— Nie hotel, ale dom rodzinny: więcej Twoich bliskich z Neketinu pod naszym dachem.

twojacena.pl 4 tygodni temu

Nie chcę więcej twojej rodziny w naszym domu, to nie jest hotel.
Żeby więcej twoich krewnych nie pojawiało się u nas, to nie jest dla nich hotel żona zmęczyła się wymaganiami gości.

Nikt się nie spieszył, ale gdy tylko Kasia otrzymała dyplom psychologii, Marek od razu się jej oświadczył, tak bardzo tego pragnęła. Wesele zorganizowali skromne. Ciocia i wujek Marka zaproponowali, żeby zaoszczędzone i podarowane pieniądze przeznaczyli na poprawę swojego życia.

Tak Marek stał się właścicielem małej działki pod miastem. Rodzice Kasi sprzedali samochód i przekazali pieniądze młodym na budowę, zwłaszcza iż w mieście auto nie było im szczególnie potrzebne.

Kasia trochę obawiała się życia na przedmieściach, myśląc, iż będzie niewygodnie: woda ze studni, przerwy w dostawie prądu, hodowla kur i palenie w piecu. Marek śmiejąc się, powiedział jej, iż to nie czasy minionego wieku, a za mniejszą sumę niż koszt mieszkania w mieście będą mieć maksymalny komfort i dużą przestrzeń.

Dom stanął zaskakująco szybko. Pomogło to, iż Marek dostał awans w pracy, a Kasia już zaczęła prowadzić konsultacje online. Rodzice wspierali finansowo, jak tylko mogli, a wujek z ciocią też nie stali z boku.

Helena Aleksandrowna często odwiedzała budowę pod różnymi pretekstami. Raz przyjeżdżała polecić ulubiony kolor farby, innym razem odpowiednią lampę. Miała dobre intencje, ale z czasem Kasia zaczęła czuć, iż ich prywatna przestrzeń coraz bardziej się kurczy. A pewnego dnia zupełnie zniknęła, gdy Mikołaj Juriewicz został w ich prawie ukończonym domu bez uprzedzenia. Miał sprawy w okolicy, zajął mu się do późna i postanowił przenocować u siostrzeńca.

Gdyby chociaż uprzedził, to byłoby pół biedy. Ale tak przestraszył Kasię swoją obecnością, iż od tamtej pory zawsze pytała, czy w pokoju jest ktoś, zanim do niego weszła.

Dzieci, wynoście rzeczy tam Helena Aleksandrowna kierowała torbami dzieci i wskazała im pokój gościnny szybciej, bo wasze zakupy się zepsują, jeżeli będziecie tu stać! Kasia, zwolnij dzieciom półki w lodówce, niech tam swoje produkty ustawią rozkazała gospodyni.

Kasi wydało się dziwne, iż ludzie przywieźli ze sobą jedzenie, ale może chcieli je podzielić przy stole.

Dzieci, serio, idźcie się rozgościć. Kasiunia wam wszystko przygotuje, czujcie się jak u siebie Helena Aleksandrowna wciąż krzątała się nerwowo.

Mikołaj Juriewicz już odpoczywał, przeskakując kanały w telewizji. Poprosił Marka, by nalał mu koniaku, bo przypomniał sobie, iż w pracy dostał całkiem drogą butelkę. Marek wrócił z nią i dwoma kieliszkami.

Wojtku, niech dziewczyny się same martwią, chodź do nas, tu mamy swoją atmosferę! wołał Mikołaj Juriewicz do syna.

Gdy wszyscy się rozpakowali i rozlokowali, był już późny wieczór. Kasia biegała, szukając kapci dla gości, ciepłych skarpet, jeżeli zmarzną, albo lekkiego koca, jeżeli będzie za gorąco. Z przerażeniem przypomniała sobie słowa Oli, iż przyjechali nie na długo, i miała nadzieję, iż to tylko powiedzenie. Kto przyjeżdża na tydzień świętować nowy dom? Nie podobało jej się, iż sami się ulokowali w pokoju, który Kasia planowała na dziecięcy. Tymczasem na piętrze był już gościnny pokój.

Kasia, może pomóc? zapytał mąż.

Nareszcie ktoś zapytał cicho odpowiedziała Kasia od nich skinęła głową w stronę stołu pomocy się nie doczekasz.

No dobra, wytrzymaj, nie są aż tak natrętni uśmiechnął się Marek i zabrał się za obieranie ziemniaków.

Dzięki odparła Kasia z lekkim uśmiechem i mrugnęła do męża.

Do obiadu rodzinie zrobiło się nudno i wyszli na spacer, a po włóczeniu się po lesie rozeszli się do swoich pokoi, jak powiedziała Helena Aleksandrowna odpocząć.

Marku, zapukaj do nas, jeżeli do piątej się nie obudzimy, żeby do szóstej wszyscy byli przy stole zmęczona pogłaskała Marka po policzku i poszła do swojego pokoju.

To danie rybne z przyjemnością powiedziała Kasia trochę jak pasztet, trochę jak suflet, bardzo delikatne. Spróbuj. Podniosła talerz i podała Oldze.

Och, nie, Wojtkowi tego nie wolno, a Sasza ma alergię na łososia!

Tam jest łosoś przestraszona odpowiedziała Kasia.

I jemu też, na wszystkie czerwone ryby ciągnęła Olga, kręcąc głową a co to za piękne rzeczy?

To skrzydełka z kurczaka w słodko-kwaśnym sosie już ostrożniej odpowiedziała Kasia.

Aha ciągnęła Olga, rozglądając się po stole Wojtek, przynieś z lodówki pieczonego indyka. Tam jest w folii, duży kawałek, zobaczysz!

Wiktor posłusznie wstał, poszedł do lodówki i po chwili szperania wyjął zawinięty w folię kawałek mięsa. Rozwinął go, położył na desce i zaczął kroić na cienkie plastry.

Swoją drogą, mówiąc o wyborze jedzenia, Kasiuniu, myślę, iż wszystkim byłoby wygodniej, gdybyście kupili drugą lodówkę do kuchni. Wasza jest za mała dla trzech rodzin, a ja znalazłam dobry model teraz jest na przecenie, wyślę Markowi link. uśmiechnęła się Helena Aleksandrowna.

Po co nam druga lodówka i skąd trzy rodziny? szczerze zdziwiona zapytała Kasia.

No jak to, to trochę nasz wspólny dom, budowaliśmy go razem, za wspólne pieniądze, pomagałam wam z wystrojem. Będziemy tu często się spotykać na rodzinne święta. Wszyscy jesteśmy różni, a żeby było wygodnie pod jednym dachem, przygotowałam kilka pomysłów. Helena Aleksandrowna grzebała w torebce, szukając telefonu.

Kasia spojrzała na Marka zdumiona, ale on był zdezorientowany tak samo jak ona.

Tak, co ja tu miałam teściowa założyła okulary na łańcuszku, zmrużyła oczy i przybliżyła ekran gdzie to było

Mamo, w aplikacji listy, na pierwszej stronie pomogła jej Olga, nakładając Wojtkowi kolejne plastry indyka.

Aha, jest! uradowana wykrzyknęła Helena Aleksandrowna więc lodówka, domowe ubrania, ciepłe okrycie żeby nie trzeba było zabierać swoich, gdy się tu przyjedzie tłumaczyła osobne zest

Idź do oryginalnego materiału