"Nie jestem jego mamą, tylko partnerką. A mimo to ciągle sprzątam po dwóch chłopach"

mamadu.pl 6 godzin temu
"Mówią, iż kobieta wchodzi w związek z mężczyzną, a wychodzi… z nowym synem. Miał być partnerem – równościowym, współczesnym, dzielącym obowiązki. Tymczasem czuję się, jakbym miała w domu dwóch chłopców i ani jednego faceta, który potrafi po sobie posprzątać" – napisała do nas Hania.


Męski filtr: brud? Nie widzę, nie słyszę, nie sprzątam


"Na początku było jeszcze jako tako – wiadomo, zakochanie, motyle w brzuchu i każdy udaje, iż lubi myć gary. Ale potem codzienność zrzuciła maskę, a razem z nią – brudne skarpetki na podłogę. I nagle zostałam jedyną osobą w tym domu, która widzi, iż pod stołem są okruchy jedzenia.

Mam wrażenie, iż męski mózg filtruje otoczenie jak Instagram – co niewygodne, znika. Papierki po słodyczach? Ale gdzie? Skórka od banana na blacie? Niewidzialność level master. Po co się schylać, skoro mama... tfu, partnerka i tak zrobi to za ciebie.

Czy to ja jestem naiwna, czy to oni są wygodni?


Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd? Czy to było wtedy, gdy o raz za dużo powiedziałam "już ja to zrobię"? A może wtedy, gdy pierwszy raz podniosłam brudne bokserki z podłogi, zanim zdążył to zrobić on?

Bo jeżeli coś robisz wystarczająco długo, staje się to twoją rolą. I z partnerki stajesz się "panią od ogarniania".

Nie mam nic przeciwko robieniu rzeczy dla bliskich. Ale chciałabym, żeby ktoś też zrobił czasem coś dla mnie. Bez proszenia. Bez przypominania.

Synek zawsze ma wymówkę. Dorosły facet – niekoniecznie


Mój syn ma 6 lat. On dopiero się uczy, iż skarpetki nie teleportują się same do pralki. Ale mój partner? Przepraszam, ale on od dawna wie, gdzie jest zmywarka. A mimo to z jakiegoś powodu jego talerz po posiłku zostaje na blacie, a nie w urządzeniu. To jakiś rodzaj buntu? A może po prostu wygoda?

Nie chcę czuć się jak dyrektorka domowego sanepidu, która codziennie robi inspekcję. Chcę czuć się jak kobieta w związku, który jest partnerstwem, nie układem usługowym.

Kocham ich. Ale nie jestem ich służącą


Nie chodzi o to, iż przestanę gotować, prać, dbać. To przez cały czas moja rodzina. Kocham ich, chcę dla nich dobrze. Ale chciałabym też czasem odpocząć, tak po prostu, bez wyrzutów sumienia. Bez tej myśli: 'nikt inny przecież tego nie zrobi'.

I nie, nie wystarczy mi, iż 'przecież cię kocham' albo 'przecież to tylko trochę bałaganu'. Bo za każdym razem, gdy po raz setny odkładam buty na miejsce, czuję, jak ze mnie uchodzi energia. I miłość też potrafi się zmęczyć.

Partnerstwo nie mierzy się deklaracjami, tylko odkurzaczem w ręku


Mamy 2025 rok. Serio, nie ogarniamy jeszcze, iż wspólne mieszkanie to wspólna odpowiedzialność? Że kobieta, która pracuje, wychowuje dziecko i ogarnia dom, nie powinna jeszcze słyszeć: 'Ale przecież ci to dobrze idzie'?

Czasem mam ochotę zostawić cały ten bałagan. Dosłownie. I po prostu nie ruszać nic przez tydzień. Ciekawe, ile zajmie im zauważenie, iż 'coś tu nie gra'.

Chcę być matką. Partnerką. Kochanką. Przyjaciółką. Osobą, która nie czuje się wykorzystana tylko dlatego, iż ma więcej cierpliwości i niższy próg estetycznej tolerancji.

Nie, nie jestem zła. Jestem po prostu zmęczona. I chcę, żeby ktoś w końcu to zobaczył – zanim któregoś dnia naprawdę zacznę pakować walizki".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału