Nauczyłam męża rozumu – dowcipna historia małżeńskiej przewagi

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Koniec! Moja cierpliwość się skończyła! warknął Krzysztof, ledwo przekroczyli próg mieszkania. Kiedy w końcu nauczysz się trzymać język za zębami?

Co ja takiego powiedziałam? oburzyła się Zosia.

I jeszcze się pytasz? syknął Krzysztof, krzywiąc się złowrogo. Przekroczyłaś wszelkie granice, moja droga. Czas cię wychować!

Krzysiu, o co adekwatnie chodzi? cofnęła się o krok.

Chodzi o to, iż twoje zachowanie to choćby na trójkę nie zasługuje! Sam jesteś taki wielkolud, a jeszcze się wymądrzasz!

Nie każdy musi być taką wieżą jak ty! odcięła się Zosia. Dziewczyna powinna być drobna i delikatna!

A do tego cicha, posłuszna i pokorna! Czego tobie brakuje! Krzysztof zdjął pasek ze spodni. Wychowam cię, jak przodkowie nakazali!

Oszalałeś?! pisnęła, cofając się. Będziesz mnie bić?!

Wychowywać! warknął. I ukarać za ten twój długi język! Mało co moją matkę dziś nie doprowadziłaś do zawału!

A niech nie pierdzi takich głupot! warknęła Zosia. Od kiedy to ja mam zdejmować buty, które przecież przyniosłam w torbie, żeby zakładać jej śmierdzące kapcie? Z moim wzrostem to nie wypada chodzić na płaskim!

Normalne kapcie! ryknął, idąc w jej stronę. Dla gości!

A od kiedy goście mają zmywać naczynia, a potem jeszcze szorować kuchenkę? przechyliła głowę. A już na pewno nie znoszę, gdy mi się rozkazuje!

Właśnie dlatego zaraz dostaniesz! Jesteś moją żoną, a zachowujesz się jak jakaś niespełniona księżniczka! Dziś cię doprowadzę do porządku, żebyś męża szanowała! I jego rodziców też!

Niech oni się najpierw zachowują jak ludzie! Zosia wślizgnęła się do pokoju. Sami chamują, a ja mam milczeć? Powinieneś stanąć po stronie żony!

Popatrz, jaka ja malutka i krucha! A oni mnie obrażają! nadęła usta, ale czujnie śledziła ruchy męża.

Gdybyś zachowywała się odpowiednio do swojego wzrostu i pozycji, nikt by ci nie ubliżał! Ale ty musisz mieć zawsze swoje zdanie! Zaraz ci je wybiję!

Proszę, nie rób tego! Zosia przygryzła wargę. Będzie bolało!

I to jak! zaśmiał się ponuro. Nauczę cię raz na zawsze, gdzie twoje miejsce! Z wyglądu malutka, a zachowujesz się jak królowa!

Nie! wrzasnęła, przyciskając się do ściany. Proszę, nie!

Krzysztof podszedł, zamachnął się paskiem:

Tak trzeba! Z takich bezczelnych bachorów trzeba dyscyplinę wyciągać! Inaczej nic nie rozumiecie!

Pierwsze spotkanie Krzysztofa z rodzicami przyszłej żony zostawiło w nim trwały ślad.

Tadeusz, który nalegał, by mówić do niego tato Tadzio, długo ściskał Krzysztofa za rękę, a potem rzucił się w objęcia:

Synu! Zrobię dla ciebie wszystko! Całe życie marzyłem o synu, a Marysia urodziła mi tylko córkę i na tym poprzestała!

Tato Tadzio, ja się nie znam na wędkarstwie próbował się wykręcić Krzysztof.

E, głupstwa! Nikt się nie rodzi specjalistą! machnął ręką. Ważne, iż będę miał syna! Nauczę cię łowić ryby, polować, na co tylko chcesz!

jeżeli tylko znajdę czas

Nie rozumiesz, jakie to dla mnie szczęście! w oczach Tadeusza zabłysły łzy. Z nimi nie ma o czym gadać! wskazał na córkę i żonę. A my z tobą możemy po męsku pogadać o samochodach, kosmosie, albo pożartować z babskiego królowania!

Marysia odciągnęła męża od przyszłego zięcia i zaprosiła do stołu:

To jego bolączka westchnęła. Ma pięć sióstr i pracuje w damskim zespole. Jak tylko dowiedział się, iż urodziłam dziewczynkę, omal nie zostawił mnie w szpitalu. Teraz wreszcie będzie miał z kim porozmawiać!

Postaram się skromnie odparł Krzysztof.

Wierzę, iż się polubicie uśmiechnęła się Marysia. Gdybyś wiedział, jak on marzył o synu! choćby próbował z Zosi zrobić chłopczycę, na szczęście w porę się wtrąciłam! Dziewczyna powinna być delikatna, czuła, subtelna! rzuciła mężowi spojrzenie. A nie to, co ty chciałeś z niej zrobić!

Tadeusz zmarszczył brwi, ale do Krzysztofa uśmiechnął się szeroko.

Widzisz? wskazała Marysia. Do dziś ma nam to za złe. Czasem wpadnie podekscytowany, coś opowiada, a potem nagle widzi, iż to nie kobiecy temat. Machnie ręką, zaklnie i idzie. Bywa, iż cały dzień się nie odzywamy. Ale odkąd się pojawiłeś, Krzysztofie pogłaskała go po dłoni on znów ożył!

jeżeli jednak zacznie cię męczyć, powiedz śmiało! Ja go gwałtownie uciszę dodała.

Nie, nie ma mowy! Na pewno się zaprzyjaźnimy!

No to świetnie!

Słowa Tadeusza gwałtownie zamieniły się w czyny. Wciągnął Krzysztofa w swoje sprawy i od razu zaczął narzekać:

Nie masz pojęcia, jak się cieszę, iż w rodzinie jest wreszcie drugi mężczyzna! Razem damy im radę! Samemu to nie do wytrzymania!

Tato Tadzio, my będziemy mieszkać osobno po ślubie przypomniał Krzysztof.

I bardzo dobrze! przyklasnął. Zamkniesz swoją delikatną małżonkę pod klucz, niech gotuje barszcz! A ja swoją! I będziemy żyć po męsku!

Z wynurzeń Tadeusza Krzysztof zrozumiał, iż córkę ojciec nigdy szczególnie nie kochał. Wychowaniem zajmowała się Marysia. Obie były niskie, drobne, ale z charakterami. Wykształcone, zawsze miały własne zdanie i nie bały się go wyrażać.

Zosiu, nie kłóćmy się prosił Krzysztof. W sztuce i tak nie ma jednej prawdy.

A właśnie, iż się pokłócimy! upierała się. Prawda musi zwyciężyć!

choćby jeżeli westchnął to my się tylko poirytujemy! Czy naprawdę aż tak ważne jest, czy wolisz Moneta, Maneta czy Kossaka?

Idź do oryginalnego materiału