Muszę ci wszystko wyjaśnić, córeczko…

twojacena.pl 1 dzień temu

Muszę ci wszystko wyjaśnić, córeczko…

– Smacznego! – powiedziała Ewa, siadając do stołu. Każdy w rodzinie miał swoje ulubione miejsce. Mąż zawsze siedział twarzą do okna, dwunastoletnia Zosia naprzeciwko, a Ewa, jak przystało na gospodynię domu, między nimi, plecami do kuchenki i zlewu.

Uwielbiała te wieczorne chwile, gdy cała rodzina zbierała się przy stole. Rano wszyscy się spieszyli – do pracy, do szkoły, nie było czasu w rozmowy. Ewa z mężem jedli obiady w pracy, a Zosia w domu lub u koleżanki, której babcia piekła pyszne drożdżówki i gotowała barszcz z uszkami. Więc jedyna okazja, by usiąść razem, porozmawiać spokojnie, omówić różne sprawy, była dopiero przy kolacji.

Ewa zawsze marzyła o szczęśliwej rodzinie. Owszem, miała mamę, ojca, potem ojczyma i siostrzyczkę, ale czuła się jakby na uboczu, osobno. Czasem tak bywa.

Ojca pamiętała słabo. Nie krzyczał, nie stroił jej burd, najczęściej milczał, ale patrzył na nią chłodno i obojętnie. Pewnie dlatego trochę się go bała. Mama też nie była rozmowna. Jej usta zawsze były zaciśnięte, nigdy się nie uśmiechała.

Kiedy Ewa wyszła za mąż, stworzyła własną rodzinę i wprowadziła zasadę: wspólne posiłki w weekendy i kolacje w tygodniu. Nie chodziło o to, by tylko siedzieć przy stole, ale by dzielić się wiadomościami, rozmawiać, planować.

Gdy zaspokoili głód, Ewa zapytała:

– Gdzie pojedziemy na wakacje? Trzeba już zdecydować, kupić bilety, zarezerwować nocleg, bo wszystko zostanie wykupione.

– Może spędzimy urlop u moich rodziców na działce? Tata prosił o pomoc z płotem i dachem – zaproponował Marek.

– Eee… Ja chcę nad morze! – jęknęła niezadowolona dwunastoletnia Zosia.

– Żeby jechać nad morze, trzeba mieć pieniądze, a my jeszcze spłacamy kredyt. I opony w samochodzie trzeba wymienić. Na działce zaoszczędzimy sporo. Możemy gdzieś podjechać, na przykład nad Zalew Zegrzyński. Latem tam jest super.

Zosia i tata równocześnie spojrzeli na Ewę, czekając na jej propozycję.

– Zgodzę się z tatą. Choć nad morze też bym chętnie pojechała.

– No właśnie, o to mi chodzi! – ucieszyła się Zosia.

W tym momencie zadzwonił telefon.

– Twój – powiedział Marek, wkładając do ust ostatni kawałek schabowego.

Ewa odłożyła widelec i poszła do pokoju. Dzwoniła mama.

– Mamo, co się stało?

– Nie przeszkadzam? Ewuniu, musimy porozmawiać. Przyjedź – krótko powiedziała mama.

– Teraz? Źle się czujesz? – zaniepokoiła się Ewa.

– Wszystko w porządku. Przyjedź. – Mama się rozłączyła.

– Co się stało? – zapytał mąż, gdy Ewa wróciła do kuchni.

– Mama dzwoniła, prosiła, żebym przyjechała, chce porozmawiać. Czuję, iż to znowu przez Alicję.

– No to trzeba jechać. Zawiozę cię.

– Nie, pojadę sama. jeżeli coś, to po mnie przyjedziesz?

– Oczywiście.

Ewa gwałtownie się spakowała i wyszła. Mieszkali niedaleko mamy, kilka przystanków autobusem. Całą drogę Ewa zastanawiała się, co tak pilnego się stało. Mama nigdy nie radziła się jej, a teraz nagle chce pogadać. Przeczucie podpowiadało, iż to nic dobrego.

Mama otworzyła drzwi i od razu było widać, iż jest poważnie zdenerwowana.

– Chodź do kuchni. Herbaty napijesz się? – zapytała mama.

– Właśnie wstałam od stołu – machnęła ręką Ewa.

Kuchnia u mamy była ciasna. Stół stał bokiem do lodówki, nie dało się usiąść naprzeciwko. Więc siedziały pod kątem. Gdy mama zbierała myśli, Ewa przyglądała się jej napiętej twarzy z drobnymi zmarszczkami. Czy tylko jej się wydawało, iż od ostatniego spotkania przybyło ich jeszcze więcej? Mama nerwowo kręciła w palcach jakąś wstążkę. Ewa położyła dłoń na jej rękach.

– Mamo, uspokój się. O czym chciałaś porozmawiać? – zapytała łagodnie.

– Alicja dzwoniła… – zaczęła ostrożnie mama.

– Wiedziałam – nie wytrzymała Ewa.

Mama spojrzała na nią z wyrzutem.

– Co się stało tym razem? Mów – przynagliła ją Ewa.

– Pieniędzy chce.

– Tak? Ile?

– Dziesięć tysięcy.

– Po co jej? Wyszła za tego bogatego Turka, pamiętasz, jak się tu przechwalała?

– Coś z biznesem Emira się stało. Jest winien dużą sumę. Albo go oszukali, albo okradli. Nie zrozumiałam. Pieniądze są potrzebne natychmiast, inaczej go zabiją.

– Nie wielka strata – uśmiechnęła się gorzko Ewa.

– Ewuniu… – upomniała ją mama.

– No dobra, milczę. Ale skąd my mamy takie pieniądze? Zapomniała, jak tu żyjemy? Przecież chwaliła się, iż jej Emir bogaty, iż jego ojciec ma poważny interes. Jego ojciec nie może pomóc synowi? Tam pewnie pełno krewnych. Zawsze podejrzewałam, iż z nim coś nie tak.

– Alicja powiedziała, iż Emir sprzedał dom, mieszkają u jego rodziców. Ojciec już częściowo spłacił dług, ale brakuje jeszcze dziesięciu tysięcy.

– Dolarów? Euro? – skrzywiła się Ewa.

– Złotych. Już podjęłam decyzję. Sprzedam mieszkanie. Ale boję się, iż sama nie dam rady. Dlatego cię wezwałam, żebyś pomogła mi z sprzedażą.

– Mamo, co ty mówisz? Sprzedać mieszkanie, i to w pośpiechu! Zrozumiałabym, gdyby Alicka wpadła w tarapaty, ale chcesz sprzedać mieszkanie, żeby pomóc Emirowi. A sama gdzie będziesz mieszkać?

– Myślałam, iż do was się wprowadzę, jeżeli przyjmiecie – cicho powiedziała mama i rozpłakała się.

Ewa siedziała, nie wiedząc, co powiedzieć. Alicja zupełnie straciła rozum, jeżeli zrzuciła na mamę taki ciężar. O czym ona w ogóle myśli?

– Mamo, nie płacz, coś wymyślimy. Może lepiej, żeby Alicja wróciła tu, póki Emir rozwiąże swoje problemy? Na bilet jakoś jej uzbieramy.

– Nie może. Dziecka się spodziewa – wyszeptała mama między łzami.

– Znowu?! I akurat teraz – załamała ręce Ewa.

– Już podjęłam decyzję.Ewa wróciła do domu z ciężkim sercem, ale postanowiła, iż tym razem nie zostawi mamy samej z Alicją, bo rodzina to jedyna rzecz, która naprawdę ma znaczenie.

Idź do oryginalnego materiału