Nie chciałam mieszkać z synową, ale musiałam

newsempire24.com 4 dni temu

Nie chciała mieszkać z synową, ale musiała

Wanda Stanisławska otarła ręce w fartuch i znów zajrzała do piekarnika. Szarlotka zarumieniła się z jednej strony, ale jeszcze nie była do końca gotowa. A za oknem już skrzypnęła furtka synowa wraca. I syn. I wnuczek. Cała jej rodzina wraca ze spaceru.

Babciu! rozległ się dzwoneczkowy głos czteroletniego Jasia, i Wanda mimowolnie się uśmiechnęła. Dla tego głosu była gotowa znosić wszystko, choćby sąsiedztwo Ewy, swojej synowej.

Mamo, znowu cały dzień stałaś przy kuchni? Marek, jej syn, wszedł do kuchni, pocałował matkę w policzek i od razu sięgnął po gorące ciasto.

Ręce! klepnęła go po palcach Wanda. Najpierw umyj.

Wando Stanisławska, obiecała pani dziś odpocząć Ewa stanęła w progu kuchni, trzymając siatki z zakupami. Umówiłyśmy się: ja robię obiad, pani odpoczywa.

Wanda zacisnęła usta. Proszę bardzo, znowu mówi jej, co ma robić we własnym domu.

Odpoczywam, kiedy piekę odparła sucho. I co złego, iż chcę rozpieszczać wnuka?

Ewa westchnęła i w milczeniu zaczęła rozpakowywać zakupy. Marek rzucił matce ostrzegawcze spojrzenie: znów zaczynasz? Wanda udawała, iż nie zauważyła.

Jasiu, idź umyć ręce, będziemy pić herbatę z babciną szarlotką zawołała wnuka, demonstracyjnie ignorując synową.

A przecież kiedyś miała własne życie. Własny dom, gdzie była jedyną panią. W soboty przychodziły koleżanki na herbatę, w ogródku kwitły jej ukochane piwonie, a wieczorami oglądała seriale, wygodnie rozsiadając się w fotelu. Ale wszystko runęło w jednej chwili, gdy wybuchł ten przeklęty pożar.

Wanda wciąż pamiętała swąd spalenizny, krzyki sąsiadów, wycie wozów strażackich. Stała na ulicy w nocnej koszuli, narzuciwszy na ramiona czyjąś kurtkę, i patrzyła, jak płomienie pożerają jej dom. Trzydzieści lat życia zamieniało się w popiół na jej oczach.

Nie martw się, mamo mówił wtedy Marek, obejmując ją za ramiona. Zamieszkasz z nami, dopóki nie załatwimy formalności z ubezpieczeniem.

Zamieszkasz z nami przeciągnęło się na miesiące. Małe dwupokojowe mieszkanie syna, synowej i wnuka stało się dla niej wymuszonym schronieniem. Spała na rozkładanym łóżku w salonie, składała je rano i cały czas czuła się nie na miejscu.

Babciu, pomogę ci ugniatać ciasto! Jaś wrócił z mokrymi rękami i błyszczącymi oczami.

Następnym razem, słoneczko uśmiechnęła się Wanda. Szarlotka już gotowa, widzisz?

Ale ja chcę coś upiec teraz!

Nie dzisiaj, Jasiu wtrąciła się Ewa. Babcia jest zmęczona. I poza tym już późno, zaraz obiad.

Wanda rzuciła synowej niezadowolone spojrzenie. Znowu komenderuje. Znowu decyduje za nią.

Wcale nie jestem zmęczona zaprotestowała. I z wnukiem mogę spędzać czas, ile chcę.

Mamo Marek zmęczonym gestem potarł nasadę nosa. Nie zaczynajmy znów…

Co ja takiego powiedziałam? Wanda rozłożyła ręce. Czy nie mam prawa spędzać czasu z wnukiem?

Ma pani, oczywiście Ewa starała się mówić spokojnie, ale Wanda widziała, jak zbielały kostki jej palców ściskające siatkę z mlekiem. Tylko umówiłyśmy się na plan dnia dla Jasia. Pamięta pani?

To mój wnuk! Wanda poczuła znajome rozdrażnienie wzbierające w środku. I ja lepiej wiem, co dla niego dobre. Swojego syna wychowałam, i proszę bardzo, wyrósł porządny człowiek.

Mamo! Marek uderzył dłonią w stół. Natychmiast przestań!

Ewa w milczeniu wyszła z kuchni, Jaś przestraszony przytulił się do babci, a Wanda poczuła, jak do gardła podchodzą łzy.

Nigdy nie wprowadziłaby się do nich z własnej woli. Nigdy. Ale nie miała wyboru. Pieniądze z ubezpieczenia ledwo starczyły na spłatę kredytu za spalony dom. Nowe mieszkanie było poza jej zasięgiem, a na wynajem nie wystarczała emerytura.

Marku, ja nie specjalnie powiedziała cicho do syna. Po prostu jest mi ciężko. Całe życie byłam u siebie, a teraz…

Rozumiem, mamo Marek westchnął. Ale i ty zrozum: to też jest dom Ewy. I to ona jest matką Jasia. To ona decyduje, co mu wolno, a czego nie.

To była stara dyskusja, którą toczyli od miesięcy. Wanda uważała, iż synowa jest zbyt surowa dla dziecka: komputer tylko godzinę dziennie, bajki według harmonogramu, słodycze tylko po obiedzie, żadnych przekąsek między posiłkami. Czyste znęcanie się, jej zdaniem.

Pójdę zobaczyć, co z Ewą powiedział Marek i wyszedł z kuchni.

Wanda została sama. Powoli opadła na krzesło i zakryła twarz dłońmi. Jakże była zmęczona tymi ciągłymi konfliktami. Koniecznością dostosowywania się do cudzych zasad. Poczuc

Idź do oryginalnego materiału