Nadal nie tym, kim powinienem być

twojacena.pl 2 dni temu

– Córko, po co ci ten chuligan? Nic dobrego ci w życiu nie da! Napiłujesz się łez z nim, na pewno! W końcu wyląduje w więzieniu, a ty będziesz na niego czekać latami jak żona zesłańca, co?

– Mamo, nie mów tak! Krzysiek to nie chuligan. Jest dobry i troskliwy. I mnie kocha!

– Tacy kochają tylko do czasu! Zapomnij o nim. Lepiej zwróć uwagę na Darka. To będzie świetny mąż. Z nim będziesz jak za kamienną ścianą! Uwierz mi, ja wiem.

Ania spojrzała na matkę z wyrzutem. Ta zupełnie jej nie rozumiała. I nie chciała zrozumieć.

– Mamo, Darek mi się nie podoba. Jest taki…

– Co taki? Może nie wygląda na twardziela, ale cię kocha! Daj mu szansę! A tego swojego Krzysia wywal za drzwi!

– Nie, mamo. Wyjdę tylko za Krzyśka. Tak postanowiłam.

– Jarek, no powiedz córce, iż się myli! – Marzena spojrzała na męża. – No co tak milczysz?

Jarek wstał z kanapy i podszedł do kłócącej się żony i córki. Nie przepadał za Krzysztofem, ale nie chciał ingerować w życie Ani. Uważał, iż jest już dorosła i sama wie, co robić. W końcu to ona będzie żyła swoim życiem, nie oni.

– Dziewczyny, o co ta awantura? Marzena, daj jej spotykać się, z kim chce. A ty, Aniu, uważaj na siebie i jak coś, mów mi. Pomogę i wesprę, jeżeli trzeba. Jasne?

Kobieta rozłożyła ręce, a Ania uradowana przytuliła ojca.

– Dzięki, tato! Na razie tylko się spotykamy. Krzyś jeszcze nie proponował mi małżeństwa.

– No i dobrze. Może wcale nie zaproponuje – mruknęła Marzena.

Ania nic nie odpowiedziała, nie chcąc wywołać kolejnej tyrady.

W swoje dwadzieścia lat wierzyła, iż sama ułoży sobie życie, a matka i tak nic nie zrozumie. Krzyś był dla niej całym światem, a ich był już od kilku lat, co doprowadzało Marzenę do białej gorączki. Za to Darek – kolega Ani z uczelni – podobał się matce, ale samą Anię zupełnie nie interesował.

Dostawszy błogosławieństwo ojca, Ania przestała ukrywać spotkania z Krzysztofem. Chłopak był tym zachwycony. Mimo iż miał zadziorny charakter i podobnych kumpli, naprawdę kochał Anię i był dla niej gotów na wszystko. choćby na zmianę.

– Krzyś, wynajmiemy mieszkanie po ślubie, tak? Dasz radę?

– Oczywiście. W ostateczności pomogą mi rodzice. Swoją drogą, bardzo się cieszą, iż jesteśmy razem. Mówią, iż dobrze na mnie wpływasz – uśmiechnął się ciepło.

– Naprawdę? – Ania poczerwieniała z radości.

Rozmawiali, gdy Ania była na ostatnim roku studiów. Krzyś już pracował, a oboje oszczędzali na ślub. Marzena wciąż była przeciwna Krzysiowi i zapowiedziała, iż nie pomogą z kosztami. Jarek nie sprzeciwił się żonie, choć po kryjomu dorzucał się córce.

– Znajdź sobie porządnego chłopaka, wtedy pomożemy – mówiła. – A z tym nicponiem radź sobie sama…

Ania płakała ze złości, ale nie mogła przekonać matki.

Musieli radzić sobie sami. Na szczęście rodzice Krzysia okazali się mili i przyjęli Anię jak córkę.

– Szkoda, iż moja mama cię nie lubi. Tato przegał, iż sama decyduję o swoim życiu. Nie staje mi na przeszkodzie, wręcz przeciwnie.

Krzyś objął dziewczynę i zajrzał jej w oczy.

– Aniu, nie przejmuj się. Twoja mama po prostu się o ciebie martwi. A ja jakoś zniosę jej humory. W życiu nie wszyscy mnie lubili, więc jestem przyzwyczajony.

– A kto konkretnie? – szturchnęła go żartobliwie.

– No właśnie… – pocałował ją i szepnął. – Ale ja kochałem tylko ciebie.

– Zawsze?

– Zawsze – potwierdził.

To była prawda. Kochał ją od dzieciństwa, od kiedy Ania z rodzicami wprowadzili się do tej dzielnicy. Najpierw ją drażnił, ale Ania potrafiła postawić się. Tak zaczęła się ich przyjaźń, potem miłość.

Ta przyjaźń nie przeszkadzała Krzysiowi w wyskokach i ciągłych kłopotach. Czasem tego cierpiał, ale często choćby się nad tym nie zastanawiał.

Teraz jednak wziął się w garść, skończył technikum i pracował w warsztacie, zarabiając całkiem nieźle.

Ślub odbył się bez pomocy rodziców Ani. Krzyś miał dobrą opinię w pracy i coraz mniej myślał o wybrykach młodości. Ania była z nim szczęśliwa, choć matka wciąż traktowała jej męża, delikatnie mówiąc, z rezerwą. Marzena wierzyła, iż córka źle skończy z tym łobuzem.

– Krzyś, może jutro wpadniemy do rodziców? – Ania przytuliła męża.

Ten chłopak pogładził ją po zaokrąglonym brzuchu.

– Aniu, teraz? Niepotrzebne ci stresy. Poczekajmy, aż urodzi się Jaś. Wtedy wpadniemy pokazać wnuka. Swoją drogą, moi rodzice chcieli nas odwiedzić.

– Dobrze – skinęła głową. – Poproś mamę, żeby upiekła ten swój cudowny sernik, dobrze?

Krzyś się uśmiechnął.

– Pewnie. Uwielbia cię rozpieszczać.

– Tak, twoja mama jest cudowna – Ania pogładziła brzuch. – Dla wnuka zrobi wszystko. Mówiła, iż chce, żeby wyrósł na zdrowego chłopaka, więc mam jeść za dwóch.

– No to niech się stara – zaśmiała się Krzyś.

Młodzi nie żyli w bogactwie, czasem choćby wpadali w długi. Ania nie zdążyła znaleźć pracy po studiach, więc Krzyś utrzymywał rodzinę sam. Ale ten były chuligan nie narzekał – wciąż był gotów na wszystko dla ukochanej.

Minęły miesiące i przyszedł na świat upragniony Jaś. RodzPewnego dnia, gdy Marzena wzięła wnuka na ręce i zobaczyła w jego oczach taką samą euforia życia jak u Krzyśka, w końcu zrozumiała, iż szczęście córki nie zależy od wyboru męża, ale od tego, jak bardzo się kochają.

Idź do oryginalnego materiału