
Piotr siedział i trzymał Annę za rękę, aż w końcu jej się ulżyło.
—Dziękuję ci, Piotrek! Już mi znacznie lepiej!
—Bardzo dobrze! Masz, herbatkę z cytrynką!

Piotr nigdzie się nie ruszył. Coś gotował w kuchni, opiekował się Anną. I choć było jej już lepiej, bał się zostawić ją samą.
—Wiesz, Aniu, ja cię całe życie kochałem. Dlatego się nie ożeniłem.
—Oj, Piotrek, Piotrek… Z Władkiem żyło nam się dobrze. Zawsze go szanowałam. On mnie kochał. Ty w młodości nic nie mówiłeś. Nie wiedziałam, co tak naprawdę czujesz. Ale po co o tym teraz, to już przeszłość, lata minęły, nie wrócą.

—Aniu, a może to, co nam zostało, przeżyjemy razem i szczęśliwie? Na ile Bóg da, na tyle będziemy szczęśliwi!
Anna położyła głowę Piotrowi na ramieniu, wzięła go za rękę: — No to może! — i roześmiała się szczęśliwie.
W końcu, po tygodniu, zadzwoniła córka — Natalcia!
—Mamo, co tam u ciebie, dzwoniłaś, nie mogłam odebrać, potem wzięło mnie życie, zapomniałam…

—Ach, to… Już wszystko w porządku. Skoro jednak się odezwałaś, żeby cię nie zaskoczyć, powiem ci, iż wychodzę za mąż!
W słuchawce zapadła cisza, słychać było tylko, jak córka nabiera powietrza w płuca i mlaska ustami, szukając słów.
—Mamo, ty w ogóle przy zdrowych zmysłach? Tobie już dawno na cmentarzu nieobecności wpisują, a ty się żenisz?! I kto jest tym szczęśliwcem?

Anna skurczyła się, łzy trysnęły jej z oczu. Ale znalazła w sobie siłę, by spokojnym głosem powiedzieć:
—To moja osobista sprawa!
I odłożyła słuchawkę.
Potem odwróciła się do Piotra: — No to już dziś przybiegną wszyscy trzej! Szykujmy się na oblężenie!
—Dam— Damy radę — odparł Piotr z uśmiechem, otulając Annę kocem i przygotowując się na burzę, która miała nadejść.

Idź do oryginalnego materiału