Oczywiście, iż słyszałam opowieści o "habibi" (w języku arabskim oznacza "mój kochany" lub "mój drogi" - red.), czyli czarujących Egipcjanach, którzy w komplementach są mistrzami świata, a w oczach każdej turystki potrafią dostrzec "błękitną lagunę".
Letnia przygoda na urlopie w Egipcie?
Jechałam tam na tydzień z przekonaniem, iż mnie to nie dotyczy. Jestem zwykłą blondynką w średnim wieku, świadomą swoich zalet, ale i upływającego czasu. Nie szukałam przygód ani romansu, a jedynie słońca, chwili oddechu od codzienności i towarzystwa przyjaciółek. Postanowiłam jednak nie zamykać się na innych ludzi.
Pierwszy raz spotkaliśmy Karima przy hotelowym stanowisku z wycieczkami. Wysoki, wiecznie uśmiechnięty, z błyskiem w oku. Opowiadał (oczywiście po angielsku) o przejażdżce na quadach po pustyni tak, jakby to była podróż życia.
Kiedy podeszłam bliżej, by dopytać o szczegóły, spojrzał na mnie i powiedział z powagą: "Twój uśmiech ma więcej słońca niż cała Hurghada. Dla ciebie i twoich przyjaciółek będzie specjalna cena". Zaśmiałam się, bo to było tak banalne, a jednocześnie... miłe. Która z nas nie lubi, gdy ktoś w tak prosty sposób poprawia jej humor? Oczywiście, iż kupiłyśmy wycieczkę.
Drugi akt rozegrał się już na pustyni. Nasz przewodnik dbał, żebym czuła się wyjątkowo. Pomógł mi zawiązać arafatkę, a jego palce na chwilę zatrzymały się na moim karku. Niby przypadek, a jednak. Podczas postoju w wiosce Beduinów, gdy wszyscy pili herbatę, on przyniósł mi kubek osobno, mówiąc cicho: "Twoje oczy są niesamowite. Mają kolor morza o wschodzie słońca".
Przyznam, iż w tamtej scenerii, przy zachodzącym nad górami słońcu, jego słowa brzmiały niemal magicznie. Czułam się, jakbym znowu miała dwadzieścia lat. Moja wewnętrzna maruda na chwilę usnęła pod wpływem tego taniego, ale jakże przyjemnego komplementu.
Wieczorem spotkaliśmy się w hotelowym barze. Karim opowiadał o swojej rodzinie, o marzeniach, o tym, jak ciężko pracuje, by pomóc bliskim. Słuchał z uwagą, gdy mówiłam o swojej pracy i życiu w Polsce. W pewnym momencie chwycił moją dłoń i powiedział: "Jesteś inna niż wszystkie. Jesteś aniołem, który przyleciał do mojego hotelu. Czuję, jakbyś otworzyła drzwi do mojego serca".
To było zdanie żywcem wyjęte z podręcznika uwodzenia, o którym czytałam w artykule. A jednak, w tamtej chwili, w cieple egipskiej nocy, z szumem hotelowego ogrodu w tle, chciałam w to wierzyć. Nie stało się nic więcej. Żadnych nachalnych propozycji, tylko te wielkie, szczere (jak mi się zdawało) oczy i potok pięknych słów.
"Uśmiech, który ma więcej słońca niż cała Hurghada", czyli rzemieślnik przy pracy
Przełom nastąpił dzień przed naszym wylotem. Siedziałam z koleżankami przy basenie, gdy do hotelu przyjechał autokar z nowym turnusem. Z leniwą ciekawością obserwowałam nowo przybyłych. Po chwili do stanowiska z wycieczkami podeszła grupka roześmianych turystek z Niemiec.
I wtedy zobaczyłam Karima w akcji. Podszedł do nich, uśmiechnął się swoim firmowym uśmiechem i usłyszałam, jak mówił do jednej z nich: "Twój uśmiech ma więcej słońca niż cała Hurghada". Chwilę później jego wzrok spoczął na innej kobiecie, a ja, niczym widz w teatrze, usłyszałam tekst: "A twoje oczy... mają kolor morza o wschodzie słońca".
Nie poczułam złości ani żalu. Poczułam raczej rozbawienie i ulgę. To było jak zdemaskowanie sztuczki iluzjonisty. Zobaczyłam nie romantycznego amanta, ale rzemieślnika przy pracy, który powtarza wyuczone formułki z taką samą precyzją, z jaką mechanik wymienia opony.
Wakacje w Egipcie były fantastyczne. Pogoda, jedzenie, zabytki i czas spędzony z przyjaciółkami – bezcenne. choćby ten mały flirt był miłym dodatkiem i połechtał moje ego. Warto jednak pamiętać, iż to tylko część wakacyjnego pakietu.
Można się tym bawić, można z tego czerpać przyjemność, ale nie wolno mylić pięknej, wakacyjnej scenerii z planem tureckiego serialu. Prawdziwe życie rzadko kiedy pisze tak proste scenariusze.