„Nie mam na to, by zjeść obiad, bo nic już nie zarabiam”. Krawiec ze stolicy ledwo wiąże koniec z końcem. Rzemieślnicy w Polsce mają mocno pod górkę

zycie.news 1 tydzień temu

Wielu z nas doskonale pamięta słynny wierszyk Juliana Tuwima „Wszyscy dla wszystkich”. Gdy jeszcze 20-30 lat temu niemal na każdej ulicy mogliśmy znaleźć krawca, szewca, a przy wymianie zamka w drzwiach czy uszczelki w kranie mogliśmy przebierać w ofertach fachowców tak dziś sytuacja zmieniła się o 180 stopni.

Powszechny dostęp do praktycznie jednorazowych dóbr sprawił, iż zakłady krawieckie czy szewskie masowo tracą klientów. Większość z nas zamiast szyć ubrania czy naprawiać buty wsiada w samochód, kierując się do centrum handlowego, by buszować w sieciówkach albo maksymalnie ułatwia sobie życie i kupuje w Internecie.

To sprawia, iż niewielkie zakłady krawieckie czy szewskie tracą potencjalnych klientów, a to oznacza jedno – praktycznie brak przychodów i konieczność znaczącego ograniczenia działalności, a choćby zamknięcia firmy przez coraz wyższe koszty jego prowadzenia. Internauci coraz częściej posiłkują się kultowym już sformułowaniem „owoc żywota twego je ZUS”.

Do grona drobnych przedsiębiorców, którym z coraz większym trudem przychodzi utrzymanie działalności jest pewien krawiec z Warszawy, z którym rozmawiał Adam Feder z „Super Expressu”. Mężczyzna nie ukrywa, iż praktycznie nie jest w stanie dalej prowadzić biznesu. Po opłaceniu kosztów praktycznie nic mu nie zostaje i musi korzystać z pomocy Kościoła.

„Nie mam na to, by zjeść obiad, bo nic już nie zarabiam”. Krawiec ze stolicy ledwo wiąże koniec z końcem. Rzemieślnicy w Polsce mają mocno pod górkę

Właściciel pracowni krawieckiej przekonuje, iż sprowadzanie ubrań z zagranicy zwyczajnie doprowadziło jego biznes do zapaści. Wyjaśnił, iż latami przesiadywał w swoim punkcie po kilkanaście godzin na dobę i nie mógł opędzić się od klientów, a dziś praktycznie mało kto do niego zagląda. W komentarzach pod nagraniem zawrzało. Internauci uważają, iż to skandal.

Ten człowiek nie prosi o jałmużnę ale pomoc możemy mu dając do przeróbki swoją odzież choć by z tego powodu iż ja lubimy a nie do kosza i galopem do marketu lub telefon i apka i kupujemy - czytamy w komentarzach.

Bardzo przykre. Wiele drobnych rzemieślnik ów poupadało. Duże koszty utrzymania działalności a zlecenia niewielkie – piszą internauci.

Inni przekonują, iż biznes pana Wacława da się bez problemu uratować – wystarczy jedynie, iż do mężczyzny zgłoszą się młodzi ludzie, którzy wiedzą jak wypromować jego pracownię w sieci.

Pan ma wyjątkowy fach w ręku, na który jest popyt w Internecie. Tak, w Internecie. Teraz nikt osobiście nie chodzi po mieście i nie zamawia odzieży lokalnie, tylko szuka w Internecie. Założyć profil na Tiktoku, FB, Instagramie i pokazywać prace tego pana. Sukienki na wymiar, przerabiane ubrań na legowiska dla psów i miliony pomysłów, których brakuje w sieciówkach. Na początek czy pan ma dobrze wypozycjonowaną wizytówkę Google, przez którą można znaleźć stacjonarny lokal krawca? Tak się teraz szuka usług i największy ruch, choćby dla biznesów stacjonarnych jest z Internetu – przekonuje jedna z komentujących osób.

Inni dodają, iż czas na zmianę przyzwyczajeń wielu rzemieślników m.in. w kwestii godzin otwarcia. Osoby pracujące rzadko mają możliwość skorzystania z ich oferty, jeżeli zakład jest otwarty np. do 16.00, a potencjalni klienci są w tym czasie w pracy.

Idź do oryginalnego materiału