Kinga spieszyła się do domu. Była już dziesiąta wieczorem, miała ochotę jak najszybciej znaleźć się w domu, zjeść kolację i położyć się spać. Była wykończona po całym dniu. Mąż już był w domu, kolacja gotowa, a synek najedzony.
Kinga pracowała w małym salonie fryzjerskim i tego dnia miała dyżur. Posprzątała wszystko po pracy, włączyła alarm, zamknęła drzwi – i tak się trochę spóźniła.
Droga do domu prowadziła przez mały skwerek. Zwykle było tam spokojnie i cicho. W dzień na ławkach siedziały starsze panie, a wieczorem nikogo nie było, a przynajmniej światło się paliło, więc nie było strasznie.
Ale tego dnia jedna z ławek nie była pusta. Przytulone do siebie siedziały tam dzieci – chłopiec około 9-10 lat i dziewczynka może pięcioletnia. Kinga zwolniła kroku i podeszła do nich.
— Co tu robicie? Jest już późno! Powinniście iść do domu!
Chłopiec spojrzał na nią uważnie, pogłaskał dziewczynkę po głowie i mocniej przytulił.
— Nie mamy dokąd iść. Wygania nas ojczym.
— A gdzie wasza mama?
— Z nim. Pijana.
Kinga nie zastanawiała się długo.
— Wstawajcie, pójdziecie ze mną. Jutro się tym zajmiemy.
Dzieci niepewnie wstały. Kinga wzięła dziewczynkę za rękę, a drugą podała chłopcu.
Tak zaprowadziła ich do domu. Wytłumaczyła wszystko mężowi i dwunastoletniemu synkowi. Oni, znając jej dobre serce, nie pytali wiele, tylko pokazali dzieciom, gdzie się umyć, i posadzili ich przy stole. Głodne dzieci nieśmiało, ale z apetytem zjadły wszystko, co im podano.
Później Kinga wyszła do sąsiadki, której córka chodziła do pierwszej klasy, i poprosiła o jakieś ubrania dla dziewczynki. Sąsiadki uzbierały sporo rzeczy, bo przecież w każdej rodzinie zostaje mnóstwo ubrań po wyrośniętych dzieciach.
Kinga wykąpała Marysię – tak miała na imię dziewczynka – i ubrała ją w czyste rzeczy. Chłopiec, Antoś, umył się sam i też dostał czyste ubrania, które zostały po synu Kingi.
Położyła ich razem w salonie na kanapie, bo Marysia ani na chwilę nie odstępowała brata, a on co chwilę ją przytulał i przyciskał do siebie.
Zmęczone i najedzone dzieci gwałtownie zasnęły na czystej pościeli. Kinga posłała synka spać, a sama z mężem długo szeptem rozmawiali, co dalej robić.
Rano wstała wcześnie. Odprowadziła męża do pracy – sama miała zmianę popołudniową.
Dzieci się obudziły. Nakarmiła je śniadaniem i postanowiła odprowadzić do domu. Ich wyprane i wysuszone w nocy ubrania spakowała w torbę i dała im ze sobą.
Dzieci zaprowadziły ją do domu, który był całkiem blisko. Mieszkanie na trzecim piętrze stało otworem. Weszły i zatrzymały się w progu. Kinga stanęła obok. Chciała spojrzeć tej kobiecie w oczy, zapytać, o czym myślała całą noc, gdy dzieci nie było w domu.
Z pokoju wyszła wciąż młoda, ale zaniedbana kobieta z dużym sińcem pod okiem. Obojętnie spojrzała na dzieci i powiedziała:
— A… wróciliście… A to kto?
— To ciocia Kinga. Spaliśmy u niej.
— A… no dobrze.
I wróciła do pokoju. Kinga była w szoku. To miała być matka?!
Ale nagle kobieta wróciła i powiedziała do Kingi:
— Chodź na kuchnię.
Kinga poszła. Ku jej zdziwieniu, choć bardzo skromnie, było czysto. Nigdzie nie leżały żadne rzeczy, naczynia były umyte, podłoga też nie była brudna. choćby jej szlafrok, choć stary i z urwanymi guzikami, był czysty.
— Siadaj.
Kinga usiadła. Kobieta usiadła naprzeciw, patrząc na nią spod podbitego oka, i spytała:
— Masz dzieci?
— Tak, syna, dwanaście lat.
— Słuchaj… jeżeli coś mi się stanie, nie zostawiaj moich dzieci, zajmij się nimi. Są dobre.
— A ty? Zamierzasz je zostawić?
— Już nie potrafię przestać. Próbowałam nie raz. A ten i tak nie pozwoli.
Skinęła głową w stronę pokoju, skąd dochodziło chrapanie.
— Idź na policję!
— Byłam. Posiedzi 15 dni, wróci i jeszcze mocniej mnie pobije. A ja już bez alkoholu nie potrafię żyć. Piję codziennie. A on wyrzuca dzieci z domu. Nie jest ich ojcem.
— A gdzie ojciec?
— Utonął, jak Marysi był roczek. Od tego czasu piję.
— Nie pracujesz?
— Myłam podłogi w sklepie. W zeszłym tygodniu zwolnili mnie za nieobecności.
— A on?
— Dorabia. Jakoś sobie radzimy.
Spojrzała uważnie na Kingę i jeszcze raz poprosiła:
— jeżeli coś się stanie, nie zostawiaj ich, proszę. Widzę, iż jesteś dobra. Chociaż odwiedzaj ich w domu dziecka.
Kinga wstała i podeszła do drzwi. Jej głowa nie potrafiła ogrzKinga zamknęła drzwi za sobą, a łzy popłynęły jej po policzkach, wiedząc, iż od tej chwili życie tych dwojga dzieci już na zawsze będzie częścią jej rodziny.