Nauka Jazdy

newsempire24.com 8 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Dziś znów miałam ten sam koszmar. Rano spieszyłam się do biura, jak zwykle w ostatniej chwili. Zaparkowałam moją maleńką “Hyundai” na miejscu, które ledwo się kwalifikowało jako parking, i wpadłam do budynku. Przed drzwiami dwie dziewczyny – pewnie koleżanki z innego działu – stały i gadały, blokując przejście. Bez ceregieli wcisnęłam się między nie, odepchnęłam je lekko i pociągnęłam drzwi ku sobie.

– Hej, gdzie się pchasz?! – usłyszałam za sobą warknięcie.

Normalnie odpowiedziałabym im tym samym tonem, ale dziś nie miałam na to czasu. Zamiast tego ruszyłam w stronę windy, gdzie ludzie już wchodzili do środka. W ostatniej chwili wskoczyłam, niechcący wpadając na jakiegoś faceta i odsuwając go na bok.

– Przepraszam – burknęłam, odwracając się twarzą do drzwi.

Przez uchylające się łyżki mignęły mi rozwścieczone miny tych dwóch dziewczyn. Winda ruszyła, a ja pomyślałam: *Trzeba było im język pokazać*.

Byłam czerwona od szybkiego biegu, włosy rozczochrane. Chciałabym się poprawić, ale w windzie było tyle ludzi, iż nie miałam szans dostać się do lustra. Przygładziłam je więc dłonią i usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie. Odwróciłam się. To był ten facet, na którego wpadłam. Patrzył na mnie z wyrazem lekkiego oburzenia, może przez różnicę wzrostu. Poczuliśmy się, przez ułamek sekundy, jakbyśmy się mierzyli wzrokiem. Nagle poczułam delikatny zapach jego wody toaletowej. gwałtownie odwróciłam głowę, przez co moje włosy znów się rozwiały.

Winda zatrzymała się, drzwi się otworzyły, a ja wyszłam, czując, iż jego wzrok wciąż mnie śledzi.

Po drodze do gabinetu usłyszałam, jak ten sam facet rozmawia z kolegą:

– Co, podoba ci się? – drwił jego kompan. – Widziałeś, jak cię zmierzyła wzrokiem?

– Daj spokój. Nie jestem typem, który się tak łatwo kupi. Zresztą, teraz taka rezolutna, ale jak wyjdzie za mąż, to się dopiero okaże. “Wiesz, Marek, Zosia z mężem byli na Malediwach, a my znów do Turcji? Nudzi mi się. Kasia ma trzy futra, a ja jedno. Czuję się jak żebraczka…” – przedrzeźniał głos żony.

Śmiechy dookoła.

– Po prostu nie miałeś szczęścia z Anią – odpowiedział jego przyjaciel.

W tym momencie winda się zatrzymała i wyszli.

A ja zostałam zrugana przez szefa.

– Gdzie ty się włóczysz?! Klient już się wydzwaniał, ryzykujesz kontrakt! – wrzeszczał, aż mu ślina leciała z ust.

– Piotrze, przysięgam, to ostatni raz. Wpadłam w korek…

– OsZawahałam się, próbując znaleźć wymówkę, ale w głowie kołatała mi tylko jedna myśl: *Znowu to samo*.

Idź do oryginalnego materiału