**Dzisiejszy wpis w dzienniku**
Był ostatni rok studiów, gdy Janina dostała propozycję małżeństwa od Marcina, z którym była już prawie rok. Marzyli o wspólnym życiu, jak większość młodych par. Janina czuła, iż jest najszczęśliwszą kobietą na świecie wychodzi za mąż z miłości. Ciągle pamiętała słowa babci:
„Wnuczko, tylko z miłości. Wierz mi, życie już przeżyłam i wiem, co mówię. I nie słuchaj tych głupich powiedzonek, iż 'czas leczy rany’. Nie leczy.”
Kochała Marcina i była pewna, iż on też ją kocha. Dlatego bez wahania powiedziała „tak”.
„Kasia, będziesz moją świadkową” zwróciła się do najlepszej przyjaciółki, z którą dzieliła pokój w akademiku.
„Oczywiście, a kto by inny?” odparła tamta.
Trzy dni później Janina dostała cios, który ledwo przeżyła. Złapała narzeczonego i Kasię w pokoju naukowym, w dość kompromitującej sytuacji.
„Nie mogliście znaleźć lepszego miejsca?” rzuciła ostro i wybiegła z płaczem.
Później Marcin błagał o wybaczenie, bełkotał:
„Janka, wszystko źle zrozumiałaś, to nie było to, co myślisz”
„Wszystko jest jasne. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a co dopiero wychodzić za mąż. Zdrajca. A twoja nowa kobieta jest tego warta. Dobrana para. Żeńcie się na zdrowie.”
Po tej zdradzie Janina kompletnie straciła zaufanie do mężczyzn. Postanowiła, iż nigdy więcej nie da się oszukać. Będzie ich wodzić za nos, tak jak oni ją.
„Może to cyniczne myślała ale wolę to niż kolejne rozczarowanie.”
Marcin i Kasia gwałtownie się pobrali, ona zaszła w ciążę. Janina po studiach została w Warszawie, znalazła pracę i o ironio okazało się, iż Marcin pracuje w tym samym biurze, tylko w innym dziale. Czasem się mijali.
Pierwszy zagadał:
„Cześć, jaki zbieg okoliczności, co? Jak się masz?”
„Świetnie!” odpowiedziała wesoło, postanawiając, iż nie pokaże, jak bardzo ją to boli. „A ty?”
„Ja? Młody tatuś, Kasia urodziła córeczkę.”
„Gratulacje” odparła i gwałtownie się ulotniła.
Na firmowej imprezie Marcin, po kilku drinkach, nie odstępował jej na krok. Łatwo go zdobyła, ale gdy zaczął bredzić o tęsknocie i ich dawnej miłości, odrzuciła go. Potem szczegółowo opowiedziała wszystko jego żonie.
Wiedziała, iż to zemsta, ale nie czuła wyrzutów sumienia. Spotykała się z mężczyznami, ale gdy któryś wspomniał o małżeństwie, kończyła znajomość.
W biurze pojawił się nowy szef działu, Artur. Od pierwszego dnia kręcił się wokół Janiny.
„Uważaj, Artur naprawdę się w tobie zakochał” śmiali się koledzy.
„No cóż, zobaczymy” pomyślała.
Artur zaczął zapraszać ją na kawę. Kilka razy się zgodziła, ale nie poszła dalej.
„Janka” powiedziała pewnego dnia koleżanka Ania „wiesz, iż Artur ma żonę i czwórkę dzieci?”
„Serio? Czwórkę?” zdziwiła się.
„Tak, Ola z kadr mi powiedziała. Chciała, żebym cię uprzedziła. Po co ci problemy z wielodzietną matką? I tak wszystk