RECENZJA PATRONACKA – „MRUGNIJ DWA RAZY”
Mrugnij dwa razy: – Dobrze się tu bawicie?
Ja: Nie! Chcesz zedrzeć ze mnie energię i jesteś masońskim kutafonem!
W tym momencie bohaterowie tejże rozmowy zaczynają się lać na krwawo, a adekwatnym opisem będzie %$$%##@!$%#@!!!!
* * *
Chociaż tak naprawdę to nie, bo przy oglądaniu „Mrugnij dwa razy” nie miałam żadnych emocji. Nie wiem, czego to wina – czy tego, iż jak przeczytasz opis, to już wszystko wiesz? Czy może za dużo filmów wciągam i stałam się starym zgredem?* A może po prostu ten film to gniot?
Frida (Naomi Ackie) zostaje zaproszona na imprezę przez turbo bogatego, BIAŁEGO, HETEROSEKSUALNEGO mężczyznę, Slatera (Channing Tatum). No i mamy tu wybitnie masońską stylistykę. Czerwony budyneczek, ceremonialne białe stroje, czerwony fotelik… a impreza trwa w najlepsze. W ogóle dużo tu czerwieni, ale dla widzów ważniejsza jest euforia tych wszystkich ziomków, którzy znaleźli się na wyspie, bo przecież nie tylko Frida miała zaszczyt się tam pojawić.
I wydawałoby się, iż sielanka trwa w najlepsze, ale nagle Frida odkrywa, iż to wszystko to jeden wielki pic na wodę i dzieją się straszne rzeczy…
Ja przychodząc do kina miałam nadzieję na porządnego slashera, thrillera, cokolwiek. Niestety – nie wyszło.
I – pozwolę sobie na niewielkie SPOJLERY.
Po pierwsze, część imprezowa bardzo mnie znudziła i miałam wrażenie, iż kompletnie nic się nie działo. Po drugie, gdy Frida wreszcie wynajduje tajemniczy płyn, to… no… pamięć, którą straciła, zostaje przywrócona. Chodzi o to, iż zostały wymazane złe, traumatyczne wspomnienia, jakich doznawała na wyspie. No i po wypiciu tego magicznego trunku, jadu węża, nagle odzyskuje wspomnienia i zapodaje to wszystkim innym dziewczynom.
xD
Ja: nudzę się
Film: ZEMSTA WŚCIEKŁYCH FEMINAZI
Warto było poczekać do tego momentu, ponieważ moment, gdy kobiety zaczynają zabijać oprawców, mnie rozbawił. To była złośliwa satysf…. a nie, czekaj. To była reakcja na nudny film, który ma w sobie głupie założenia.
No cóż, nie on pierwszy i nie ostatni, wszak filmy upraszczają rzeczywistość, ne?
Przez ostatnie dziesięć minut myślałam tylko o tym, czy zdążę na ostatni tramwaj, i miałam wrażenie, iż właśnie oglądam niepotrzebną scenę.
Ale co tam. W końcu ten film jest NIEPOTRZEBNY.
XD
* nie daj Boże, żebym się upodobniła do Raczka.
** początek może być interesujący z perspektywy muzyczno-wizualnej, bo te sceny, które dzieją się na imprezach wpadają w pewien rytm .