**Ostre Zakręty**
Nigdy nie byłem typem, który prowadzi pamiętnik, ale dziś muszę to zapisać. Może kiedyś przeczytam to i uśmiechnę się do tamtego siebie.
Helena nigdy nie żyła samotnie. Najpierw z rodzicami, później wyszła za mąż, a dwa lata później przyszła na świat ich córka, Zosia. choćby gdy mąż ją zostawił, przez jakiś czas były razem. A teraz? Puste mieszkanie, cisza, która dudniła w uszach. Chodziła od ściany do ściany, nie widząc sensu. Życie rozpadło się jak stara szafa, a przed nią majaczyła tylko samotna starość.
Nie rozumiała, co poszło nie tak. Z Markiem nigdy nie kłócili się na poważnie – drobiazgi, nic więcej. Dawała mu swobodę, dbała o dom, w lodówce zawsze stał świeży rosół. Po ciąży wróciła do formy – może nie miała bujnych kształtów, ale Marek nigdy nie narzekał. Wszyscy mówili, iż do siebie pasują.
Ale on się zmienił. Nie spóźniał się, ale zaczął dbać o wygląd: nowe krawaty, modna fryzura.
— Dlaczego nigdy nie nosisz sukienek? — zapytał kiedyś.
— Noszę, na święta — odparła zdziwiona.
— Jesteś jakaś blada. Źle się czujesz?
— Zawsze taka jestem. Czepiasz się? — Helena uniosła głos.
Pewnego dnia nałożyła makijaż, róż na policzki.
— Zmyj to. Nie wyglądasz dobrze — rzucił Marek, gdy wrócił wieczorem.
— W pracy wszystkim się podobało.
— Pewnie zrozumiał, iż jak będziesz tak chodzić codziennie, to zwariuje z zazdrości — zaśmiała się koleżanka następnego dnia. Helena nie odpowiedziała.
Potem zadzwoniła Gosia, przyjaciółka od podstawówki. Spotkały się w kawiarni.
— Jak ty to robisz, iż jesteś taka szczupła bez diet? Ja muszę się pilnować, bo zaraz wyglądam jak bochen — westchnęła Gosia.
— Przestań. Facety za tobą się oglądają — Helena się zaśmiała.
— Tobie też by się patrzyli, ale nie dajesz szans. Masz świetne nogi, szkoda chować je w spodniach. Powinnaś się odmienić. Wyglądasz jak emerytka.
Helena poczuła, iż to nie jest zwykła rozmowa.
— Gosia, o co chodzi? Zawsze mówiłaś…
— Mało co mówiłam — przerwała Gosia. — Widziałam twojego Marka z jakąś młodą. Pewnie dwadzieścia lat ma, a on patrzy na nią jak na święty obrazek.
Helena zamknęła oczy.
— Przestań!
— Nie chciałam cię urazić. Ale ty od lat wyglądasz tak samo. Facet ma oczy.
— To nieprawda! — Wstała i wyszła.
W domu długo siedziała w łazience, aż Zosia zapukała.
— Mamo, tata przyszedł.
Marek czekał w kuchni, ręce złożone jak u grzecznego ucznia.
— Przepraszam, nie zrobiłam obiadu. Byłam z Gosią — powiedziała cicho.
— Nie jestem głodny. Więc wiesz już wszystko.
— Co mam wiedzieć? — chociaż wiedziała. *Gosia nie kłamała.*
— Kocham inną. Próbowałem walczyć, ale to silniejsze ode mnie. Przepraszam. Spakuję się i wyjdę.
Nie zatrzymywała go. A potem zdradziła ją Zosia. Często odwiedzała ojca. Helena nie protestowała, dopóki córka nie zaczęła przynosić prezentów od “tej drugiej” — bluzki, krótkie sukienki, kosmetyki.
— Zobacz, co dostałam od Darii! — Zosia błyszczała. — Jest super! Podoba mi się?
— Nie przyjmuj od niej prezentów.
— Dlaczego?
— Bo zabrała ci ojca!
— I co z tego? Ona jest fajna, a ty… Nudna. Nie dziwię się, iż tato odszedł.
Potem było gorzej. Zosia farbowała włosy, opuszczała lekcje, nauczyciele skarżyli się na jej zachowanie. A na każdą uwagą Helena słyszała: *”Daria mówi, że…”*
Pewnego dnia Marek zadzwonił: Zosia wyprowadziła się do jakiegoś chłopaka.
— I pozwoliłeś jej?! — krzyknHelena westchnęła głęboko, wzięła do rąk zdjęcie Zosi z dzieciństwa i po raz pierwszy od dawna poczuła, iż życie może jeszcze przynieść coś dobrego.