14kwietnia 2025
Dziś znów przekroczyła granica, którą tak trudno było mi ustalić w tym niewielkim mieszkaniu na PradzePołudnie. Mąż, Marek, wstawił mnie w sytuację, której nie chciałbym choćby przyznać przed samym sobą: Nie jesteś żoną, jesteś służącą. Nie masz dzieci! brzmiało to z ust teściowej, Stasi, jakby chciała przybić mnie do podłogi.
Marek wyjaśnił, iż musimy zamieszkać w naszym mieszkaniu dopiero po zakończeniu remontu, bo w tej chwili nie nadaje się do życia. Jest wolny pokój, więc niech nie siedzi w kurzu powiedział mężowi, a ja stałam w rogu, nie mogąc znaleźć słowa. Stasi nie znosiła mnie od pierwszych chwil, a ja czułam, iż każde jej spojrzenie kładzie cień na moje serce.
Muszę pracować, nie mogę tu być wyszeptałam w duchu, bo praca zdalna wymaga ciszy, a w domu nie było jej wcale. Marek spędzał cały dzień w biurze przy al. Jana Pawła II, więc niełatwo było nam z teściową dzielić jeden dach. Ja przyzwyczaiłam się do samotności w mieszkaniu, więc każde jej słowo brzmiało jak ciężka kropla deszczu na szybie.
Usiedliśmy przy stole, a Marek poprosił: Jadwigo, podaj proszę swoją popisową sałatkę. Stasi krzyknęła: Marek, nie jedz tej chemii! Zrobiłam ci inną, jest zdrowsza. Spojrzałam na nią i zauważyłam, iż jej uśmiech ukrywał pomidor w sałatce a Marek jest uczulony na pomidory! Czy nie pamiętała, iż kiedy był mały, nie zwracała na to uwagi? Daj mu tabletkę, a przejdzie mawiała, jakby to było czymś trywialnym.
On ma alergię. Dlaczego włożyłaś pomidory do sałatki? zapytałam, czując, iż serce zaczyna mi szybciej bić. Co ty wymyślasz? To tylko jeden pomidor, nic się nie stanie odparła Stasi, niezdrowo pewna siebie. On będzie chory, pomyślałam, a jej słowa brzmiały jak ostrze.
Jadwigo, uspokój się. On nie ma alergii. Jego własna matka zna go lepiej niż ty rzuciła w moją stronę. Ja jestem jego żoną, dbam o niego. Odpowiedziała mi Stasi: Ty nie jesteś żoną, tylko służącą. Nie masz dzieci! Kiedy będziesz je miała, porozmawiamy.
Wstałam nagle, wyrzuciłam talerz i pobiegłam do sypialni, gdzie każda rozmowa ze Stasi wydawała się uderzać w bolące miejsce. Marek podszedł, próbował mnie pocieszyć.
Marek, przepraszam. Lepiej pójdę do rodziców albo do biura. Nie będę mieszkała pod jednym dachem z twoją matką powiedziałem, czując, jak w moim wnętrzu rośnie niepokój. Pozwól mi z nią porozmawiać, ona przestanie! błagała Stasi. Nie, rozmawialiśmy o tym już milion razy. Nie zobaczymy się pod tym samym dachem odparł Marek.
Zdecydowaliśmy się wynająć małe mieszkanie w Warszawie, w okolicy Żoliborza, by uniknąć kolejnego rodzinnego kłótni. Stasi oczywiście miała pretensje, ale nie miała wyboru. Ja natomiast, choć serce wciąż drży, nie mogę nie docenić, iż mam tak wyrozumiałego i wspierającego męża.
Czuję, iż to dopiero początek tej drogi. Może kiedyś znajdę spokój, którego tak bardzo potrzebuję, i będę mogła w pełni oddać się swojej roli nie jako służąca, ale jako żona i przyszła matka.
Jadwiga.









