Dokładnie tydzień temu, 11 lutego, na facebookowej grupie "Grupa Spotted: Ostrów Wielkopolski" pojawiło się słynne zdjęcie. Nie był to fotomontaż. Do Biedronki znajdującej się przy ul. Konopnickiej w Ostrowie Wielkopolskim pojechały inspektorki sanepidu i choć samych myszy nie zauważyły, to w sklepie znalazły odchody gryzoni (prawdopodobnie było ich więcej).
Sklep został zamknięty na czas nieokreślony, a osoba odpowiedzialna za tę placówkę dostała 500 zł mandatu. Pracownicy sklepu razem zewnętrzną firmą posprzątali sklep, a także przeprowadzono przynajmniej dwie deratyzacje. W piątek, 14 lutego, został ponownie otwarty.
Klienci dostępem do tej Biedronki nie cieszyli się jednak długo, o czym też pisaliśmy w NaTemat. Jak informował ostrow24.tv, zaledwie dzień po tym, jak sklep został otwarty, na półce z pieczywem znów pojawił się gryzoń. Placówka zareagowała szybciej. Na szybie najpierw pojawiła się informacja o przerwie technicznej do 10:30. Później zamieniono ją na kolejną, tym razem z napisem "awaria sklepu".
Tym razem to nie klient, a personel sklepu zauważył gryzonia. "Całe pieczywo wypieczone w sklepie zostało zutylizowane. W placówce przeprowadzono deratyzację przez profesjonalną firmę, wykorzystując wszelkie dostępne na rynku metody oraz gruntownie ją posprzątano" – przekazał "Faktowi" Wojciech Kondej, starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka, odpowiedzialny za sklepy w Ostrowie Wielkopolskim.
Pechowa Biedronka w Ostrowie Wielkopolskim po raz kolejny otwarta. Sieć ma tam poważny problem z myszami
Sklep skontrolowano w niedzielę i wszystko było już w porządku, więc w poniedziałek (17 lutego) został ponownie otwarty. Nie wiadomo jednak, czy sytuacja się nie powtórzy, bo sam przedstawiciel sieci przyznaje, iż w tamtym miejscu (zresztą nie tylko tam, bo plagi gryzoni są w wielu miejscach kraju) jest "problem z gryzoniami".
– Jak informują nas sami klienci, w całej okolicy, w której znajduje się sklep, w ostatnim czasie zgłaszany jest problem z gryzoniami, który nasila się zwłaszcza w przypadku spadku temperatur, co ma miejsce w ostatnich tygodniach – wyjaśnił.
Dlatego też Biedronka zdecydowała się na częstsze kontrole firm zewnętrznych, "które rutynowo, po każdej interwencji, kontrolują sklep", by zapobiec takim sytuacji. Nic dziwnego, bo myszy to nie tylko problem finansowy (konieczna utylizacja jedzenia, a zamknięcie sklepu to zerowe obroty), ale i społeczno-zdrowotny: mogą roznosić niebezpieczne wirusy i bakterie (m.in. leptospiroza, salmonelloza, hantawirus). W ślinie, moczu lub odchodach.