Bierzesz ? – zapytał los…
Scenariusz banalny jak wszystkie komedie romantyczne: sama na weselu przyjaciółki, wokół pary i szczęśliwi ludzie. Miałam do wyboru tego wieczoru: dziesięć lat młodszego Marcina lub dziesięć lat starszego Pawła. Dodam, iż sama młodością nie grzeszę ale, jak mówiła moja babcia – „na zachwyty serca a w sam raz”.
Trudno było się zdecydować. Dla kogoś, kto nie wierzył, iż w ogóle jeszcze może wzbudzić jakieś zainteresowanie, to było jak strzała z nieba. Dla porządku zatem opiszmy moją powierzchowność: 10 kilo za dużo, zamaskowane wszystkie defekty, niczym Bridget Jones, wyszczuplająca, świetna sukienka, majtki ściągające pas, idealny makijaż od przyjaciółki. Z rozumem całkiem w porządku. A jak dodamy fakt, iż i dosyć przyzwoicie się ze mną rozmawiało, zainteresowanie obydwu panów wcale nie musiało być symulowane.
Ale to Marcin odezwał się po weselu. Ten młodszy.
– Bierzesz? – zapytał los.
– Nie, teraz nie mogę. To nie jest najlepszy moment, może później?
– Później może się nie zdarzyć. Nie wiem, co będzie później, jestem losem a nie przeznaczeniem – odpowiedział.
Wzięłam. I nie żałuję. Trzy miesiące egoizmu, niczym nie skrępowanej euforii życia, wspaniałego szaleństwa.
Pierwsze spotkanie nam kompletnie nie wyszło, a przynajmniej mnie się tak wydawało, ponieważ od razu, na dzień dobry, zupełnie nie wiedzieć czemu wystrzeliłam: z tego i tak nic nie będzie. Proponuję, żebyśmy nie udawali, nie ściemniali, nie oszukiwali siebie…
Już po miesiącu, za każdym razem kiedy otwierał mi drzwi do swojego mieszkania, witaliśmy się chórem: z tego i tak nic nie będzie! Do dzisiaj uśmiecham się do siebie na samą myśl tych słów.
Spotykaliśmy się coraz częściej, z reguły po pracy i obowiązkowo w każdy drugi weekend.
Wiedział, iż jestem po rozwodzie, mam dzieci i byłam od niego starsza 7 lat. Oczywistym chyba było w takim przypadku, iż … z tego i tak nic nie będzie
Kwitłam. Schudłam, miałam zawsze ogolone nogi, ułożone włosy, ładną bieliznę. Pomalowane paznokcie u stóp były symbolem, iż znowu żyję. Z tęsknotą wyczekiwałam wspólnych weekendów i bez wyrzutów sumienia odwoziłam dzieci do taty. Przestałam dzwonić do nich, pytać, czy wszystko w porządku, zniknęłam ale za to sumiennie spędzałam swój czas z nimi, żeby zapracować na niczym nieskrępowane osobiste chwile radości. Bo o euforii tutaj piszę przede wszystkim. euforii z odkrycia rzeczy, emocji, o które nigdy bym siebie już nie podejrzewała.
One we mnie były, ale zwyczajnie zapomniałam, że:
umiem się głośno śmiać, wygłupiać,
oglądać filmy całą noc,
spacerować bez sensu,
być dla Niego ważna.
Trzy miesiące solidnej dawki dopaminy, jakby moje serce i ciało pojechało do spa. Ani razu nie pomyślałam, iż tak będzie już zawsze. Korzystałam z chwili, jego zainteresowania, wspólnych chwil razem. Nigdy nie zapytałam czy mnie kocha. Brałam na oślep, na zapas. A kiedy padło – moja mama chciałaby Cię poznać, wiedziałam, iż już czas.
Nie miał żalu ani poczucia, iż go wykorzystałam. Nie chciałam mieć więcej dzieci, on – przeciwnie. Nie chciałam jeszcze raz wychodzić za mąż – dla niego było to bardzo ważne. Nie miałam nic do zaoferowania, oprócz swojego towarzystwa, dobrej rozmowy i czasu do zabawy.
Zrozumiał.
Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni wręczył mi list.
Nie zakochuj się w kobiecie, która czyta, w kobiecie, która czuje zbyt wiele, w kobiecie, która pisze… Nie zakochuj się w kobiecie wykształconej, czarodziejce, rojącej, szalonej. Nie zakochuj się w kobiecie, która myśli, która potrafi wiedzieć, zdolnej wzbić się do lotu, w kobiecie, która ma wiarę w siebie. Nie zakochuj się w kobiecie, która śmieje się lub płacze, gdy się kocha, która potrafi przekształcić swego ducha w ciało, a choćby więcej… w kobiecie, która kocha poezję (są one najbardziej niebezpieczne) lub w kobiecie, która może stać pół godziny przed obrazem, która nie może żyć bez muzyki. Nie zakochuj się w kobiecie intensywnej, zabawnej, błyskotliwej, zbuntowanej, zuchwałej. Niech nigdy nie zdarzy ci się zakochać w takiej kobiecie. Bo gdy zakochasz się w tego typu kobiecie, czy pozostanie z tobą czy nie, czy będzie cię kochać, czy nie, od takiej jak ta kobiety nigdy nie wrócisz wstecz.
Nigdy.
Martha Rivera Garrido