Nauczycielka: Od 30 lat pracuje w szkole i czegoś takiego nie widziałam. Straszne

gazeta.pl 3 dni temu
Zdjęcie: Fot. Tomasz Fritz / Agencja Wyborcza.pl


Zbliżają się mikołajki. Dzieci losują karteczki, komu kupią z tej okazji prezent. Nauczycielka była zszokowana, gdy dowiedziała się, co chciałyby dostać dziewczynki. - Od ponad 30 lat pracuję w szkole i nigdy, nie przesadzam, nie było takiej sytuacji - przyznaje.
W wielu szkołach i klasach jest zwyczaj, iż z okazji mikołajek dzieciaki dają sobie drobne upominki. Najczęściej ustalana jest kwota, za jaką mają kupić prezent koledze bądź koleżance. W większości przypadków losuje się kartkę z imieniem i nazwiskiem osoby, której uczeń/uczennica ma coś kupić i wręczyć. Nauczycielka warszawskiej podstawówki była w ogromnym szoku, gdy dowiedziała się, co chciałyby dostać jej uczennice.


REKLAMA


Mieliśmy z moją czwartą klasą losowanie na mikołajki. Nie sądziłam, iż coś mnie zaskoczy, ale gdy przyszło do mówienia, co i kto chciałaby dostać, byłam w szoku. Każda dziewczynka mówiła, iż prosi o... kosmetyki. Od ponad 30 lat pracuję w szkole i nigdy, nie przesadzam, nie było takiej sytuacji. One mają po 11 lat! Każda błyszczyk, róż, tusz, krem, balsam


- relacjonuje w rozmowie z nami pani Maria. - Kiedyś każde dziecko chciało książkę, wiadomo, iż czasy się zmieniły i dzieciaki już tak się czytaniem nie interesują, ale jestem bardzo zaniepokojona, iż każda z dziewczynek nie marzy o niczym innym tylko o kosmetykach. Chłopcy wybierali z reguły jakieś karty do gry, tutaj widzę pewien constans, choć oczywiście gry się zmieniły, ale dziewczynki? Żadna nie powiedziała, iż chciałaby grę, jakąś zabawkę, coś plastycznego. Żadna. Jestem przerażona - dodaje.


Zobacz wideo Czy tanie kosmetyki są gorszej jakości? Kosmetolożka: Najtańszych produktów bym nie kupowała


Rodzice oburzeni. "Są granice"
Zapytaliśmy rodziców dziewczynek w wieku od 10 do 12 lat, czy ich córki faktycznie marzą o kosmetykach i czy chciałyby je dostać np. na mikołajki.


Nasza córka ma 10 lat i faktycznie, jak jesteśmy w drogeriach to widać, iż zachwycają ją te wszystkie kosmetyki. My jednak nie pozwalamy się jej malować, ale wiemy, iż niektóre jej koleżanki po lekcjach mogą robić sobie lekkie makijaże. Moim zdaniem to słabe, to jest za wcześnie.


- mówi Grzegorz, ojciec dziesięcioletniej Hani. - Moja siostra, która zawsze była uznawana za rodzinną strojnisię, w wieku 10 lat bawiła się lalkami. A teraz dziewczynki mają bawić się w dorosłe kobiety? Nie, ja się na to nie zgadzam i chcę, by moja córka w wieku 10 lat była dzieckiem. choćby jeżeli jej rówieśniczki będą chodzić wymalowane pod blokiem. Są granice. Ale dodam, iż jestem pewny, iż w mikołajkowych upominkach, gdyby dzieciaki szykowały je same, pojawiłoby się mnóstwo malowideł - przyznaje.


Już małe dziewczynki wiedzą, gdzie w drogerii znaleźć błyszczyk. Jak rozmawiać z pokoleniem Sephora Fot. Shutterstock


Urszula jest mamą dwunastoletniej Kai. Nie ukrywa, iż to "już ten wiek", kiedy dziewczynka i jej koleżanki fascynują się makijażami i kosmetykami. - Moja córka w tym roku skończyła 12 lat i jeżeli chodzi o kosmetyki, to jakby ją piorun strzelił. Nie można przejść koło drogerii, bo zawsze chce "chociaż błyszczyk". Nie ukrywam, iż ma kilka kosmetyków, bo się zlitowałam, jak płakała, iż wszystkie koleżanki mają, a ona jedna nie. Nie pozwalam jednak jej się na co dzień malować i uczę ją, jak to robić prawidłowo. Nie mogę patrzeć na te dziewczynki, które chodzą z wymalowanymi krzywo kreskami i cieniami, jakie moja matka nakładała, gdy była młoda - opowiada. Przyznaje, iż jej zdaniem problemem jest to, iż rodzice w ogóle nie edukują córek, jak używać kosmetyków. Przez to one, często oglądają filmiki w internecie, gdzie zwykle są pokazywane mocne makijaże. I takie też próbują robić. - Czy bym kupiła córce na mikołajki kosmetyk? Tak, ale może byłby to lakier do paznokci, jakiś fajny balsam albo kule do kąpieli. Na pewno nie cienie, ani nie podkłady czy róże - dodaje Ula.


Bratanica pani Olgi ma dziesięć lat. I już teraz moja rozmówczyni przyznaje, iż nie trzeba przebywać z nią codziennie, by widać jej ogromne zainteresowanie kosmetykami. - Jakiś czas temu pytała mnie, czy mogę oddać jej swój tusz, który chcę wyrzucić. Po co? Żeby mogła mieć. Myślę, iż chciała się pochwalić przed koleżankami, nie ważne, iż nie może go używać. Jestem pewna, iż jej największym marzeniem byłoby dostanie na święta jakichś kosmetyków. Z jednej strony nie rozumiem tego, bo przecież to jeszcze dziecko, powinna chcieć jakąś grę, rolki, no nie wiem, ale nie tusze do rzęs. Z drugiej, nie może być też tak, iż koleżanki mają, a ona nie, bo wiadomo, będzie czuła się gorsza. Moim zdaniem to naprawdę duży problem - opowiada ciocia dziesięcioletniej Zosi.
Zobacz też: Polskie nastolatki w drogeriach z ekskluzywnymi kosmetykami. "Robią paragony na 800 zł"
Idź do oryginalnego materiału