Mruczek zaginął: Poszukiwania ulubionego kota w Polsce

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Puszek zniknął**

Ewo, jesteś w domu? Wojtek wpadł do mieszkania i zastygł, widząc żonę w przedpokoju. Siedziała na podłodze i głośno szlochała. Nic nie zrozumiałem z tego, co mówiłaś przez telefon. Płakałaś tak, iż słów nie było można rozróżnić. A potem, na złość, telefon się rozładował. Co się stało, Ewo? Wyglądasz na zszokowaną.

Puszek zniknął ledwo wyszeptała Ewa. Nie ma go

Jak to zniknął?! Wojtek aż podskoczył. Gdzie mógł pójść? Może się gdzieś schował w mieszkaniu?

Nie. Twoja siostra Kasia Powiedziała, iż Puszek przypadkiem wybiegł na klatkę schodową, gdy wychodziła z Piotrusiem na spacer. Ale przecież wiesz, Wojtku, nasz Puszek Nigdy by sam nie wyszedł z domu. Po co mu ulica, skoro tam prawie zginął? Myślę, iż ona go specjalnie wypuściła

Co?! Wojtek zaciął pięści. Gdzie ona jest teraz? Gdzie Kasia?

Podobno poszła do sklepu Nie wiem. Szukałam Puszka cały czas, ale nigdzie go nie ma. Nikt go nie widział. Jak to możliwe, Wojtku? Czy naprawdę człowiek jest zdolny do takiej podłości? Wyrzucić bezbronne stworzenie na ulicę. Zimą. Jak można?

Człowiek nie. Ale Kasia Kasia może. Tym bardziej, iż już kiedyś coś takiego zrobiła. Nie martw się, dziś jej tu nie będzie. Puszek musi się gdzieś znajdować.

***

Miesiąc temu

Wojtek szedł w stronę przystanku, gdy nagle zauważył coś szarego pod warstwą śniegu.

Najpierw myślał, iż to kamień. Ale kamień był dziwny drżał, jak stara lodówka z czasów PRL-u.

To przykuło jego uwagę. Kamienie przecież nie drżą z zimna.

Zszedł z chodnika i podszedł bliżej. Dopiero wtedy zobaczył, iż to mały, szary kotek.

No nie szepnął, drapiąc się po głowie. Co ty tu robisz, maleńki?

Pytanie było retoryczne. Każdy wiedział, co robią porzucone zwierzęta na ulicy walczą o przetrwanie. Ten kotek też tylko próbował przeżyć.

Nie miauczał, nie wzywał pomocy. Po prostu leżał i drżał. Jakby pogodził się z losem.

Wojtek delikatnie podniósł go, strzepując śnieg z futra, i schował pod kurtką. Biegiem ruszył na przystanek, gdzie właśnie podjeżdżał tramwaj.

W drodze do domu przypomniał sobie, iż Ewa od dawna marzyła o takim kotku szarym, w paski. Ciągle nie mieli czasu, by wybrać się do schroniska.

A tu los sam go postawił mu na drodze. Kiedy los daje prezent trzeba go przyjąć.

Ewo, mam dla ciebie niespodziankę uśmiechnął się, wchodząc do mieszkania.

Ojej, ostatnio wręcz rozpieszczasz mnie roześmiała się żona, wychodząc do przedpokoju. Najpierw kolczyki, potem nowy telefon, teraz bilety do kina. Co tym razem? Wycieczka w góry?

Lepiej! rozpromienił się i rozpiął kurtkę, wyjmując kotka. Znalazłem go na ulicy. Takiego właśnie chciałaś, prawda? Szarego w paski?

Boże Ewa aż zakryła usta dłonią. Jest całkiem zmarznięty, biedaczek. Dawaj go tu, ogrzejemy. A ty się rozbieraj i idź do łazienki. Obiad już gotowy.

Tak w ich domu pojawił się Puszek. Długo zastanawiali się nad imieniem, ale w końcu wybrali to klasyczne.

Pasuje mu bardziej niż jakiś zagraniczny Felix stwierdziła Ewa.

Zgadzam się.

To wydarzyło się pod koniec listopada, gdy spadł pierwszy śnieg. Puszek nie zdążył poznać wszystkich uroków życia na ulicy zimą. I dobrze. Dla wielu to ostatnia próba

W ciągu dwóch tygodni Wojtek i Ewa zdążyli się do niego bardzo przywiązać. A adekwatnie pokochali go od pierwszego dnia. Z każdym kolejnym tylko mocniej.

Kotek też ich pokochał. Byli dobrzy, delikatni. Nigdy by go nie skrzywdzili. Dlatego czuł się bezpieczny. choćby gdy coś strącił ze stołu, nie krzyczeli tylko prosili, by następnym razem był ostrożniejszy.

*Oczywiście!* miauczał w odpowiedzi, skacząc po meblach.

Wszystko było dobrze, aż pewnej niedzieli rano ktoś zapukał do drzwi.

Któż to o tej porze? Wojtek przetarł oczy. Za oknem jeszcze było ciemno.

Może sąsiedzi? zasugerowała Ewa.

Gdy otworzył, zobaczył siostrę Kasię z pięcioletnim Piotrusiem.

Cześć, braciszku uśmiechnęła się. Przyjechaliśmy w odwiedziny. Nie masz nic przeciwko?

adekwatnie to

Wiem, wiem, trzeba było uprzedzić. Ale sytuacja nagła. I tak byś nie odebrał o tej porze. Wpuścisz nas? I pomożesz z walizką, bo ledwo wciągnęłam ją na czwarte piętro.

Wojtek wpuścił siostrę, choć walizka go zaniepokoiła. Zwykle nie zabiera się jej na krótkie wizyty.

Co się stało?

A co, nie widzisz? odparła pytaniem. Mąż mnie wyrzucił. Znalazł sobie inną. Nie mam gdzie iść. Zostanę u was na jakiś czas. Dopóki nie ogarnę sytuacji. Przy okazji razem spędzimy święta. Fajnie, co? Od czterech lat prawie się nie widujemy. A przecież jesteśmy rodziną.

Wiesz, dlaczego się nie widujemy Na kłamstwach trudno zbudować relacje.

Och, daj spokój. Kto przeszłość wspomina, temu oko wypłynie. Ile można mi to wypominać? Każdy się myli.

Wojtek chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Nie chciał zaczynać dnia od kłótni.

Zresztą Ewa pewnie by nie pochwaliła, gdyby atakował siostrę, którą mąż wyrzucił z domu.

Chociaż miał do Kasi żal.

Pięć lat temu zmarł ich ojciec. Mieszkał osobno, ale pomagał im finansowo. Zostawił po sobie duże, trzypokojowe mieszkanie w Warszawie, które miało przejść na Wojtka i Kasię.

Wtedy Kasia była w ciąży. Nie wiadomo z kim.

Z pomocą matki zaczęła namawiać Wojtka, by zrzekł się swojej części spadku. Mówiła, iż jej bardziej się przyda, a on jako mężczyzna sobie poradzi.

Wojtek się zgodził. Mieszkanie faktycznie było jej potrzebniejsze.

Ale potem Kasia je sprzedała i zamieszkała z nowym partnerem.

Waldek prowadzi biznes, potrzeb

Idź do oryginalnego materiału