Na Krecie mają nowy pomysł na naciąganie turystów. Polacy już się nabrali

natemat.pl 1 dzień temu
Grecja to jeden z ulubionych kierunków na wakacyjne wyjazdy Polaków. Jeszcze do października można tam liczyć na przyjemną, bo słoneczną i ciepłą aurę. Ostatnie chwile lata próbują tam jednak wykorzystać nie tylko turyści, ale i naciągacze.


Spośród licznych greckich wysp Polacy upodobali sobie zwłaszcza dwie. Obok Rodos jest to słynąca z jednych z najpiękniejszych plaż w Europie Kreta. I to właśnie przy najbardziej znanej plaży na wyspie pojawił się sprytny oszust, przed którym ostrzega polska turystka.

Nowy sposób naciągania turystów na Krecie. Polka ostrzega


Chcąc zwiedzić Kretę najlepiej jest wypożyczyć auto lub skutery, aby móc swobodnie się przemieszczać między kolejnymi ciekawymi punktami. Jednym z najważniejszych jest wizyta na różowej plaży Elafonisi. Jednak uważajcie, bo na kierowców czeka tam sprytny naciągacz.

Jak informuje tiktokerka @stylebynatalia, po przyjechaniu na miejsce na podróżnych czeka ogromny znak. Informuje on, iż droga do słynnej plaży jest zamknięta, a wy powinniście zostawić samochód na najbliższym możliwym parkingu. Tuż obok tej informacji stoi także pan w kamizelce, który nie pozwala wam jechać dalej. Tylko iż to wszystko jest oszustwem, bo droga nie jest zamknięta ani w remoncie.

"Droga wcale nie jest zamknięta. I jadąc dalej prosto, ok. 300 m, traficie na ogromny parking, za który płacicie 5 euro i możecie sobie stać cały dzień. I wtedy z tego parkingu do samej plaży macie ok. 10 minut do zejścia, a nie 15 czy 20, parkując na samym początku u tego pana, który postawił sobie fake znak" – wyjaśniła tiktokerka.

Dla niektórych turystów było już za późno. Polacy dali się nabrać na urlopie w Grecji


Plaża Elafonisi jest świetnie znana, a na miejscu nie brakuje polskich turystów. Pod filmikiem opublikowanym na TikToku wiele osób przyznało, iż dało się nabrać na znak o zamkniętym przejeździe i zostawiło auto na parkingu u naciągacza.

"My chcieliśmy jechać dalej to ten Pan blokował nam drogę, ale ładnie mu pomachaliśmy i pojechaliśmy na parking dalej i płaciliśmy 3 euro bo wystarczyło kupić miodek od pana z budki", "Mnie uprzedził lokalny restaurator dzień wcześniej i faktycznie gościu nam prawie drogę zablokował przed maską ale go wyminęliśmy i oczywiście dalej dostępny parking przy samym wejściu na plażę" – pisali kolejni internauci.

Inni nie mieli tyle szczęścia. "Daliśmy się nabrać niestety...", "nabraliśmy się tydzień temu", "dałam się nabrać miesiąc temu" – przyznawały oszukane osoby. Jak widać, naciągacz grasuje tam od dłuższego czasu i warto na niego uważać.

Idź do oryginalnego materiału