Na progu późnych lat

newskey24.com 1 dzień temu

Babciu, jutro nie przyjedziemy na twoje urodziny, wybacz powiedział przez telefon Antoni, mąż wnuczki Kasi, wieczorem przed ważnym dniem.

Antosiu, co się stało? zaniepokoiła się Nadzieja Stanisławówna.

Babciu, Kasia właśnie trafiła do szpitala. Nie mogła doczekać się twojego jubileuszu, postanowiła dać ci prezent wcześniej choć jeszcze nie urodziła mówił Antoni, w jego głosie czuć było zarówno niepokój, jak i radość.

Boże, Antosiu, jakaż to radość! A ja się już wystraszyłam. Zadzwoniłeś wieczorem, niezwykła pora. Dzięki, iż dałeś znać. Będę się modlić, żeby wszystko było dobrze z Kasią i moim prawnukiem. Daj znać, jak tylko się urodzi, choćby w nocy i tak nie zasnę.

Dobrze, babciu, zadzwonię.

Po dwóch godzinach Antoni znów się odezwał, tym razem z uśmiechem w głosie:

Babciu, masz prezent na jubileusz prawnuk Jasiek. Kasia czuje się dobrze. Świętuj więc bez nas.

Dziękuję, Antosiu, i za Jaśka, i za życzenia. Przytul mocno Kasię, dzielna dziewczyna.

Nadzieja Stanisławówna kończyła sześćdziesiąt pięć lat. Gości miała niewielu przyjechała druga córka z mężem i synem, jej wnukiem. Do tego przyjaciółki: Wanda i Nina, z którymi pracowała latami w jednym zakładzie. Przyjaźń od młodości.

Siedem lat temu pochowała męża, Leszka. Żyli szczęśliwie, ale los tak chciał, iż odszedł. Mieli jeszcze tyle planów Serce go zawiodło, na emeryturę choćby nie zdążył. Wychowali córkę Alinę, wysłali na studia, teraz mieszka w mieście z mężem.

Nadzieja i Leszek żyli w małym miasteczku, gdzie głównym pracodawcą była duża fabryka. Ona w dziale księgowości, on jako inżynier. Poznali się właśnie tam. Młody, przystojny specjalista przyjechał z innego miasta i zauważył w stołówce uśmiechniętą dziewczynę. Po obiedzie zatrzymał ją przy wyjściu.

Panno Nadziejo, poznajmy się. Jestem Leszek, choć koledzy wołają na mnie Lech.

Nadzieja odparła, rumieniąc się lekko.

Piękne imię. Może poczekam na ciebie wieczorem? jeżeli masz czas.

Mam odpowiedziała i poszła za koleżanką.

Spotkali się, poszli do parku. Ona pracowała od niedawna po studiach, on dopiero zaczynał karierę. Mówili o rodzinach, marzeniach. On pochodził ze wsi, ona miejscowa.

Później przedstawił się rodzicom, przynosząc kwiaty i wódkę. Spodobali mu się od razu.

Nadziu, twoi rodzice są cudowni powiedział później.

Widać, iż i ty im się podobasz roześmiali się.

Wkrótce wzięli ślub. Rodzice urządzili huczne wesele, jego rodzina przywiozła wiejskie przysmaki. Mieszkali razem w rodzinnym domu, choćby gdy urodziła się Alina. Życie płynęło spokojnie, aż do śmierci rodziców, a potem Leszka.

Nadzieja długo tęskniła. Ale czas leczy rany.

Jubileusz minął cicho. Córka wróciła do swoich spraw. Przyjaciółki zostały dłużej, ale i one odeszły. Gdy Nadzieja wróciła do domu, zobaczyła przed domem starszego mężczyznę, grzebiącego pod maską malucha.

Przepraszam, może pani potrzyma latarkę? Sam nie dam rady poprosił.

Pomogła, ale samochód nie chciał zapalić.

Dziękuję, chyba zostanę tu na noc westchnął.

Nadzieja spojrzała przez okno. Żal się jej zrobiło. Wyszła i zaproponowała:

Niech pan u mnie przenocuje.

Mężczyzna Wiesław przyjął zaproszenie. Gdy zobaczył zastawiony stół, wybiegł i wrócił z słoikiem miodu.

Dla solenizantki! uśmiechnął się.

Siedzieli do późna, rozmawiając jak starzy znajomi. Rano go nie było tylko miód na stole.

Ale po południu zapukał do drzwi z kwiatami i lampką wina.

Nie mogłem nie podziękować powiedział.

Teraz mieszkają razem. Wiesław ma pasiekę w pobliżu, jeździ tam z Nadzieją. Czasem nie wierzy, iż w jej wieku można jeszcze znaleźć miłość. Ale los bywa łaskawy.

Idź do oryginalnego materiału