Nauczyłam męża rozumu – poznał swoją lekcję!

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dało mu nauczkę.

Koniec! Moja cierpliwość się skończyła! warknął Krzysztof, ledwie przekroczyli próg mieszkania. Kiedy w końcu nauczysz się trzymać język za zębami?

A co ja takiego powiedziałam? oburzyła się Zosia.

I jeszcze się pytasz? syknął Krzysztof z nieprzyjemnym uśmieszkiem. Przekroczyłaś wszelkie granice, moja droga! Czas cię wychować!

Krzysztof, o co adekwatnie chodzi? cofnęła się o krok.

Chodzi o to, iż twoje zachowanie choćby przeciętnym nazwać nie można! Sama jesteś taka malutka, a tu taka buta!

Nie każdy musi być taką wieżą jak ty! odcięła się Zosia. Kobieta powinna być drobna i delikatna!

A jeszcze cicha, uległa i posłuszna! Czego tobie wyraźnie brakuje! Krzysztof rozpiął pasek i wyciągnął go ze spodni. Wychowam cię, jak przodkowie nakazali!

Oszalałeś?! Zosia cofnęła się dalej. Chcesz mnie bić?

Wychowywać! warknął Krzysztof. I ukarać za zbyt długi język! Dziś ledwie nie wpędziłaś mojej matki w zawał!

A niech nie plecie głupot! odparowała. Od kiedy to mam zdejmować buty, które przecież przyniosłam w torbie, żeby włożyć jej śmierdzące kapcie? Przy moim wzroście to nieporozumienie!

To normalne kapcie! ryknął, posuwając się naprzód. Dla gości!

A od kiedy goście mają zmywać naczynia i czyścić kuchenkę? spytała, przechylając głowę. I jeszcze nie znoszę, gdy mi się rozkazuje!

Właśnie dlatego zaraz dostaniesz! Jesteś moją żoną, a zachowujesz się jak jakaś nieznośna księżniczka! Dziś nauczę cię szacunku do męża i jego rodziców!

Niech oni się najpierw zachowują przyzwoicie! Zosia wślizgnęła się do pokoju. Sami chamują, a ja mam milczeć? Powinieneś bronić swojej żony!

jeżeli zachowywałabyś się odpowiednio do swojego wzrostu i pozycji, nikt by ci nie ubliżał! Ale ty musisz mieć własne zdanie! Więc teraz je z ciebie wybiję!

Proszę, nie! Zosia wciągnęła nosem. Zrobisz mi krzywdę!

O, tak! uśmiechnął się złowrogo. Taką, iż do końca życia zapamiętasz swoje miejsce!

Nie! pisnęła, przytulając się do ściany. Proszę!

Krzysztof podszedł i zamachnął się paskiem:

Koniecznie! Z takich hardy dup trzeba wychowanie wybijać!

Pierwsze spotkanie Krzysztofa z rodzicami przyszłej żony zostawiło w nim trwały ślad.

Janusz, który nalegał, by nazywać go „tata Janusz”, długo ściskał dłoń Krzysztofa, a potem uścisnął go mocno:

Synu! Zrobię dla ciebie wszystko! Całe życie marzyłem o synu, a Marysia urodziła mi tylko córkę i na tym poprzestała!

Cieszę się, tato Januszu bąknął zakłopotany Krzysztof. Nie znam się na wędkowaniu.

Spokojnie! Nikt się nie rodzi z wiedzą! roześmiał się Janusz. Ważne, iż mam syna!

Maria poklepała przyszłego zięcia po ramieniu:

To jego obsesja wyjaśniła. Marzył o synu, a dostał Zosię. Próbował choćby zrobić z niej chłopca, ale na szczęście się wtrąciłam.

Janusz spojrzał na żonę spode łba, ale do Krzysztofa uśmiechnął się szeroko.

Czasem wpada podekscytowany, by coś opowiedzieć ciągnęła Maria ale widzi, iż to nie kobiece tematy, machnie ręką i idzie. Ale od kiedy się pojawiłeś, Krzysztofie, odżył!

Słowa zamieniły się w czyny. Janusz zaciągnął Krzysztofa na „męskie” rozmowy:

Nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę, iż w rodzinie jest drugi mężczyzna! W końcu mamy przewagę!

Krzysztof zrozumiał, iż Janusz nigdy nie kochał córki. Wychowaniem zajmowała się Maria, a obie były do siebie podobne drobne, inteligentne i uparte.

Zosiu mówił Krzysztof łagodnie nie kłóćmy się. W sztuce nie ma jednej prawdy.

Właśnie iż się kłóćmy! upierała się. Prawda musi zwyciężyć!

Ale czy warto się przez to gniewać? westchnął.

Po prostu przyznaj, iż ustępujesz! Zosia pokazała język i roześmiała się.

Były też poważniejsze spory.

Naprawdę nie mogłaś przemilczeć? Krzysztof zacisnął pięści. Te pudła mogły poleżeć na balkonie, a potem byśmy je wyrzucili!

jeżeli i tak chciałeś je wyrzucić, po co je wnosić? nie rozumiała Zosia.

Mamo płakała! To były moje dziecięce rzeczy!

Dziękuję, nie trzeba! prychnęła. Dla swojego dziecka kupię nowe ubrania, a nie szmaty, które u twojej matki kurzyły się przez dwadzieścia lat!

I to jej musiałaś powiedzieć?! Krzysztof potrząsnął głową.

A ty sam powinieneś odmówić! warknęła. Mówisz, iż rozumiesz, a potem zwalasz winę na mnie!

Dość! warknął. Jadę przeprosić matkę.

Tylko nie przynoś tych gratów z powrotem!

Mam nadzieję, iż następnym razem powstrzymasz język! rzucił przez ramię.

Z teściami Zosia nigdy nie znalazła wspólnego języka. Krzysztof regularnie jeździł przepraszać rodziców, a potem namawiał żonę, by choć udawała skruchę.

Pewnego dnia rodzice postawili sprawę jasno:

Jak długo będziesz się za nią wstydzić? spytał ojciec.

To nie do zniesienia! dodała matka. Kobieta powinna stać za mężem, a nie wychylać się przed niego!

Co mam zrobić? rozłożył ręce.

Na upór jest bat! stwierdził ojciec. Twoja matka też miała zadzior, ale gwałtownie się nauczyła, kto tu rządzi.

Krzysztof postanowił jeszcze raz porozmawiać z żoną. Ale gdy znów przeszła granicę

Wychowam cię w końcu! warknął, podnosząc pasek.

Jednak coś poszło nie tak.

Drobna Zosia, ledwie metr pięćdziesiąt wzrostu, uderzyła go pięścią w splot słoneczny. G

Idź do oryginalnego materiału