Musiałem dać nauczkę synowi. Dzisiaj mi za to dziękuje i jest porządnym człowiekiem

newskey24.com 2 tygodni temu

Kazałem mojemu synowi zbierać śmieci przy drodze, a kiedy przyniósł mi pełny worek śmieci, wytłumaczyłem mu powód swojej decyzji. To była potrzebna lekcja.

Pamiętam, iż kiedyś wyjechaliśmy za miasto na piknik. Pogoda tego dnia była wyśmienita. Syn miał wtedy 6 lat. Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji. Zatankowaliśmy samochód i kupiliśmy lody. Jechaliśmy, cieszyliśmy się otaczającą przyrodą, jedliśmy lody. Nagle syn otworzył okno i wyrzucił opakowanie. Jechaliśmy z małą prędkością, więc gwałtownie się zorientowałem.

Zatrzymałem samochód na poboczu. Wysiadłem, wyjąłem z bagażnika pustą torbę i podałem synowi. Powiedziałem, iż dopóki nie przyniesie mi pełnego worka śmieci, nie pojedziemy nigdzie dalej. Nie będzie pikniku.

Na początku syn myślał, iż żartuję, ale widząc złość w moich oczach, wziął torbę i choćby z pewnym podekscytowaniem zaczął zbierać śmieci na poboczu drogi. Moja żona próbowała stanąć w jego obronie, ale wysłałem ją, żeby usiadła w samochodzie i posłuchała muzyki. Po chwili również wziąłem torbę i zacząłem sprzątać razem z nim. Zebraliśmy dwie duże torby z najróżniejszymi rzeczami. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, zacząłem mu tłumaczyć, iż trzeba chronić środowisko, nie można śmiecić. W końcu lubi widzieć przyrodę czystą i cieszyć się nią.

– Dlaczego zacząłeś sprzątać ze mną? Ty nie wyrzucałeś śmieci przez okno – zapytał syn.

Wyjaśniłem mu wtedy, iż skoro on to zrobił, to znaczy, iż coś przeoczyłem w jego wychowaniu. Oznacza, iż ​​też jestem współodpowiedzialny za jego czyn i również zebrałem worek śmieci.

Teraz z przyjemnością patrzę, jak mój syn uczy swoje młodsze siostry, iż nie wolno śmiecić. To była potrzebna lekcja.

Idź do oryginalnego materiału