Leżąca u stóp kilku niebosiężnych
wulkanów Arequipa – doceniona przez UNESCO poprzez umieszczenie
kolonialnej starówki na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości
- zwana jest Białym Miastem. Nie przez jasne zabudowania, wzniesione
z białego wulkanicznego tufu, a przez populację, w dużej mierze
składającą się z potomków europejskich kolonizatorów. Nie wiem
czy to dlatego, ale może właśnie to jest przyczyna, iż panuje tu
na ulicach dużo większy ład i porządek niż w innych
peruwiańskich miastach.
Arequipa - Białe Miasto |
Trochę to zabawne, iż jedną z
największych atrakcji miasta jest najsłynniejsza inkaska mumia –
zanim jednak o Juanicie (czyli Janinie – jak nazwano zwłoki
dziewczynki) to o drugiej z miejscowych atrakcji, przegenialnym
klasztorze Santa Catalina.
Klasztor Santa Catalina |
Kto nie widział tego barokowego
żeńskiego klasztoru ten jakby wcale w Arequipie nie był – to
istne miasto w mieście, wyglądające jakbyśmy przenieśli się na
Półwysep Iberyjski, a nie siedzieli gdzieś w Andach. Klasztor
oprócz kościoła i miszych cel miał także silnie rozbudowaną
infrastrukturę socjalną, mniszki były bowiem niemal
samowystraczalne – w końcu obowiązywała klauzura. Do samego
konwentu też dostać się nie było łatwo, przyjmowano głównie
panny mogące wnieść jakieś wiano do klasztornego majątku. Żeby
zobaczyć to cudo poczłapałem tam choćby ze złamanym palcem u
stopy.
Zakamarki klasztoru |
No, kąpałem się w gorących siarkowych źródłach
podle leżącego nad Arequipą solniska i w czarnej wodzie nie
zauważyłem kamienia. A iż staram się żyć na całego, to i na
całego weń kopnąłem.
Ciemne siarkowe wody na wysokości 4000 metrów |
Bólu nie łagodziły przepiękne widoki
salaru, flamingów i wulkanicznych stożków, a potęgowała go
jeszcze sucha ostnica peruwiańska, na której ranny usiadłem po
wyjściu z bajorka. Cóż, okazuje się, iż wyplatanie z tej trawy
lin przez indiańskie kobiety mogło być trudniejsze niż naciąganie
tych lin i konstrukcja wiszących mostów przez mężczyzn.
Wulkan, solnisko i flamingi |
Ale
zostawmy tą niewielką kontuzję (zwłaszcza, iż czekał na mnie
jeden z najgłębszych na Świecie kanion – i wcale nie chodzi mi o
Colcę, leżącą całkiem blisko Arequipy), kości się zrastają.
Zajmijmy się inkaską mumią.
Mumie pojawiają się na całym
Świecie (Egipcjanie choćby mumifikują choćby wszystko co się rusza),
więc i w rejonie Andów muszą – i nie dlatego, iż jacyś kosmici
to nakazali; ot, Człowiek zawsze wpadnie na podobne pomysły. Sami
Inkowie mumifikują głównie swoich władców – przetrzymują
zachowane ciała w kuzkańskiej Coricanchy i traktują jak
żywych.
Coricancha - miejsce przechowywania mumii inkaskich władców |
Ale i wcześniejsze andyjskie kultury mumifikowały
zwłoki, tak więc na zabalsamowane zwłoki można trafić niemal
wszędzie, niekoniecznie w muzeum.
Ajmarska mumia w Tiwanaku |
Juanita jest szczególna. Bo
nie jest zwykłą mumią, a ofiarą złożoną miejscowym bóstwom.
Olaboga, ktoś powie, krwawi Indianie jak zwykle składają w ofierze
ludzi. Barbarzyńcy.
Mumia prawdopodobnie kultury Paracas, przechowywana w bodedze |
I tak, i nie. Wcześniejsze kultury owszem –
na prawo i lewo ukatrupiali ludzi. Inkowie byli inni. Owszem, ich
bogowie także byli ambiwalentni (znaczy: jak im nie posmarujesz, to
nie pomogą, a choćby mogą być wrodzy), ale zadowalali się byle
listkiem koki. Może dlatego, iż zaczynali jako mała grupka, która
nie miała środków na poważniejsze ofiary? Nie wiem. W każdym
razie budując Tahuantinsuyu Inkowie rugowali miejscowe kulty (choć
przejmowali bóstwa do swojego panteonu, prawdopodobnie na wszelki wypadek,
żeby się nie rozeźliły; tak jak rzymianie), więc i krwawe
ofiary. Oczywiście, ichnia religia nie zakazywała ofiar z ludzi,
ale zdarzały się one niezwykle rzadko. adekwatnie tylko w
wyjątkowych okolicznościach, kiedy zawodziły wszystkie inne
środki.
Pachacutec - założyciel Tahuantinsuyu i rzekomy twórca ceremonii capacocha |
Taka sytuacja miała miejsce kilka lat przed upadkiem
Tahuantinsuyu (i prawdopodobnie pomogła, podobnie jak zaraza i wojna
domowa, Hiszpanom). Otóż przez kilka sezonów z rzędu efekt El
Niño Inkaskie imperium budowano w taki sposób, żeby jego części
były zależne od centralnej administracji – wszystkie plony
zbierano w tambo, centrach magazynowo-spedycyjnych i zgodnie z
najlepszą socjalistyczną tradycją dopiero rozdawano ludności. W
latach dobrobytu system działał bez zarzutu, sezon gorszy był też
w stanie przetrzymać dzięki zgromadzonym zapasom. Drugi pewnie też.
Ale trzeci? I następne? W kraju zapanował głód.
Ruiny inkaskich magazynów centralnego sterowania |
Żadne
ofiary, modlitwy nie skutkowały – podjęto więc dramatyczną
decyzję: sprawa jest poważna, więc i ofiara musi być odpowiednia.
Ludzka. Taka procedura zwała się Capacocha – Qhapaq hucha,
królewski grzech.
Nevado Ausangate, mieszkanie Pana Burzy Ausangate, miejsce składania ofiar |
I prawdopodobnie nie mogła to być zwykła osoba z
ludu. Trzeba było wybrać szlachciankę. W Tahuantinsuyu istniały
specjalne instytucje dla cór szlachetnych rodów. Zwały się
Klasztorami Dziewic Słońca – pobyt tam był dla dziewczęcia i
jego rodziny nobilitujący, panny te miały zapewniony byt i
bezpieczeństwo, przeznaczone też były wyłącznie dla panującego
Inki, który jako Syn Słońca traktowany był jako boski potomek.
Spośród owych kobiet często rekrutowały się królewskie
konkubiny, a choćby małżonki władcy i matki królewskich synów.
Inkaskie mniszki zajmowały się także wykonywaniem tkanin dla dworu
władcy i co ważniejszych świątyń.
Czy przeznaczona na ofiarę
dziewczynka mogła być Dziewicą Słońca? Nie wiem. Na pewno była
zadbana i dobrze odżywiona – bogom nie lza składać byle kogo,
zwłaszcza jeżeli ważyły się losy całego kraju. Ubrano ją w
bogate szaty, wyprowadzono na jeden z pokrytych lodem wulkanów podle
dzisiejszej Arequipy, Ampato, odurzono chichą i liśćmi koki i
zabito. Możliwe, iż choćby nie wiedziała, iż umiera. Następnie
ciało złożono w lodowcu na wysokości jakichś 6300 metrów – i
dopiero kiedy lód zaczął się cofać, po wielu latach, dziewczynka
pojawiła się ponownie po ponad 500 latach – zachowana w idealnym
stanie.
Klasztor Dziewic Słońca na Jeziorze Titicaca |
Pech chciał, iż kawałek ciała rozmroził się
szybciej, i zaczął się rozkładać, ale w porę zwłoki
znaleziono, nazwano Juanitą i zamknięto w oszklonej gablocie w
odpowiednio niskiej temperaturze – jest to jedna z niewielu
lodowych mumii na Świecie. W pomieszczeniu gdzie dziś spoczywa nie
wolno robić zdjęć – Juanitę można za to obejrzeć w Internetach. No, albo na żywo, w przepięknej Arequipie.
Czy
bogowie zostali przebłagani? Widocznie – skoro datę śmierci
Juanity ocenia się na lata 1440-80, a hiszpański podbój zaczął
się w roku 1532, to władza Inków przetrwała.