Największe rozczarowanie - Zemsta ubiera się u prady

linde-lo.blogspot.com 1 dekada temu

Już na samym wstępie powiem, iż druga część nie umywa się pod żadnym względem do części pierwszej "Diabeł ubiera się u Prady".

Dostałam tą książkę od mojego mężczyzny (po subtelnych namowach :D). Kierowałam się jak prawdopodobnie tysiące innych dziewczyn, chęcią poznania dalszych losów bohaterki oraz poczynań apodyktycznej Mirandy Priestly. Do lektury przeszłam gwałtownie i równie gwałtownie mój entuzjazm co do książki opadł..

Pomimo zapowiadających się emocji, książka ciągnie się jak flaki z olejem.. Autorka zaczęła skupiać się na mało ważnych, a przynajmniej nie w tak ogromnym stopniu aspektach życia Andy. Po 3/4 książki dowiedziałam się jedynie, iż wychodzi/wyszła za mąż, zaszła w ciążę oraz, iż boi się powiedzieć o tym mężowi (wtf?).
W lekturze więc znajdziemy mnóstwo pieluch, "złej teściowej" oraz całą gamę ciągłych "urojonych" problemów bohaterki.

Osobiście wydawało mi się, iż druga część książki będzie tak samo ukazana w światłach luksusowego życia - jego wadach i zaletach. Myślałam również, iż Andy będzie w tej części bizneswoman, gdzie końcówka I
części na to wskazywała, a i zwiastun II części mnie w tym przekonaniu potwierdził. Diabeł to przecież była moda, styl, znane nazwiska, intrygi!

A tutaj nic bardziej mylnego! W książce odnośnie świata mody czy luksusu jest istne minimum!
ZERO. NULL.

Andy sprawia w tej książce wrażenie wiecznie zagubionej, podminowanej oraz naiwnej kobiety która bez swojej przyjaciółki nie potrafiłaby wykonać ani jednego telefonu czy ubrać się na spacer. Jest całkowitym przeciwieństwem kobiety sukcesu - oprócz tego, iż go osiągnęła, chociaż nie wiem jak - bo z taką postawą to choćby by pracy nie znalazła..



Bohaterka również charakteryzuje się rozdwojeniem jaźni ponieważ opisuje swojego męża (milionera) przez większość książki w superlatywach, jako swojego księcia z bajki (i muszę przyznać, iż te opisy są tak przejmujące, iż czytelniczka sama zaczyna bardzo lubić Max'a) jednoczenie "znęcając" się nad nim o każde najmniejsze gówno.. Foch za fochem, fochem poganiany. Istna masakra..

Miranda w książce ukazuje się dosłownie kilka razy i to epizodycznie. Więc po jaką cholerę piszą w tytule "zemsta" skoro takiej nie uświadczyłam w przeciągu całej książki! Równie dobrze nie musieli w ogóle wprowadzać tej postaci do książki i fabuła byłaby taka sama.
I co ciekawe, więc UWAGA - Miranda jej choćby nie pamięta ;) więc jak ma się mścić?...

Za mało zemsty w zemście, za mało diabła w diable..

Podsumowując wydaje mi się, iż Weisberger po prostu skończyły się pieniądze, a kontynuacja bestsellera była idealną możliwością wypchania sobie portfela. Książka nie opowiada już o modnych ciuchach, klakierkach z Runwaya, czy życia tak naprawdę głównej bohaterki którą była właśnie Miranda! Według mnie to ona tworzyła całą książkę, a Andy była jedynie dodatkiem. To o Mirandzie chciał człowiek czytać, a w drugiej części natomiast czyta o pieluchach. Rozjechała się ta historia kompletnie! Jedynym pozytywem była 10-stronnicowa akcja praktycznie pod koniec książki, która i tak zakończyła się strasznie żałośnie. Czytając tą książkę chciało mi się aż wyć z irytacji.. Dlatego z całego serca nie polecam tej książki..

Wniosek? Po prostu niektóre historie powinny się zakończyć na jednej części. koniec. kropka.


Idź do oryginalnego materiału