Dzisiaj, idąc do sklepu, niespodziewanie rozpoznałam w starszej kobiecie, która szła mi na spotkanie, matkę mojej pierwszej wielkiej miłości. Ku mojemu zdumieniu, ona również mnie poznała i nie potrafiła powstrzymać łez.
Po raz pierwszy od dziesięciu lat przejeżdżałam przez ulice mojego rodzinnego miasteczka, maleńkiej wioski na Podlasiu. Choć teraz podróżowałam drogim samochodem, wcale nie czułam się pewnie, wracając tutaj: fala przykrych wspomnień z dzieciństwa zalała moje myśli. Dawno temu przysięgłam sobie, iż nigdy tu nie wrócę, a jednak wciąż coś ciągnęło mnie z powrotem do miejsca, w którym się urodziłam i dorastałam.
Wychowała mnie mama, Helena, bo ojciec zmarł, zanim skończyłam trzy lata. Znałam go tylko ze zdjęć. Żyłyśmy skromnie: Helena pracowała jako weterynarz w okolicy, ale nie miała czasu w własny ogródek i nie zarabiała wiele.
Nie martw się, skarbie mawiała często. Dopóki jesteś zdrowa i szczęśliwa, reszta jakoś się ułoży.
Wyrosłam na piękną młodą kobietę, co czyniło mnie pożądaną partią, choć bez posagu. Na wiejskim festynie poznałam chłopaka o imieniu Marek z pobliskiego miasteczka. Dla mnie to była pierwsza, prawdziwa miłość, co niepokoiło moją matkę. Marek pochodził z zamożnej rodziny, a Helena bała się, iż porzuci mnie, gdy pierwsza fascynacja minie. Uspokajałam ją byłam przekonana, iż Marek jest szczery i iż pieniądze nie mają dla niego znaczenia. Po pół roku spacerów i spotkań przyszedł z rodzicami prosić o moją rękę. ale gdy tylko jego matka zobaczyła nasz skromny dom, zbladła. Nie powiedziała słowa, ale zasiała niepokój w moim sercu.
Wesele w
















