«Myślisz tylko o sobie! A Zosia w życiu nie widziała prawdziwego morza!» — z wyrzutem wybuchnęła Kasia, desperacko próbując sprawić, by mąż zrozumiał jej uczucia przed wyjazdem.

twojacena.pl 19 godzin temu

Myślisz tylko o sobie. A Weronika nigdy w życiu nie widziała prawdziwego morza! z wyrzutem wybuchnęła Kinga, desperacko próbując zmusić męża, by zrozumiał jej uczucia przed wyjazdem.
Jutro wyjeżdżam do mamy na działkę. Na tydzień, a może i dłużej. A kto będzie prał i prasował twoje koszule to nie moja sprawa.
Co znaczy wyjeżdżasz? Myślałem, iż zostaniesz w domu. W końcu porządnie posprzątasz.
Nie, zdecydowałam, iż lepiej odpocznę u mamy.
Krzysztof siedział przy kuchennym stole z kubkiem kawy i udawał, iż czyta wiadomości w telefonie. W rzeczywistości uważnie śledził każdy ruch żony, wyczuwając napięcie w każdym jej geście.
Myślisz tylko o sobie. A Weronika nigdy w życiu nie widziała prawdziwego morza! powtórzyła Kinga, czując, jak gniew i żal wzbierają w niej od trzech dni.
Wszystko zaczęło się od kolejnej dyskusji o wakacjach. A raczej od odmowy Krzysztofa wyjazdu nad morze.
W tym roku po raz pierwszy od dawna mieli czas i oszczędności. Kinga marzyła o tej podróży od lat. Ostatni raz byli w Sopocie dziesięć lat temu, we dwoje. Od tamtej pory urodziła się Weronika, która w swoim krótkim życiu nie widziała jeszcze morskich fal z białą pianą.
Kinga też pragnęła słońca i ciepłego piasku. Nie przeszkadzał jej zapach kremu do opalania, skrzypienie leżaków ani choćby te wszechobecne krzyki na plaży.
Ale Krzysztof znów się uparł:
Mówiłem ci, iż nie znoszę takiego wypoczynku! Te tłumy, upał, piasek w butach Wolę spokój na wsi. Tu jest chłodno pod klimatyzatorem i zero zamieszania.
Myślisz tylko o sobie. A Weronika nigdy nie widziała morza! powiedziała Kinga, mając nadzieję, iż chociaż to poruszy duszę męża.
Po co jej morze? Mamy przecież świetny basen w ogrodzie! machnął ręką, wciąż wpatrzony w ekran.
Kinga nerwowo poprawiła córce bluzkę, zapięła zamek w plecaku i odsunęła na bok worek z zabawkami. Na stole leżała lista: stroje kąpielowe, klapki, czapka z daszkiem, książka z bajkami, piłka Wszystko było gotowe, tylko w sercu wciąż brakowało spokoju.
Krzysztof przez cały czas siedział, leniwie przewijając wiadomości. Od pół godziny choćby nie zapytał, czy potrzebuje pomocy. Ani z pakowaniem, ani z Weroniką, ani z drogą. I to było gorsze niż każda kłótnia.
Mamo, zabrałyśmy okularki do pływania? dziewczynka pociągnęła matkę za rękę.
Tak, są w twoim plecaku, kotku. Kinga wymusiła uśmiech, choć w środku czuła niepokój.
Słuchaj, może jednak was podwiozę? nie odrywając wzroku od telefonu, rzucił Krzysztof.
Kinga spojrzała na niego ze zdziwieniem, w którym mieszały się zmęczenie, złość i odrobina nadziei.
Nie trzeba. Damy radę same. Krótko skinęła głową, chwyciła kluczyki i wyszły z córką na zewnątrz.
Wanda Stańczyk stała przy furtce w kwiecistym fartuchu, z pęczkiem koperku w dłoni. Zauważyła samochód z daleka i pospieszyła na spotkanie.
Moje skarby przyjechały! zawołała radośnie, pomagając wyciągnąć z bagażnika siatkę z zakupami.
Weronika od razu pobiegła do domu, wiedząc, iż babcia, jak zawsze, przygotowała jej ulubione naleśniki. Kinga wniosła rzeczy, a potem powoli opadła na ławkę przed domem.
Wanda postawiła przed wnuczką talerz z naleśnikami i truskawkowym dżemem, a sama wyszła na ganek.
Coś się stało? spytała łagodnie.
Kinga długo milczała. W końcu odgarnęła włosy za ucho, westchnęła i opowiedziała wszystko. O odmowie męża, o jego obojętności, o tym cholernym basenie, który miał zastąpić cały świat. O tym, jak wciąż ustępuje, by zachować pozory szczęśliwej rodziny.
Wanda słuchała uważnie, nie przerywając. Potem mocno ścisnęła dłoń córki i cicho powiedziała:
Córeczko, masz prawo do szczęścia, do odpoczynku i do wsparcia. Zostaniecie u mnie na weekend?
choćby nie zabrałam ze sobą ubrań
Nic nie szkodzi. Coś znajdziemy. Przez dziesięć lat ani grama nie przytyłaś, więc wszystko będzie pasować.
Tak się stało. Kinga z przyjemnością zajęła się ogródkiem podlała grządki, spulchniła ulubione kwiaty mamy i nasyciła się malinami. Wieczorem pluskały się z Weroniką w basenie, piły kompot i słuchały świerszczy.
Krzysztof dopiero wieczorem przypomniał sobie, iż żona miała wrócić. A adekwatnie przypomniał sobie wtedy, gdy potrzebował samochodu, ale kluczyków nie było na swoim miejscu.
Kiedy wracasz? w słuchawce zabrzmiał jego niezadowolony głos.
Dziś nie wracam. Jutro.
Co znaczy jutro? Potrzebuję auta. Chciałem pojechać do Darka.
Weź taksówkę. Jutro będzie za późno, nie pojadę nigdzie. Kinga wiedziała, iż zaraz zacznie krzyczeć, więc po prostu rozłączyła się.
Wyciszyła telefon i położyła ekranem do dołu na parapecie. I tak już zmarnowała wystarczająco dużo czasu. Krzysztof teraz wściekał się w mieszkaniu, wśród brudnych kubków i swoich ważnych spraw.
Gdy Weronika, zmęczona zabawą w wodzie, w końcu zasnęła w pokoju z otwartym oknem, Kinga i Wanda usiadły na werandzie. Powietrze było miękkie, pachnące kwiatami i świeżo skoszoną trawą. Wokół panowała cisza, przerywana tylko cykaniem świerszczy.
Wiesz, mamo Kinga przycisnęła do siebie kubek z ciepłym mlekiem. Nie wymagam od Krzysztofa wiele. Tylko odrobiny uwagi. Żeby powiedział: Jesteś zmęczona? Pomogę. Chcesz nad morze? Jedziemy.
Krzysztof zawsze był oszczędny w okazywaniu uczuć. Wanda westchnęła.
Nie marzę choćby o kwiatach. Chcę tylko, żeby zauważał mój codzienny trud. Przecież nie jesteśmy sobie obcy
Nie jesteście. Tylko gdy ktoś jest z nami zbyt długo, zaczynamy go traktować jak mebel. Wanda spojrzała w niebo. Trzeba mu

Idź do oryginalnego materiału