Musieliśmy zmienić zamki, aby teściowa przestała rządzić w naszym mieszkaniu.

newsempire24.com 18 godzin temu

Musiałem zmienić zamki, żeby teściowa przestała rządzić w naszym mieszkaniu

Z żoną jesteśmy oficjalnie małżeństwem od roku. Przez cały ten czas matka mojej żony zachowywała się, jakby nie mogła pogodzić się z faktem, iż jej córka wybrała nie według jej scenariusza. Otóż marzyła, żeby wydać ją za syna jakiegoś potentata, żeby nie tylko tonęła w luksusach, ale i ciągnęła ją za sobą w ten raj dobrobytu. Skąd u niej takie ambicje – tajemnica. W rzeczywistości mamy przeciętne zarobki: na początku mocno zacisnęliśmy pasa i wzięliśmy kredyt, teraz mieszkamy w moim kawalerku, a nowe mieszkanie wynajmujemy. W planach mamy kupno samochodu. Zwyczajne życie, jak u większości młodych par. Bez fanaberii, ale też nie na skraju wytrzymałości.

Teściowa jednak uparcie ignoruje rzeczywistość i wciąż snuje swoje fantazje. Nie ustaje w próbach zniszczenia naszego związku. Jej metody zadziwiają: znajdowała ślady szminki na moich koszulach, ubrania pachniały damskimi perfumami, a w torbie żony nagle pojawiały się nadprogramowe prezerwatywy. Oczywiście, kończyło się kłótniami i nieufnością. Na szczęście za każdym razem wyjaśnialiśmy sprawę, ale posmak zostawał.

Niedawno dostałem propozycję pracy w sąsiednim mieście na kilka miesięcy – otwierali nowy oddział, a kierownictwo powierzyło mi organizację startu. To była szansa na awans, więc zgodziliśmy się. Wyjechałem, żona została sama i żyła normalnie.

Po kilku dniach zaczęła zauważać dziwne rzeczy: przedmioty nie na swoim miejscu, wyraźne ślady grzebania w szafie. Najpierw pomyślała, iż może wpadłem po coś, bo droga nie daleka. Zadzwoniła – byłem zaskoczony i zapewniłem, iż nie byłem. Godzinę później oddzwoniłem. Głos miałem ponury, bo domyśliłem się, iż to pewnie moja matka. Kiedyś, przed wspólnym wyjazdem, dałem jej klucze „na wszelki wypadek” – i zapomniałem je odebrać.

Następnego dnia żona wzięła wolne i od razu wezwała ślusarza, by wymienił zamki. Dała mi do zrozumienia, iż jeżeli jeszcze raz komuś oddam klucze, będę spał na klatce schodowej. Wieczorem wszystko w mieszkaniu było na miejscu. Więc to jednak była teściowa. Żona przeszukała szafy i znalazła… maleńką kamerę ukrytą na najwyższej półce.

Natychmiast do mnie zadzwoniła. Najpierw zamilkłem, a potem wybuchnąłem śmiechem – chyba z szoku. Przeszukaliśmy dokładnie całe mieszkanie, na szczęście nic więcej nie znaleźliśmy. Żona nie robiła awantury – poprosiłem, żeby poczekała, aż wrócę i sam się tym zajmę.

Następnego dnia teściowa sama zadzwoniła. Pewnie odkryła, iż klucze już nie działają, i chciała wejść do mieszkania. Pytała, czy żona jest w domu, niby „wpadnie na herbatę”. Ta odpowiedziała, iż jej nie ma, ale może kiedy indziej. Pół godziny później dostałem telefon od matki – narzekała, iż żona się włóczy, a dom pusty.

Zaczęliśmy się z tego śmiać. Żartowaliśmy, ile jeszcze pretekstów wymyśli, żeby wpaść do nas. I rzeczywiście – codziennie dzwoniła z nowym powodem: raz niby kurier zostawił paczkę pod naszym adresem, raz zapomniała okularów, a innym razem chciała przynieść pierogi.

Gdy wróciłem, niemal natychmiast oznajmiła, iż „wpadnie w odwiedziny”. Czekaliśmy na nią. Przyszła, wręczyła worek z pierogami, poszła „umyć ręce”, ale skierowała się nie do łazienki, tylko do sypialni. Oczywiście, od razu za nią podążyliśmy. I oczywiście, przyłapaliśmy ją na grzebaniu w szafie. Zobaczywszy nas, zbaraniała, zaczęła coś bełkotać. W milczeniu wyjąłem z kieszeni tę samą kamerę i pokazałem jej.

Wtedy się rozpętało. Krzyczała o rzekomych „numerkach” mojej żony, iż mnie oszukuje, a ja jestem ślepy i naiwny. choćby rozegrała scenę z łzami i łapaniem się za serce. Na koniec zatrzasnęła drzwi i wyszła z godnością obrażonej męczennicy.

Szczerze mówiąc, miałem ochotę jej przyklasnąć. Taki spektakl – a zero prób. Ale to była tylko bitwa. Wiem, iż wojna jeszcze się nie skończyła. I tak cieszę się, iż tym razem się nie ugnęliśmy i pokazaliśmy, iż nasza rodzina to nie teatr absurdu.

Idź do oryginalnego materiału