Nie chciałem się żenić – mama mnie zmusiła

polregion.pl 2 godzin temu

Krzysiu, zajmiesz się Jasiem? zawołała Kinga, poprawiając szalik przed lustrem. Wrócę wieczorem, pewnie koło szóstej. Nie zapomnij go nakarmić. W lodówce wszystko gotowe, tylko podgrzać.

Sobota okazała się wyjątkowo nerwowa w pracy był kryzys, a szef poprosił ją o przyjście w weekend. Nikt inny nie umiał tego ogarnąć. Kinga zgodziła się bez wahania. Praca dawała jej nie tylko pieniądze, ale też poczucie, iż coś znaczy.

Pięcioletni Jaś spokojnie bawił się w pokoju samochodzikami. Kinga słyszała, jak chłopiec mamrotał coś pod nosem, naśladując odgłosy silnika. Typowe sobotnie przedpołudnie. Sprawdziła zawartość torebki, znalazła klucze, gdy nagle z pokoju wyszedł Krzysztof.

Nie oświadczył obojętnie.

Kinga zastygła w pół kroku, dłoń zawisła na klamce. Obróciła się, patrząc na męża ze zdumieniem.

Co?
Nie będę dziś pilnować dziecka powtórzył Krzysztof, mijając ją i sięgając po kurtkę. Mam swoje plany.

Kinga wpatrywała się w niego, nie wierząc własnym uszom. Sześć lat małżeństwa, a nigdy ani razu mąż nie odmówił opieki nad synem. Zawsze wydawał się przykładnym ojcem. Tymczasem Krzysztof spokojnie założył buty i sięgnął po klucze.

Krzyś, o co chodzi? Kinga zrobiła krok w jego stronę, ale mąż ominął ją, jakby była meblem na drodze.
O niczym rzucił i wyszedł, nie oglądając się za siebie.

Drzwi zatrzasnęły się przed nosem Kingi. Stała w przedpokoju, ściskając pasek torebki. W środku czuła, jak wszystko się zaciska. Za godzinę musiała być w biurze. Za godzinę! Złapała telefon, drżącymi palcami wybierając numer matki.

Mamo, wybacz, ale potrzebuję pomocy zaczęła. Pilnie. Możesz przyjść do Jasia?

Na szczęście matka nie wypytywała.

Kinga gwałtownie przeliczyła czas i zrozumiała, iż mama nie zdąży. Wpadła więc do sąsiadki pani Haliny, starszej kobiety z naprzeciwka, która zawsze pomagała w nagłych sytuacjach. Zapukała, patrząc na nią błagalnie.

Proszę pani, niech pani tylko posiedzi z Jasiem pół godziny, aż przyjedzie babcia. W pracy awantura, a Krzysiek… Krzysiek gdzieś poszedł.

Pani Halina tylko pokręciła głową, ale się zgodziła. Kinga wróciła do mieszkania, wytłumaczyła synowi, iż pobawi się u sąsiadki, i wybiegła. Przez całą drogę do pracy czuła, jakby to był sen. Co się stało? Dlaczego Krzysztof tak się zachował? Może się pokłócili, a ona nie zauważyła? Próbowała przypomnieć sobie ostatnie dni, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wczoraj kolacja, film, rozmowy o planach.

W pracy nie mogła się skupić. Wykonywała zadania automatycznie, podczas gdy myśli krążyły wokół porannej sceny.

Kilka razy próbowała napisać do męża.

«Gdzie jesteś?»
«Co się stało?»
«Dlaczego tak postąpiłeś?»

Ale wiadomości pozostawały bez odpowiedzi.

Wieczorem, gdy wróciła, gwałtownie podziękowała matce.

Dziękuję, mamo. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Matka pogłaskała ją po głowie, jak w dzieciństwie.

Nic się nie stało, córeczko. Tylko powiedz, co z Krzysiem?
Nie wiem. Wyszedł rano i do tej pory nie wrócił.

Kinga odprowadziła matkę. W mieszkaniu cisza wydawała się głośna. Weszła do pokoju Jasia, patrząc na śpiącego chłopca. Chłopiec oddychał równo, tuląc pluszowego misia. Taki mały, bezbronny. Pogładziła go po włosach, pocałowała w czoło i wyszła.

Krzysztof pojawił się dopiero po dwóch godzinach. Kinga zdążyła już wziąć prysznic, przebrać się i wypić uspokajającą herbatę. Gdy usłyszała klucz w zamku, zamarła. Mąż wszedł tak spokojnie, jak wyszedł. Zdejmował kurtkę, buty, szedł dalej.

Kinga stanęła w drzwiach, obserwując go. W środku wszystko wrzało. Krzysztof wpatrywał się w telefon. W końcu stanęła przed nim.

O co tu w ogóle chodzi?

Krzysztof podniósł na nią wzrok obojętny, jakby patrzył na obcą osobę.

Mam dość udawania powiedział.

Kinga zdrętwiała. Krew uderzyła jej do skroni. Oparła się o fotel, nie odrywając od niego wzroku.

Udawania czego?
Tej rodziny. Małżeństwa. Ciebie. Syna.

Kinga wpatrywała się w męża, szukając śladu żartu. Ale Krzysztof był poważny.

Co masz na myśli? wykrztusiła, ściskając poręcze fotela.
Dokładnie to, co powiedziałem wzruszył ramionami. Nie chciałem się z tobą żenić, Kinga. To matka mnie zmusiła. Mówiła, iż jesteś dobrą, uczciwą dziewczyną. Że takich jak ty trzeba cenić. Że będę szczęśliwy. Zniosłem to sześć lat. Ale już nie mogę. To małżeństwo mnie dusi.

Kinga patrzyła na niego niedowierzająco. Łzy napływały do oczu, ale nie pozwoliła im wypłynąć.

To dlaczego czekałeś tak długo? jeżeli było ci tak źle, czemu nie odszedłeś wcześniej?

Na twarzy Krzysztofa przemknął cień irytacji.

Dla ciebie. Dziecko podrosło. Dasz sobie radę. Gdybym odszedł wcześniej, byłoby ci trudniej. Więc czekałem.

Kinga parsknęła śmiechem gorzkim, histerycznym.

Jak wspaniałomyślnie z twojej strony powiedziała, ocierając łzy. Powinnam ci dziękować?
Tak! warknął Krzysztof. Nie zdradzałem cię przez te wszystkie lata. Byłem wiernym mężem. Masz pojęcie, ile mnie to kosztowało?
Dziękować? Kinga zerwała się z fotela. Za co? Że nie zdradzałeś? To nie ja ciągnęłam cię na ślub! To ty klękałeś. To ty wkładałeś mi pierścionek. To ty mówiłeś, iż mnie kochasz. Czy i wtedy matka ci kazała?

Krzysztof poderwał się z kanapy.

Naciskała na mnie! Nie rozumiesz! Mówiła, iż tracę szansę. Że

Idź do oryginalnego materiału