Jeszcze parę miesięcy temu byłam przekonana, iż kapelusz zupełnie do mnie nie pasuje. Myślałam, iż to nakrycie głowy będzie źle wyglądało przy moim typie urody i kształcie twarzy. A chodziło po prostu o znalezienie idealnego modelu. Jesienią coś podkusiło mnie do przymierzenia bordowej fedory. I cała wielka machina zaczęła działać. Co chwilę znajduję kolejną wymówkę, aby kupić nową sztukę. Na kapelusz w pięknym, karmelowym kolorze polowałam bardzo długo, ale za każdym razem albo miał jakąś wadę, albo nie było odpowiedniego rozmiaru. W końcu go dorwałam. Posiadłam w swoje macki, łase na każde nakrycie głowy. A to już trzecia fedora w mojej kolekcji. I już ostrze sobie zęby na następne! Marzy mi się jeszcze kapelusz chociażby w granatowym kolorze, a jeszcze lepiej w ciemnej zieleni. Poszukuję też podobnego fasonu, wykonanego z cieńszego materiału, odpowiedniego na lato. Do luźnej, kwiecistej sukienki, której wizja już powstała w Maminej głowie. Do takiej sukieneczki , w której hasa się boso po zbożach, wspina na drzewo, aby dosięgnąć soczyste, czerwone jabłko. Ach, za bardzo się chyba rozmarzyłam... Intensywnie myślę już o wakacjach, a raczej nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła odetchnąć po kwietniowych egzaminach. I wtedy dopiero zacznę prawdziwe, nowe życie. Uczennicy, której udało się wyrwać ze szponów Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej.
Trencz - Orsay
Spodnie - Orsay
Kapelusz - H&M
Szal - Zara
Botki - Ryłko