Na tropie smoka Strachoty z Wrocławia. Bestia została namierzona!

nieustanne-wedrowanie.pl 1 tydzień temu

Czy wiedzieliście, iż we Wrocławiu setki lat temu mieszkał smok? Był dużo potężniejszy od tego z Wawelu. Większy, wyższy i być może choćby groźniejszy, a przynajmniej tak głosi podanie o nim. Jednak najciekawsze w tej historii jest, iż to wcale nie legenda, ale fakty. Prawda została zaszyfrowana w tej fantastycznej opowieści i przekazywana ustnie przez wieki kolejnym pokoleniom. Musiałam zdjąć z niej warstwy bajania, aby dobrać się do rdzenia. Dopiero wtedy wpadłam na trop smoka i zaczęłam deptać mu po piętach tak skutecznie, aż dopadłam drania! Jednak zanim dowiecie się jak tego dokonałam, koniecznie musicie poznać legendę o nim…

Legenda o wrocławskim smoku

Była to potężna gadzina, sięgająca łbem aż po same wierzchołki starych drzew, które rosły w borze tym od wieków. Potwór miał olbrzymią szczękę, a w niej paskudne, cuchnące zęby. Wielkie jego cielsko opatrzone długim jaszczurzym ogonem, przemieszczało się wśród tych kniei łamiąc przy tym co mniejsze drzewa, które stanęły mu na drodze. Pradawny jaszczur z Lasu Stachocińskiego we Wrocławiu czerpał swoją siłę z magicznego źródła, co to wybijało na Czosnkowej Łące i zasilało studnię. Woda ta miała cudowne wartości, czyniła bowiem mocarzem każdego, kto z niej zaczerpnął. Korzystała z tego jednak tylko ta ohydna poczwara, ponieważ nie dopuszczała do źródła nikogo więcej. Ludzie z pobliskiej osady bali się podchodzić do studni po wodę, gdyż często śmiałkowie tacy ginęli bez śladu. Gad porywał nie tylko zwierzęta hodowlane, ale i mężczyzn, kobiety i choćby niewinne dzieci. Był wiecznie głodny, a więc polował również nocą, dlatego nikt nie miał odwagi wychodzić z domu po zachodzie słońca.

Smoczy Las we Wrocławiu

Tę straszliwą bestię, siejącą przez wiele lat popłoch wśród ludzi zwano smokiem Strachotą, a wieś położoną niedaleko jego gniazda — Strachocinem. Nikt nie śmiał wchodzić na jej terytorium i nikt nie szukał na niej zemsty, gdyż wszystkich bez wyjątku nieustannie paraliżował strach przed tym gadem, aż któregoś dnia to perfidne monstrum porwało i zeżarło Johanna, syna sołtysa ze Strachocina i wówczas ludzie stwierdzili, iż mają tego dość!

Wtedy podjęto decyzję, iż trzeba zabić potwora. Niestety nikt z miejscowych nie miał w sobie na tyle odwagi, aby podjąć się tak trudnego zadania. I stało się tak, iż całkiem nieoczekiwanie do osady tej przybył pewien młodzieniec, któremu na imię było Konrad. Przepełniała go energia, pragnienie przeżywania przygód i najwyraźniej brakowało mu piątej klepki, gdyż zgodził się, aby wejść do tego wielkiego lasu w celu unicestwienia Strachoty.

Las Strachociński we Wrocławiu

Kiedy zaczął szykować się do drogi, opowiedziano mu dokładnie, gdzie gada najczęściej można spotkać. Dostał również wskazówki co do miejsca jego gniazdowania. Dowiedział się wtedy, iż smok mieszkał w trudno dostępnym miejscu na bagnach i nie przyjmował gości. Pomimo tego jednak Konrad wyruszył w las w celu spotkania się z bestią. Musiał wędrować w kniejach, gdzie teren podmokły i prawie nie było dróg, ale udało mu się dotrzeć do wspomnianej wyżej studni z cudowną wodą. Tam zatrzymał się, a ponieważ był spragniony, zanim rozejrzał się wokoło w celu namierzenia Strachoty, zaczął pić łapczywie. Długo to trwało i w czasie tym spokojnie spożył bardzo dużo tej magicznej cieczy, aż nagle usłyszał wielki hałas między drzewami i zrozumiał, iż oto nadchodzi jego przeciwnik, który właśnie go zauważył. Zwierz zbliżał się wielkimi krokami i ziemia pod nim drżała. Drzewa łamały się pod jego gabarytem. Konrad jednak ani drgnął, gdyż powoli zaczął odczuwać, iż moce zawarte w źródełku zaczynają działać. Rozpierała go bowiem siła, o jakiej wcześniej nie miał pojęcia i to sprawiło, iż czekał na bestię bez najmniejszego lęku.

Po chwili młodzieniec znalazł się w wirze przerażającej walki ze smokiem. Był już wówczas od niego dużo silniejszy, dlatego gwałtownie się z nim rozprawił, przepędzając go na bagna, gdzie padł z osłabienia, nie mając dostępu do magicznego wodopoju. Podobno z głodu Strachota nażarł się trujących grzybów i padł1,ale w innej wersji tej legendy — walczący ze sobą przeciwnicy zmęczyli się wzajemnie i ostatecznie zawarli pokój i zaprzyjaźnili się:

Wkrótce (Konrad) tak się z bestią zbratał, iż mu smok po bułki latał, a żar ze smoczego pyska sycił wiejskie paleniska. Bo nie zawsze trzeba siłą. Czasem może być też miło2

Jakkolwiek skończyła się ta zażarta walka, ostatecznie smok przestał gnębić lokalsów, a Konrad dostąpił nagrody za swój heroiczny czyn. Książę Śląski pasował go bowiem na rycerza i podarował mu Las Strachociński oraz wioskę położoną przy Smoczej Studni. Tam nasz bohater wybudował swój zamek i kazał nazywać się Smokiem Strachotą z Lasu (Draco Strachotą de Silva). Później, już jako szlachcic założył rodzinę i doczekał się potomstwa. Urodziły mu się szczęśliwie cztery córy: Milcza, Paulina, Magdalena i Stanka. Miał też syna Henryka. O tym ostatnim legenda głosi, iż był on na Śląsku bardzo sławnym rycerzem.

Jednak z czasem warownia Strachoty zniknęła z powierzchni ziemi i ślad o niej zaginął w dziejach. Las został osuszony, a magiczne źródełko wyparowało.

Tyle bajania a teraz w drogę! Las Strachociński wzywa!

Kiedy usłyszałam, iż w Lesie Strachocińskim dawno temu mieszkał smok, postanowiłam, iż koniecznie muszę osobiście zlustrować ten teren. Wyruszyliśmy do tych kniei we troje: ja, Ines i Lonek. Najpierw podróżowaliśmy pociągiem ze Środy Śląskiej do Dworca Głównego we Wrocławiu, a potem przesiadłyśmy się na rowery.

Ines osobiście zaplanowała tę trasę w taki sposób, aby była ona lekka miła i przyjemna, dlatego jechałyśmy w zdecydowanej większości wzdłuż brzegu Odry. Rzeczony las i osiedla wokół niego — Swojczyce, Strachocin i Wojnów — to całkiem czytelne w terenie miejsca, które mają dość dobrze udokumentowaną wspólną historię. Zlokalizowane są pomiędzy rzekami: Widawą i Odrą i są najdalej na wschód wysuniętymi osiedlami w tym mieście. Dawniej osady te były jedynie podwrocławskimi majątkami, a nie częścią miasta, jak jest obecnie.

Zanim wieś tę zaczęto nazywać Strachocinem, mówiono o niej Irschotin3. Ponieważ fonetycznie obie nazwy brzmią podobnie, początkowo myślałam, iż druga wyewoluowała z pierwszej. Wydawało mi się to naturalne, ponieważ wiele razy podczas śledztw historycznych spotykałam się z podobną sytuacją, jednak kiedy zaczęłam drążyć temat strachocińskiego smoka, zrozumiałam, iż będzie to bardziej skomplikowane.

Legendy mają tę zaletę, iż w formie ustnie przekazywanej opowieści potrafią ocalić od zapomnienia informacje, których nikt nie zapisał. Gdyby nie one, wiele historii przepadłoby w mrokach historii. W przypadku Strachocina elementy fantastyczne płynnie przenikają się z tym, co rzeczywiste. Dlatego też rozdzielenie tych dwóch wątków stanowiło dla mnie wyzwanie. Po wielu godzinach pracy dotarłam do naprawdę interesujących źródeł i z dumą mogę napisać, iż warto było się tak trudzić.

A teraz posłuchajcie…

Starchocińskie knieje podzielone są na dwie nierówne, owalne części, które przecinają rzeka Piskorna i łąki. To w sporej części las łęgowy. Wilgotny i podmokły. Z grabami, dębami, jesionami, klonami i wiązami w rolach głównej. Mnóstwo tam polan kwiatowych, gdzie rosną cudne konwalie, przebiśniegi oraz kosaćce…

W koronach tamtejszych drzew mieszkają ptaki, a wśród nich dzięcioły, myszołowy, muchówki i krętogłowy. Na ziemi egzystują gady i płazy. Oprócz nich w lesie tym żyją sobie w najlepsze tak jak przed wiekami sarny, dziki, lisy, bobry i kuny. Można natknąć się tam także na żywiące się motylami nietoperze gacki brunatne.

Rzeka Piskorna w Lesie Strachocińskim

Ja, Ines i Lonek przybyłyśmy do tej wrocławskiej enklawy zieleni od strony ulicy Wykładowej. Weszłyśmy na wał, a przed nami na pierwszym planie ukazała się rzeka Piskorna i jej rozlewisko, które tambylcy nazywają Leśnym Jeziorem. Gniazdują w tym miejscu pośród trzcin ptaki wodne. Można podglądać tam czaple siwe i bociany. Poza tym – całkiem nieodpłatnie – przy akwenie koncertują żaby4.

Z wału w kierunku lasu prowadzi wąska ścieżka. Po obu jej stronach trzcina, manna i tatarak. Przy rozwidleniu dróg skręciłyśmy na południe i tam z uporem maniaka próbowałam namierzyć miejsce, gdzie dawnymi czasy znajdował się zamek Konrada Draco Strachoty. Nikt nie wie dokładnie, gdzie go wniesiono i w tej chwili nie istnieją ślady po samej budowli, jednak nie wątpiłam ani przez chwilę, iż realnie jestem w stanie namierzyć plac, na którym stała. Byłam bardzo czujna i bacznie obserwowałam teren, dokładnie go lustrując i badając wszystkie podejrzane wypiętrzenia, których jest tam dojść sporo. Myślałam wtedy, iż mam przecież doświadczenie i spore osiągnięcia w podobnych poszukiwaniach, ale powoli godziłam się z tym iż tym razem, pomimo wielkiego zaangażowania może nie udać mi się niczego ustalić.

W Lesie Strachocińskim

Trochę maszerując, a trochę jadąc rowerami, przemierzyłyśmy ostatecznie cały ten sporych rozmiarów las wszerz i wzdłuż dwukrotnie przekraczając koryto Piskornej do końca mając nadzieję, iż szczęście nam dopisze. Ale nic z tego. Zamku Konrada ostatecznie nie zdołałyśmy odnaleźć. Byłam rozczarowana. To nie tak miało być, żebym musiała opuszczać Las Strachociński z niczym. Te knieje zmęczyły mnie i nic nie dostałam w zamian, a przecież ten cały Konrad, który niby zabił smoka i potem osiedlił się na tym terenie jako rycerz, istniał naprawdę, a razem z nim należąca do niego wieża rycerska.

Rycerz Konrad Draco

Poświęciłam naprawdę wiele godzin, aby przeanalizować godność pierwszego pana na Strachocinie. Początkowo próbowałam dopasować Konrada do któregoś z rodów Ostoja, ponieważ niektóre z ich herbów zawierały wizerunek smoka. To śledztwo zaprowadziło mnie wprawdzie do dziedzica Ściborzyc, pana Strachoty Mikołajewicza herbu Ostoja ze smokiem, który był podkomorzym na zamku księcia mazowieckiego Siemowita I, ale po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, iż to nie jest adekwatny kierunek, więc porzuciłam go i szukałam dalej5

Niedługo potem odniosłam pierwsze sukcesy. Na dokumencie śląskim wystawionym przez Bolesława Rogatkę w marcu 1253 roku, odnalazłam w roli świadka Konrada Smoka (Draco)6.

Ta informacja to niezbity dowód, iż to, co stało się w tych kniejach i na bagnach ponad 800 lat temu nie jest żadną bajką, ale prawdziwą historią. Docierając do tej wzmianki, na której trop naprowadziła mnie rzeczona legenda, ustaliłam, skąd wziął się smok w Lesie Strachocińskim. Był nim niewątpliwie wspomniany rycerz Bolesława Rogatki — Konrad Draco z Irsch. W tym miejscu należy się skupić, bo w podaniu tym, jak już wcześniej wspomniałam, jest bardzo dużo plątaniny historii z tym, co fantastyczne. Fakty i mity nałożyły się na siebie i zrosły przez wieki. Żeby wszystko to poukładać, konieczne jest zrozumienie mechanizmu napędzającego legendy, w których niemal wszystko jest możliwe. W tym konkretnym przykładzie podanie ustne zmieniło Konrada Smoka w bestię z piekielną paszczą i ogromnym ogonem.

Kiedy Draco zjawił się na tym terenie w 1253 roku i założył Irschotin7musiał mieć około 20 lat, inaczej nie pasowano by go na rycerza. Ta informacja w legendzie zdradza, skąd mąż ten przybył okolice Wrocławia. Irsch po niemiecku znaczy jeleń. Irsch to zarówno gmina jak i miejscowość w Niemczech, a dokładnie w Nadrenii. Książę Bolesław Rogatka w czasie swojej wieloletniej wojny o ojcowiznę z bratem Henrykiem naściągał na Śląsk rycerzy niemieckich, aby Ci pomagali mu zwyciężać. Wśród nich był również Konrad z naszej strachocińskiej, podwrocławskiej bajki, który pojawił się na dokumencie książęcym jako świadek w roku 1253. Dokładnie wtedy walczący ze sobą bracia, książęta Bolesław Rogatka i Henryk Biały zakopali topór wojenny na zjeździe we Wrocławiu, aby zadecydować o neutralności swoich księstw względem wojny pomiędzy Węgrami i Czechami. Stosunki między nimi były zatem naturalnie cieplejsze, dlatego znalazła się szansa dla Konrada gołodupca, który przyjechał aż z Irsch na zaproszenie księcia śląskiego, który naobiecywał mu złotych gór w zamian za dobrą służbę. Rogatka ulokował go pod Wrocławiem, dogadując się w tej sprawie z bratem.

Konrad, który pochodził z Irsch nazwał swoje dobra Irschotin, co było w zwyczaju w tamtych czasach, aby założyciel nowej osady nadawał jej miano nawiązujące do miejsca jego pochodzenia.

Wiadomo już, iż rycerza tego zwano Smokiem. Na dokumencie śląskim, gdzie wystąpił w roli świadka, podpisał się z łacińska jako Draco. W tym momencie straciłam trop. Konrad dosłownie wyparował z legendy i prawie straciłam nadzieję na znalezienie jakichkolwiek informacji na jego temat, aż w pewnej chwili wpadłam na bardzo interesujący materiał w sieci, gdzie dostąpiłam wiedzy, która mnie oszołomiła! Był to Herbarz Szlachty Śląskiej. Informator genealogiczno–heraldyczny z 2021 roku8.

W Lesie Strachocińskim

Smok, Draco, Trach…

Przeczytałam tam o tym, iż ród Smoków daje o sobie znać właśnie w roku 1253 na wspomnianym dokumencie księcia Rogatki, ale autor Herbarza, Roman Sękowski nie zapisuje go jako Draco, ale jako Trach. To wiele rozjaśniło. Warto dodać w tym miejscu, iż w roku 1324 na Górnym Śląsku Trachowie pojawiają się w Brzeziu niedaleko Raciborza.

Prawdopodobnie pochodzili oni z Rzymu. Ród ten był od wieków szlachecki i wywodzili się z niego rycerze. Na Śląsku pojawili się w XIII wieku, ale ich herb ze smokiem znany był dopiero w XV stuleciu. Trachowie: Burkhard i sędzia dworski Stafan, pojawiają się również w XIV na dworze Wacława I księcia legnickiego. Dalej historia odnajduje Trachów w roku 1410 na polu bitwy pod Grunwaldem, gdzie po stronie krzyżackiej stanęli Nickiel z Myślinowa koło Jawora i Stefan z Głogowa. W kolejnych wiekach już dużo łatwiej jest odnaleźć przedstawicieli tej familii, gdyż dość często obdarzano ich tytułami szlacheckimi.

Nie łudźcie się jednak, iż dokumenty dostarczą nam więcej informacji o Konradzie z Lasu Strachocińskiego, bo tak się nie stanie. W tym momencie jednak przychodzi nam z odsieczą legenda, która zdradza bardzo wiele o tej postaci. Rycerz Trach został dokładnie opisany w podaniu, gdzie nazywano go — bardzo zasadnie zresztą — Smokiem, który w tych odległych czasach był synonimem diabła. Ale również potworem, bestią i poczwarą.

A teraz moja wersja legendy o smoku Strachocice

Ludzie prawdopodobnie bali się tego rycerza, ich pana i jednocześnie tyrana. Zmuszał on chłopów do ciężkiej pracy, batożył ich i zabierał mienie. W tamtych czasach zasady były takie, iż pańszczyźniany chłop był niewolnikiem. Mieszkańcy Irschotina żyli przez wiele lat w lęku o swoje życie i w poczuciu niesprawiedliwości. Legenda mówi o mordowaniu ludzi. Krzywdzeniu nie tylko mężczyzn, ale również kobiet i dzieci.

Konrad prawdopodobnie rezydował w drewnianej wieży rycerskiej, która otoczona była bagnami, a jego wieś znajdowała się w pobliżu. Być może zagarnął dla siebie wodę ze studni, nie dbając o swoich podwładnych, stąd mit o jej magicznych adekwatnościach. Czyste źródło było wyznacznikiem życia. 800 lat temu, kiedy wszelkiego rodzaju zarazy wylęgały się z brudu, świeża woda była bezcenna.

Tutaj dochodzimy do miejsca, gdzie bestia zostaje namierzona i zgładzona. Podanie głosi, iż to mieszkańcy osady postanowili ją zabić. Oznacza to, iż na Tracha zapadł wyrok i szykowano zamach. gwałtownie pojawił się chętny, aby obalić tyrana. Młody chłopiec o imieniu Konrad, który pragnął sławy, był ambitny i wiedział, iż o ile zabije „smoka”, zostanie nagrodzony. Ta postać rozpaliła moją wyobraźnię bardziej choćby aniżeli sam legendarny gad. Młodzieniec ten wyruszył w knieje i co interesujące — nie zgubił się w nich. Musiał więc bardzo dobrze znać tamte tereny. Ostatecznie dopadł bestię i przepędził ją. Co mogło wydarzyć się później? Jako iż zamach się udał i zamek Tracha został zdobyty, osiadł w nim zwycięzca i nakazał zwać się od tamtej chwili Konradem Draco Strachotą de Silva, co dosłownie oznacza “z lasu”. Czy nazwałby się tak, gdyby z niego nie pochodził?

Las Strachociński\Smoczy Las we Wrocławiu

W tym momencie w dziejach następuje zmiana nazwy miejscowości z Irschotin na Strachocin, co wydarzyło się w roku 1323. Trudno jest zrozumieć, skąd taki pomysł, ale może to jedynie gra słów? Bo przecież w Strachocinie przez cały czas pozostaje Trach. Albo może inaczej: Konrad mógł mieć drugie imię. Przecież Strachota to wariacja Strachomira. Imię oznacza tego, którego trzeba się bać. Ta druga opcja wydaje się rozsądniejsza i nadaje sensu tej opowieści, bo wynika z tego, iż to zwycięzca smoka jest najbardziej przerażający w tej historii.

Nie wydaje mi się jednak, aby młodzieniec ten był kimś zwyczajnym i przypadkowo pojawiającym się w tej osadzie. Do takiego wniosku przywiodły mnie trzy rzeczy.

  • Pierwsza to jego imię. Moim zdaniem nie jest bez znaczenia, iż zarówno pokonany jak i zwycięzca to Konrad. Dawniej naturalne było dziedziczenie imion po przodkach. Dziś również tak jest, ale setki lat temu to zjawisko występowało nagminnie.
  • Druga sprawa to dobra znajomość lasu. Chłopak przybył tam z dalekich stron i tak doskonale się w nim poruszał? Nie sądzę…
  • Po trzecie: pogromca „smoka” nie mógłby osiąść na cudzej ziemi. Osada ta była „wolną posiadłością”. Oznacza to, iż dziedziczyć ją mogli jedynie potomkowie wcześniejszych właścicieli. I tu jest ostatecznie pies pogrzebany!

Jaki z tego wniosek? Czy to możliwe, aby Konrad wygnał z zamku Tracha, swojego ojca? A jeżeli tak, to dlaczego tak postąpił? Powodów mogło być wiele, ale sądzę, iż syn zwyczajnie pragnął władzy. Być może jego rodziciel pastwił się nad nim tak samo jak nad swoimi chłopami i tak zapracował sobie na nienawiść swojego potomka? Albo może po prostu żył już zbyt długo?

Warto zwrócić uwagę również na to, iż w legendzie Konrad nie zabija, ale jedynie przepędza bestię, która dopiero potem umiera w samotności na bagnach. Czyżby sumienie jednak nie pozwalało mu zabić swojego rodziciela? Podanie przekazuje również informację o tym, iż Konrad młodszy napił się wody ze studni przed walką i stał się dużo mocniejszym od smoka, co moim zdaniem oznacza, iż dorósł wreszcie i stał się silnym mężczyzną, którego stać było na taki czyn. Ta legenda to nic innego jak opis planowanego ojcobójstwa.

Kiedy pierwszy Trach osiadł w Lesie Strachocińskim w roku 1253 miał około 20 lat. Kiedy został przepędzony ze swojego zamku w 1323 roku, był już naprawdę bardzo stary. Wtedy jego miejsce zajął rodzony syn o tym samym imieniu i tak narodziła się legenda o strasznym smoku i dzielnym Konradzie, który przepędził bestię. Historia połączyła tych dwóch rycerzy w jedno, a z ich losów ułożyła bajkę… Takie buty!

Bibliografia: 1 https://polska-org.pl/3407103,O_SMOKU_STRACHOCIE_I_SMOCZEJ_STUDNI.html 2 (Ewa Zachara: bajka „Strachota postrach Strachocina”) ,https://www.powiatwroclawski.pl/aktualnosci/nie-ma-smoka-jest-ksiezniczka-czyli-na-marzenia-nigdy-nie-jest-za-pozno.html 3 https://sbc.org.pl/Content/9855/PDF/9855.pdf 4 http://www.parki.org.pl/inne-pozostale/las-strachocinski-we-wroclawiu 5 https://pl.wikipedia.org/wiki/Strachota_Miko%C5%82ajewic_ze_%C5%9Aciborzyc 6http://otworzksiazke.pl/images/ksiazki/rycerstwo_slaskie_do_konca_xiii_w_biogramy_i_rodowody/rycerstwo_slaskie_do_konca_xiii_w_biogramy_i_rodowody.pdf 7 https://atlasmiast.umk.pl/pliki/w 8 https://obc.opole.pl/Content/19267/PDF/herbarzXI.pdf
Idź do oryginalnego materiału