Na takich jak ty nie bierze się ślubu

polregion.pl 1 tydzień temu

Dawno temu, w jednym z polskich miast, rozegrała się pewna historia, którą warto opowiedzieć.

Na takie jak ty się nie żenią powiedział spokojnie Krzysztof, patrząc na zrozpaczoną Elżbietę. Są kobiety do miłowania i przyjemnego spędzania czasu, a są i takie, które zachowują się do ślubu. Niestety, ty do tej drugiej grupy nie należysz.

A dlaczego jestem dla ciebie niewystarczająca, Krzysiu? Gotuję, wyglądam dobrze, utrzymuję dom w czystości, jestem kobietą, która cię w pełni zadowala Elżbieta patrzyła na niego zdumiona.

Właśnie dlatego. Jesteś popsuta, rozumiesz? Na takie się nie żenią. Z takimi się tylko spotyka, bez zobowiązań. A żenić wymaga się z uczciwą, nieskalaną dziewczyną, dla której byłbyś pierwszym mężczyzną! Taką, która zgodnie z przysłowiem, gotowa byłaby umyć ci nogi i wypić tę wodę.

Zadowolony, iż ostatnie słowo należało do niego, Krzysztof odwrócił się do ściany i zasnął.

Zaledwie tydzień wcześniej Elżbieta siedziała z przyjaciółkami w kawiarni, rozprawiając o swoich świetnych perspektywach. Tak, trzydziestka na karku, już nie był to wiek młodej dziewczyny, ale miała ustabilizowaną karierę, mieszkanie i samochód, a wyglądała znakomicie. Czas najwyższy wyjść za mąż i założyć rodzinę! Tym bardziej iż miała już kandydata o doskonałym genomie. Krzysztof nigdy nie był żonaty, mieszkał wprawdzie osobno, ale kupił mieszkanie obok matki. Czterdziestka, przystojny, zadbany, prawie bez nałogów, na poważnym stanowisku. Prawdziwy ideał.

Poznali się w gabinecie stomatologicznym, gdzie Elżbieta pracowała. Przyszedł na kontrolę, a spotkał kobietę swojego życia. Tak to czasem bywa.

Elżbieta dużo pracowała przyjmowała zarówno w publicznej przychodni, jak i prywatnie więc na życie osobiste nie starczało czasu. Tego samego wieczoru Krzysztof czekał na nią po pracy z bukietem nie banalnych róż, ale przepięknych piwonii. W lutym! Potem zaprosił ją do restauracji. Tak się zaczęło.

Z jednej strony Elżbieta się martwiła mijał już drugi rok, a oświadczyn wciąż nie było. Przyjaciółki w końcu zaczęły delikatnie sugerować, iż czas zmienić status i założyć obrączkę. Ale Krzysztof się nie spieszył.

Wsłuchawszy się w rady dziewczyn, Elżbieta postanowiła go przyspieszyć. Samodzielnie rozpoczęła poważną rozmowę przed snem i usłyszała w odpowiedzi coś zupełnie niespodziewanego: na takie jak ona się nie żenią!

Co on sobie w ogóle wyobrażał? Potrzebowała pilnie przedyskutować sytuację z mądrzejszymi ludźmi, więc następnego dnia po pracy znów spotkała się z zamężnymi przyjaciółkami w kawiarni.

Wyobraźcie sobie, dziewczyny, nazwał mnie popsutą! Okazuje się, iż na takie się nie żenią!

Jak to, Elka? burknęła Katarzyna. Przecież jesteś piękna, mądra i masz wszystko, czego nie ma niejeden facet.

Powiedział, iż ożeni się tylko z nieskalaną. A ja jestem trzeci sort nie do przyjęcia. I co teraz mam robić, nie mam pojęcia!

Poza tym mnie zadowala. Niegłupi, z pieniędzmi, w łóżku też dobrze.

Elka, rzuć go, póki nie jest za późno zaśmiała się cicho Lidia. Bo ci jeszcze mózgi tak zawróci, iż będziesz latami podnosić samoocenę.

A najlepiej przyprowadź go do nas! Tym bardziej iż mamy z Michałem jubileusz w ten weekend dziesięć lat małżeństwa! Przyjedźcie z twoim Krzysiem, zareklamujemy mu życie rodzinne wtrąciła Katarzyna.

Tak postanowili. Krzysztof, który rzadko gdziekolwiek bywał z Elżbietą, niespodziewanie zgodził się pojechać na imprezę za miasto, do ich domu letniskowego. Za kierownicą też usiadł on. Elżbieta już wyobrażała sobie, jak w końcu trochę odetchnie w towarzystwie przyjaciółek, skoro nie będzie musiała prowadzić samochodu w drodze powrotnej.

Na działce Katarzyny i Michała panowała miła atmosfera. Biegały dzieci dwoje ich własnych i niezliczeni siostrzeńcy, piekły się kiełbaski, a po podwórku hasał psiak Szpicuś mały, energiczny kundelek. Elżbieta patrzyła na niego i myślała, iż ten żywioł musiał gdzieś ukryć baterię.

Przyjęcie rozpoczęło się po południu i trwało do wieczora. Starsze pokolenie rodzice, dziadkowie już poszło do domu, dzieci też się uspokoiły. Przy stole zostali najwytrwalsi Katarzyna, jej mąż, przyjaciółki i Krzysztof. Pili herbatę z jagodowym ciastem i rozmawiali. Zeszło na małżeństwie. I wtedy Krzysztof znów przedstawił swoją teorię.

Powiedzcie mi, Kasia odezwał się słodkim tonem mówicie, iż Elka powinna wyjść za mąż. Ale dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Dlaczego wy macie dziesięć lat małżeństwa, a ona jest sama?

Skąd ja mam wiedzieć odparła zdziwiona Katarzyna. My z Misiem byliśmy młodzi i głupi, pobraliśmy się na trzecim roku. A ona się uczyła, nie miała czasu.

A powiedzcie mi jeszcze jedno wyszłaś za mąż jako czysta i niewinna dziewica?

No i pytania prychnęła Kasia. A mówią, iż to my, lekarze, jesteśmy cyniczni. Nie, nie byłam czysta ani niewinna, byliśmy razem od pierwszego roku, jeżeli cię to interesuje.

Ale poznaliście się, gdy była dziewicą?

Słuchaj, a czemu zostałeś ubezpieczycielem, a nie lekarzem, skoro tak interesujesz się niewinnością? warknął mąż Katarzyny. Moja żona była dziewicą, gdy się poznaliśmy. Wystarczy?

Widzicie, była czysta i nieskalana. Szacunek, dobrze wybrałeś. Ale jak można oświadczyć się kobiecie, która miała przed tobą nie wiadomo ilu mężczyń? Sami pomyślcie! jeżeli jest taka rozwiązła, już splamiła swoją reputację, czy warto wiązać się z nią na stałe?

A co to za rodzina, iż musicie koniecznie dostać nieskalaną dziewicę bez przeszłości? zaśmiała się Liza. Książęta czy co? To dlaczego wmawiasz naszej Elce fałszywe nadzieje? Przecież ona traci na ciebie czas! A mogłaby spokojnie znaleźć porządnego faceta i wyj

Idź do oryginalnego materiału