Pamiętacie, jak pisałam, iż pomogą nam istoty z innego świata? Pytacie, gdzie te ufoludki a ja mówiłam – nie szukamy zielonych tylko otwartych serc i umysłów wśród ludzi. Jakiś czas temu pisałam o wskazówkach, jakie możemy znaleźć w bajkach. W skrócie, kim jest osoba, która zmienia świat – ruchliwa, optymistyczna, pełna szczerych chęci, o czystym sercu, która właśnie się przeprowadziła i jest NOWA w danym miejscu. Tak zwany obcy, który nie wie, ze pewnych rzeczy nie da się zrobić, iż czegoś się nie powinno lub nie można. Powtarzam, obcy :D Właśnie takie osoby mogą naprawić nam świat i nas uratować.
Teraz brutalna prawda o mojej ostatniej akcji Koncert normalność. Ci wspaniali muzycy, którzy budzili w ludziach chęć zabawy, tańca i uśmiech – to nie byli Warszawiacy ani choćby Polacy – jacyś emigranci bez pracy ratujący się graniem na ulicy (wcześniej grywali w klubach). A pierwsze osoby, które tańczyły (ta grupka z dziewczyną w białej kurtce, tamte dwie dziewczyny, i jeszcze jedna grupka – to były Ukrainki) – Polacy dołączali ale stopniowo, na początku przeważali goście. W ogóle czemu oni tam grali? Bo nie wiedzieli, iż nie można. Zgłaszał to ktoś? Wątpię. A to trzeba to gdzieś zgłaszać takie rzeczy...? Jakiem cudem to się udało? Najpierw obserwowałam zachowania ludzi i zachowania przyjaciół na kółkach, mieszkałam blisko, miałam trochę wolnego czasu to grzech czegoś niekombinować. Szacowałam, potem spytałam – będziecie tu za tydzień? „Będziemy”. Poogłaszałam gdzie się dało, przyszło trochę więcej ludzi nić wcześniej i była fajna zabawa (choć początkowo uwagę skradli tancerze z ogniem - na szczęściena moment). Akcja się udała. Ludzie zobaczyli normalność, kontrast między rzeczywistością a mediami, dysonans poznawczy kiełkuje... Pierwotnie chciałam wkręcić lubiących tańczyć wolnych ludzi na WOŚP ale nasi polscy artyści zamknęli się w namiocie. Ci sami, których chciałam zaprosić na koncert po jakimś większym marszu. A ten chłopak z gitarą, z którym próbowałam śpiewać po marszu to był z Białorusi... A gdy wszyscy zawiedli to pomógł mi przyjaciel z innego kraju, choćby pożyczył mi jeden ze swoich płaszczy. Dlatego mam plan A – działać w Polsce i plan B – ćwiczyć swój angielski i czekać na otwarcie granic, budzić innych ludzi a nas niech ratują... Ukraińcy albo inni goście. Albo kosmici.
.
Wolni Warszawiacy słynący z tolerancji i multikulti wolą – tym razem – kisić się we własnym sosie (i tak ma być, a zadaniem liderów jest zniechęcić do działań owocnych), niewielu rozumie idee integracji i działania taktycznego, a ktoś kto zrozumiał to zbanował akcje w obawie przed przejęciem stołka lidera i punktów – a ja tak bardzo w tyłku mam popularność, iż choćby sobie fotki nie zrobiłam na instagram, chciałam tylko pomóc ludziom się budzić. Dziękuję tym kilku, którzy zrozumieli i mnie nie zjedli, próbowali pomóc, potańczyć. Grupy w stolicy są nastawione wyłącznie na samopomoc, integracje i wspieranie już obudzonych ludzi – fajnie się poznać ale nie oszukujmy się, iż akcje z ulotkami, przebierankami, mini demonstracjami pod sądami, pociąg do wolności (jeżdżenie metrem bez maski) czy wycieczki do sklepu/szkoły/basenu/urzędu „zainfekowanego głupotą” nikogo nie budziły ani nie budzą! Mamy mieć wrażenie, iż zmieniamy świat (ustawki), iż jesteśmy ważni, lepsi od zamaskowanych a problemy zamiata się pod dywan aby mogły ładnie urosnąć, generalnie wszystko robi się na odwrót.
.
Wcześniej w planach miałam flashmob ale bez banerów i bez ulotek to nikt głośnika nie chciał pożyczyć („przedstaw mi plan to pieniądze na głośnik się znajdą”) a w ogóle to "jaki planujesz układ taneczny i gdzie stroje", wiecie, żeby nie porwać ludzi tylko żeby się gapili. To tylko przykład, jakiego doświadczyłam. Zrobić akcje to zrobić show, spisac listę chętnych z telefonami (bo telegram lepszy...) rozwinąć banery, rozdać ulotki, zwabić niebieskich, pozwolić im zrobić fotki do kartotek... (ups, ostatniego nie miałam mówić, wypsło mi się ). jeżeli jeszcze do kogoś nie dociera to informuję – demonstracje i plakaty odstraszają zwykłych ludzi, których niby mają przekonywać. I tak ma być. Zauważyliście, iż policjanci na niektórych zgromadzeniach stali tyłem do nas? Właśnie tak stoi policja, gdy broni jakiejś mniejszości przed atakami przechodniów... pamiętam hejt przypadkowych ludzi na Marszu Niewolników... A poza tym to dajemy młodym mundurom darmowe szkolenie z akcji z tłumem, za rok to nasi będą Chińczyków szkolić ;p „Widok trzech suk cofających na jednokierunkowej” Następne szkolenie robi strajk kobiet.
.
W sumie w Warszawie był i znowu jest taki sam koronizm, jak w miejscu, z którego przyjechałam. Wszędzie pakowałam się bez maski bo nie wiedziałam, gdzie można a gdzie nie (bo była akcja policji czy innego zomo, nie znałam lokalnych plotek). Gdybym wiedziała, iż w miejscu A jest problem to omijałabym szerokim łukiem i poszła do innego miejsca. Często mi się udawało postawić na swoim, zrobić zakupy czy załatwić sprawy bez problemów. Pamiętam dzień, kiedy cieszyłam się pustymi autobusami – wreszcie odpoczynek od morderczych spojrzeń. Potem przeczytałam, iż tego dnia ktoś sobie w busie gadał, iż chyba ma koronkę i ludzie dosłownie się rozbiegli w popłochu, roznosiły się wieści i przez dzień czy dwa nikt, kto absolutnie nie musiał autobusami nie jeździł. To jest właśnie moc naiwności i bycia nowym, moc głupca. Wady? Możesz się wpakowac w kłopoty, nie rozróżnić lokalnego mieszacza czy nieświadomie zacząć pracować dla agentury :D Najpierw się cieszyłam, następnie poczułam smrodek ale nie wiedziałam, co i jak. Potem mówię, halo, mamy na pokładzie zgniłą rybę (i to nie jedną) – weź ty sobie gotuj sama my kochamy zgniłe ryby. Jakieś dwa-trzy tygodnie później wielka afera – mamy zgniłą rybę – za burtę z nią! Brawo, mamy spokój. Tylko dlaczego, wszystko działa, jak działało...? A adekwatnie, to dlaczego wciąż... nie działa?
Tak jak zamaskowanie nie lubią być uświadamiani, tak wolni ludzie nie lubią rad - każdy marzy aby sparzyć się sam. Oby wasze marzenia się spełniły.