Kochani, wszystkim, którzy przysłali mi życzenia urodzinowe na mess, smsowo, napisali na fb czy w jakiejkolwiek innej formie dali mi znać, iż wciąż mnie lubią i o mnie pamiętają – ogromne, ogromne dzięki. Ilość tych ciepłych i serdecznych wiadomości każdego roku, nieodmiennie, mnie cieszy i wzrusza.
Tym razem jednak jest trochę inaczej.
Z moja ręką jest niedobrze.
Już na imprezie Sylwestrowej wspominałam, iż odnowił mi się obrzęk limfatyczny ręki od strony operacyjnej, tam gdzie miałam wyciachane (niemal) wszystkie węzły chłonne.
Od operacji minęło już prawie 5 lat, przez ten czas sprawę ogarniałam, rehabilitacja z masażami, ćwiczeniami, tejpowaniem, rękawem kompresyjnym, trzymaniem ręki wysoko (pamiętacie to moje wiązanie łapy do szafy?) itp – i było ok, przy najmniejszych sygnałach, iż coś się blokuje, zdwajałam wysiłki i pomagało.
Tym razem nie pomaga.
Gdzieś przed Wigilią zauważyłam zmianę na dłoni. Kupiłam nowy rękaw uciskowy, dołożyłam starań – i nic, sprawa pogarszała się z dnia na dzień, poza dłonią zauważyłam też obrzęk nad i pod łokciem, w typowych miejscach zbierania się limfy.
Próbowałyśmy walczyć z Elutką, moja ukochaną fizjo, ale na kinesiotaping moja skóra niemal natychmiast odpowiedziała alergią.
Zapisałam się więc na serię zabiegów mechanicznego drenażu limfatycznego, najbliższe terminy mieli na Ruczaju, więc jeżdżę na to zadupie co parę dni, na razie byłam 2 razy, ale rezultatów nie widać. Póki co się tylko podziębiłam w tych całych autobusach i tramwajach, bo trza z przesiadką, taksa w jedną stronę prawie 4 dychy, słabo, także i to, iż musiałam na to leczenie wywalić 1,1 tysia.
Dołożyłam jeszcze okłady plus maści przeciwobrzękowe i marzę, żeby chociaż ten proces się zatrzymał, ale cały czas postępuje, na dłoni i nadgarstku obrzęk jest coraz większy.
Fakt, wydaje mi się, iż nad i pod łokciem jest ciut lepiej, ale dłoń wciąż wygląda, jakby ktoś do niej dokleił balon.
Wiem, iż muszę uzbroić się w cierpliwość, ale jestem z natury osobą niecierpliwą, więc to bardzo trudne. Te wszystkie zabiegi zabierają mi mnóstwo czasu, praktycznie cały dzień. Póki co – trwa przerwa świąteczna, ale nie mam pojęcia, jak to wszystko zmieszczę w czasie, gdy zaczną się zajęcia w normalnym trybie. Na szczęście moja dewiza życiowa brzmi „nie ma czasu w depresje, zapierdalać trzeba” ale czasem mam ochotę wejść pod kołdrę i po prostu płakać.
Generalnie wszystko to nastraja mnie tak nie do końca urodzinowo, ale walczę z tym uczuciem tak mocno jak z tym pierdolonym obrzękiem.
Z ostatniej chwili:
wyraźnie uległ zmniejszeniu ból dłoni od strony zewnętrznej, mogę już wykonywać te wszystkie zabiegi, szczypać czy choćby opierać dłoń o ścianę podczas masażu i nie stękać z bólu, no i póki co dłoń nie robi się gorąca i czerwona, czyli wygrywam w walce ze stanem zapalnym.
Czy obrzęk dłoni i nadgarstka przestał rosnąć – dam znać wieczorem, bo wtedy, po całym dniu jest największy.
Trzymcie kciuki, kurde!
I jeszcze raz ogromne dzięki za życzenia urodzinowe, sorki, iż odpowiadam tak lakonicznie, ale cały czas zapierdalam z tą łapą.
więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/po-raku/