Nie chcę tańczyć tak, jak mi zagrają.
Poznałam swój rytm.
Odkryłam dojrzałość.
I nie, nie oddałabym jej za młodość.
Bardzo sobie cenię obecny stan umysłu.
Spokój ducha.
Wyrozumiałość dla ciała.
Polubienie się ze swoją historią.
Nie zawsze łatwą. Ale moją.
Lubię siebie.
W końcu wierzę, iż lubią mnie też inni.
Są też tacy, co mnie kochają. I to bezwarunkowo.
Mam szczęście do fajnych ludzi. Którzy chcą ze mną być, śmiać się, rozmawiać.
Czasem zatańczyć.
Są też tacy, których umiem poprosić o pomoc. I nie jest mi wstyd.
To po co mam się oglądać wstecz? Skoro cudne jest dziś.