Nasza córka chce wyjść za mąż za lekkoducha, a my jesteśmy przerażeni!
W naszym przytulnym miasteczku na północy Polski, gdzie zimy są długie, a ludzie przywiązują ogromną wagę do rodzinnego ciepła, zawsze staraliśmy się dać córce to, co najlepsze. Teraz jednak nasze serca pękają z niepokoju: nasza dziewczyna zamierza poślubić chłopaka, który, jak się wydaje, nie potrafi niczego poza składaniem pustych obietnic i lenistwem.
Ja i mój mąż, Wojtek, wiemy, jak trudno znaleźć tę jedyną osobę. Kiedyś moi rodzice byli stanowczo przeciwni naszemu związkowi. Mama bała się jego zamiłowania do motoryzacji – ciągle grzebał przy jakimś starym „Maluchu”, a ona uważała, iż to niebezpieczne. Tata zaś marzył, bym wyszła za syna jego przyjaciela, zamożnego inżyniera. Ale ja zakochałam się w Wojtku bez pamięci. Jego dobroć, pracowitość i troska podbiły moje serce, więc poszłam pod prąd woli rodziców. Wzięliśmy ślub, a lata udowodniły, iż miałam rację. Razem wychowaliśmy naszą córkę, Zosię, i włożyliśmy w nią całą duszę, by nigdy nie zaznała niedostatku.
Zosia zawsze była naszą dumą: bystra, ambitna, z iskrą w oku. Dwa lata temu zaczęła studia w wojewódzkim mieście i tam poznała chłopaka o imieniu Kacper. Najpierw cieszyliśmy się dla niej – młoda miłość jest piękna! Ale im więcej dowiadywaliśmy się o Kacprze, tym większy ogarniał nas niepokój. A teraz Zosia oznajmiła, iż chce za niego wyjść. Wojtek i ja jesteśmy przerażeni, bo Kacper to prawdziwy leń i to nie są puste słowa.
Widzieliśmy to na własne oczy, nie raz. Każde lato Zosia spędza na dorywczych pracach: to w kawiarni, to jako asystentka w biurze. Oszczędza, by pod koniec sierpnia pojechać z Kacprem nad morze. A on? Nic. Przez dwa lata choćby nie spróbował znalePrzez dwa lata choćby nie spróbował znaleźć pracy, choćby dorywczo, podczas gdy Zosia dźwigała cały ciężar, a on tylko korzystał z jej wysiłku, jakby mu się to należało.