Najważniejsze, żeby się nie rozwieść
W końcu Tomek i Zosia mieli własne mieszkanie. Kupili je i spełnili swoje długoletnie marzenie, choć ich córka miała już prawie pięć lat, a oni wciąż wynajmowali różne lokum.
— Tomku, jestem taka szczęśliwa — powiedziała Zosia, budząc się pierwszego poranka w swoim mieszkaniu i przytulając się do męża. — Śpię we własnym mieszkaniu, a adekwatnie w naszym, to prawdziwe szczęście — mówiła wzruszona.
— Ja też się cieszę — odparł spokojniej Tomek, który był znacznie bardziej opanowany niż Zosia.
Ta powściągliwość w charakterze Tomka nie raz ratowała ich małżeństwo, bo Zosia była zbyt emocjonalna, a mąż dyskretnie łagodził jej wybuchy. Na tym między innymi trwał ich związek, no i oczywiście na miłości — bez tego ani rusz.
— No tak, ale przed nami jeszcze remont — zauważył Tomek. — Mieszkanie jest w takim stanie, że…
— Wiem, zgadzam się, ale czego się martwisz? Zrobimy remont i będziemy żyć szczęśliwie. Tylko iż potrzebujemy pieniędzy, a my już wszystko wydaliśmy na kupno — odpowiedziała Zosia.
— Słuchaj, może weźmiemy kredyt na remont? Skoro udało nam się kupić mieszkanie bez kredytu, to może i na remont znajdziemy jakąś sumę. Ale podejrzewam — rozejrzał się po sypialni — iż nie będzie mała.
— Znowu kredyt? Dopiero spłaciliśmy ten na samochód — westchnęła Zosia. — Ale z drugiej strony, skąd wziąć pieniądze? Rodzice już nam pomogli przy kupnie, za co im dziękujemy. Teraz musimy radzić sobie sami. Dobrze, Tomku, zgadzam się. Możemy wziąć kredyt.
— Weźmiemy, zrobimy remont i wreszcie odetchniemy. Wtedy choćby na wakacje pojedziemy — marzył Tomek, a żona przytaknęła.
Postanowili zaciągnąć kredyt na remont, bo mieszkanie od lat nie widziało odnowienia. Zosia zawsze powtarzała:
— Gdy tylko będę miała własne mieszkanie, będę dokładnie wiedziała, jak je urządzić.
I oto spełniło się jej marzenie — kupili mieszkanie, ale okazało się, iż wszystko jest trudniejsze, niż sobie wyobrażała. choćby kredyt już mieli.
Mieszkanie nie było małe i miało dobry układ, pod warunkiem, iż dobrze je zagospodarują. Trzypokojowe, z dużą kuchnią — właśnie taką, jaką Zosia sobie wymarzyła. Nie lubiła ciasnych kuchni, gdzie wszyscy się potrącają.
Córka miała własny pokój i też była zachwycona — w końcu będzie miała gdzie poukładać zabawki i posadzić lalki.
Pomysłów na remont Zosi nie brakowało, ale ich realizacja groziła prawdziwą rewolucją. Wiele rzeczy trzeba było zmienić. Jej plany rozbijały się o szczegóły: drzwi stały w niewygodnym miejscu, rury wystawały tam, gdzie nie powinny.
— Tomku, nie wiesz, ile kosztuje projektant wnętrz?
— Sporo, Zosiu. Co znowu wymyśliłaś? Projektanci biorą duże pieniądze, nas na to nie stać — spokojnie odpowiedział mąż.
Cały wieczór spędzili, siedząc na podłodze i wybierając kolory ścian. Zdecydowali się na beż w pokoju — ciepły i przytulny. W sobotę mieli jechać do sklepu „Domix” po materiały budowlane.
Ale w piątek Tomek wrócił z pracy podekscytowany.
— Zosiu, dzisiaj gadałem z chłopakami o remoncie. Nie uwierzysz, ale Krzysiek polecił mi swoją znajomą, projektantkę, i to naprawdę dobrą. choćby naszemu dyrektorowi projektowała mieszkanie.
— Tomku, sam przecież mówiłeś, iż nas nie stać — ostudziła go żona.
— Właśnie iż stać. Krzysiek powiedział, iż jak powołamy się na niego, to obniży cenę, a nasze mieszkanie nie jest aż tak duże. W sumie będzie nas to kosztować sto tysięcy.
— Cooo?! Ile?! Sto tysięcy za to, iż nam powie, gdzie co postawić i na jaki kolor pomalować?! — oburzyła się Zosia.
— Cicho bądź! — uciszył ją Tomek. — Ale będziemy mieli idealne mieszkanie z autorskim projektem. No i wiesz… jeżeli chcesz żyć ładnie, trzeba w to zainwestować. Dobra, rzuciłem pomysł, a ty się zastanów. Jak coś, zadzwonię do Krzyśka.
Pokusa była duża — mieszkać w pięknym wnętrzu. W końcu Zosia zgodziła się. Projektantka, Anna, przyszła już następnego dnia.
— Hmm, mieszkanie niewielkie, nie ma tu wiele do roboty — powiedziała, rozglądając się.
— Ja już mam kilka pomysłów — nieśmiało wtrąciła Zosia. — Tylko nie wiem, czy da się je zrealizować. Tam chciałabym postawić szafę — wskazała miejsce.
Anna natychmiast zaprotestowała:
— Nie, tu szafa będzie tylko zawadzać. To złe miejsce. Ja już wiem, jak to rozwiązać — zamyśliła się.
Projektantka chodziła po mieszkaniu, a Zosia z Tomkiem za nią. Potem przedstawiła swój pomysł. Nie podobał jej się laminat na podłodze, ale małżonkowie nie zamierzali go zmieniać. Co z tego, iż nie pasował projektantce, skoro Zosia uwielbiała po nim chodzić.
— Laminat można zastąpić kafelkami i dodać trochę metalu. Będzie stylowo. No dobrze, rozumiem, podłogi nie ruszamy. Teraz skupmy się na oświetleniu i kolorystyce. Tę lampę trzeba wymienić, nie pasuje — zdecydowanie oznajmiła Anna.
Zosia czuła, iż traci cierpliwość, ale Tomek ciągle ją dyskretnie powstrzymywał. Coraz bardziej miała wrażenie, iż jej wymarzone gniazdko staje się obce.
— Anna chce zrobić rewolucję w naszym mieszkaniu — szepnęła mężowi.
— Zosiu, ale ona jest profesjonalistką, lepiej wie.
Nie odpowiedziała, bo nie chciała się kłócić, ale przypomniała sobie:
— Przy remoncie najważniejsze, żeby małżeństwo nie rozpadło się. To pewne. Potrzebuję rady, jak urządzić mieszkanie po naszemu, a nie przewracać wszystko do góry nogami. Zwłaszcza iż już coś zrobiliśmy. Ta nowa lampa, którą kupiliśmy, a jej się nie podoba…
Teraz Zosia i Tomek myśleli tylko o remoncie. A tu jeszcze córka zapytała:
— Tato, a kiedy skończycie remont? Ile wtedy będę miała lat? Chcę już mieć ładny pokój. — Rodzice spojrzeli na siebie i roześmiali się.
— Córeczko, my też chcemy jak najszybciej — odpowiedział tata, podnosząc ją i kręcąc w kółko.
Zosia wieczorem naszkicowała kilka pomysłów na urządzenie mieszkan