MOTO-turystyka na zachodzie Mazowieckiego: trasa, miejsca, jedzenie [FILM, poradnik + opinia o Suzuki V-Strom 800]

motogen.pl 1 miesiąc temu

Gdzie jechać na motocyklu? To może Mazowsze Zachodnie i Ziemia Łódzka? Obejrzyj poradnik po ciekawych miejscówkach!

Zapraszam Was w podróż po pograniczu Mazowsza i Ziemi Łódzkiej. To kraina, gdzie krajobraz malują przede wszystkim wierzby i łąki. W trakcie naszej wycieczki będzie trochę folkloru, trochę historii polskiej wsi i trochę muzyki. Z góry uprzedzam – nie będzie tu serpentyn, które dostarczałyby adrenaliny. Serpentyny zamieniamy na spokojny „slow ride” przez serce Polski.

Traktujcie ten artykuł jako poradnik, gdzie warto się wybrać, mając wolny weekend w centralnej Polsce. Oczywiście jechać możecie na dowolnym motocyklu, ale mi rytm nadawał będzie Suzuki V-Strom 800 w wersji drogowej (bez DE), o którym też opowiem kilkoma słowami.

Mazowsze Zachodnie – gdzie jechać motocyklem? Video poradnik

Plan i opis podróży znajdziecie albo w filmie (gdzie zobaczycie te miejsca jak na żywo, albo w tekście poniżej (gdzie załączamy też kilka zdjęć od Tomaziego).

Film obejrzycie też bezpośrednio na YT.

Pałac w Nieborowie – perła Radziwiłłów

Pierwszy przystanek to prawdziwa perła, czyli zespół pałacowy w Nieborowie. Jest to rezydencja rodu Radziwiłłów, która jakimś cudem zachowała się w zasadzie nietknięta od XVII wieku. To, co widzimy dzisiaj, to dokładnie taki sam widok, na który patrzyli jego pierwsi właściciele kilkaset lat temu.

Wewnątrz czekają na nas piękne, oryginalnie zachowane wnętrza i muzeum, w którym naprawdę warto się zatrzymać i zaczerpnąć ducha minionych epok. Ciekawostka jest taka, iż ten pałac zaprojektował Tylman z Gameren – ten sam architekt, który odpowiada za Pałac Krasińskich w Warszawie i Pałac Branickich w Białymstoku. Gość po prostu wiedział, jak budować z klasą.

Muzeum Motonostalgia – wehikuł czasu w Nieborowie

Gdy wszyscy mówią o Nieborowie, myślą o zespole pałacowym. Tymczasem jest tutaj jeszcze coś więcej – ukryta perła motoryzacji, czyli Muzeum MotoNostalgia. To jest takie miejsce, iż parkujesz swój nowoczesny pojazd i od razu przesiadasz się do wehikułu czasu, żeby sprawdzić, czym jeździli nasi dziadkowie, ojcowie, a może choćby pradziadkowie.

Jest tutaj w zasadzie wszystko, łącznie z największą na świecie kolekcją Ursusów. Ale nas, motocyklistów, najbardziej interesują jednoślady – jest ich tutaj kilkaset. Znajdziemy tu zabytkowe Jawy, ale też legendarnego Sokoła 1000 czy całą kolekcję WSK-ek, w tym wersje eksportowe i wyścigowe. Poza tym są też maszyny militarne, a także takie rzeczy bardziej przyziemne, jak komiksy czy sprzęt RTV. Wszystko pochodzi z czasów wojennych, przedwojennych, ale też z czasów PRL. Samochodów również nie zabrakło.

Obecnie Muzeum Motonostalgia otwierane jest sezonowo, głównie w okresie letnim, więc warto sprawdzić godziny otwarcia na stronie muzeum.stacjanieborow.pl. Wiem jednak, iż tuż za płotem buduje się już nowa lokalizacja, nowy budynek. Niebawem muzeum będzie jeszcze większe i otwarte przez cały rok, także monitorujcie temat.

Przerwa na posiłek: Oberża pod Złotym Prosiakiem

Jak uczył Robert Makłowicz, a może lepiej – jak uczył Rafał, obowiązkową częścią podróżowania jest kosztowanie przysmaków lokalnej kuchni. Jesteśmy w Oberży pod Złotym Prosiakiem. Nazwa nie tylko brzmi wyśmienicie, ale i kuchnia jest wyśmienita.

Polecam to miejsce i ja, i poleca Rafał, który kiedyś mnie tutaj zabrał, gdy w tej okolicy jechaliśmy oglądać jego KTM-a przed zakupem. W oberży możecie albo zacząć od śniadania, tak jak ja, albo skończyć na obiedzie, albo choćby wykupić sobie tutaj nocleg.

Arkadia – romantyczny park i fantazja na temat antyku

Zaledwie kilka minut drogi od Nieborowa przenosimy się do zupełnie innego świata. To Arkadia, podobno jeden z najpiękniejszych romantycznych parków w całej Europie. Powstał na przełomie XVIII i XIX wieku na zlecenie księżnej Heleny Radziwiłłowej i był jej ucieczką od rzeczywistości, miejscem zadumy i wejścia w romantyczny nastrój.

W całym parku jest kilka oddzielnych, bardzo pięknych budowli. Mamy tu Świątynię Diany, Przybytek Arcykapłana, Dom Murgrabiego, Domek Gotycki czy Jaskinię Sybilli. Ale najlepsza ciekawostka jest taka, iż kilka ruin, które tutaj są – jak na przykład akwedukt – już w momencie powstania były ruinami. Zostały specjalnie tak zbudowane, by wyglądały na starożytne. To była taka osiemnastowieczna fantazja na temat antyku.

Łowicz – miasto kolorów i trójkątny rynek

Łowicz to miasto z tradycją, o czym chętnie krzyczy ratusz – obchodzi właśnie 889. urodziny. Co widać na wieży ratusza, z tej wieży nadawany jest też hejnał, a dookoła na Starym Rynku wznoszą się kamienice budowane w okresie od XVI do XVIII wieku.

Łowicz to też miasto kolorów. Jest znane ze swoich ludowych pasiaków i kolorowych wycinanek. To miasto, w którym folklor aż tętni. W jednej z kamienic na rynku, o czym głosi tablica, w 1806 roku zatrzymał się Napoleon Bonaparte. Kiedyś był tutaj hotel, a on zatrzymał się w drodze do Warszawy. interesujący jestem, jaki miał wtedy widok z okna, bo teraz Stary Rynek to głównie parking.

Kolejną ciekawostką Łowicza jest Nowy Rynek. Znaczy, nie taki nowy, bo datowany jest na 1405 rok, ale ciekawostką jest to, iż jest trójkątny. Jest to jedyny trójkątny rynek w Polsce i zaledwie jeden z trzech trójkątnych rynków w całej Europie. Skąd taki kształt? Dwa boki wytyczały zabudowania, a trzeci bok wytyczała rzeczka, której dzisiaj już nie ma.

Łowickie muzea: Guziki i Wycinanki

Jedną z bardziej nietypowych ciekawostek, nie oszukujmy się – na skalę światową, jest Muzeum Guzików w Łowiczu. Powstało trochę na przekór, trochę dla zabawy, a trochę dlatego, żeby uczcić pamięć o ważnych osobach prozaicznymi rzeczami. Kiedyś Muzeum Guzików zawierało się w jednej niewielkiej walizce. Dzisiaj guzików jest już ponad 4 tysiące.

Na miejscu jest niewielka wystawa guzików, które podarowały znane osoby z różnych światów – polityki, aktorstwa, mediów czy sportu. A tuż za ścianą znajduje się Muzeum Wycinanek Łowickich, czyli tego, co stanowi istotę łowickiego folkloru.

Sochaczew i Muzeum Kolei Wąskotorowej

Wiecie, iż Sochaczew to jedno z najstarszych miast w Polsce? Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z kronik Galla Anonima z 1138 roku, a prawa miejskie zostały nadane w 1368 roku. Do Sochaczewa wskakujemy, żeby zaznać trochę żelaza, pary i ciężkiej motoryzacji.

Znajduje się tutaj Muzeum Kolejki Wąskotorowej. Jest to największa w Europie kolekcja tego typu pojazdów wąskotorowych. Co więcej, w okresie można wskoczyć do pociągu retro i udać się na wyprawę do Kampinosu.

Znajdziecie tu kilka ciekawych eksponatów, i bynajmniej nie chodzi tylko o lokomotywy. Jest tu na przykład samochód Warszawa, który został przystosowany do jazdy po torach, a także parowóz beziskrowy. Taki parowóz ładowało się parą pod ciśnieniem, dzięki czemu bez ognia i bez iskier mógł bezpiecznie jeździć na przykład po fabryce amunicji.

Śladami Chopina: Żelazowa Wola i Brochów

Jeżeli podróżujecie po zachodnim Mazowszu i jeszcze tu nie byliście, to jest to punkt obowiązkowy. Żelazowa Wola, czyli dom urodzenia jednego z największych talentów muzyki w historii Polski – Fryderyka Chopina. Aczkolwiek trzeba przyznać, iż zaledwie kilka miesięcy po urodzeniu małego Fryderyka cała rodzina na stałe przeniosła się do Warszawy. Nie mieszkał tu zbyt długo, chociaż często wracał, a gdy wracał, urządzali sobie wspólnie z rodziną koncerty. Ta tradycja została do dziś – w lato często przy domu Fryderyka realizowane są koncerty. Poza tym mamy tu piękny park oraz oczywiście muzeum.

Historia Chopina można jednak powiedzieć, iż rozpoczęła się kilka kilometrów dalej, w Brochowie. Stoi tutaj kościół, w którym rodzice Chopina wzięli ślub, a niedługo później ochrzcili małego Fryderyka, co potwierdzają zresztą metryki.

Sam kościół w Brochowie jest wyjątkowy, ponieważ jest to kościół obronny. A zasadzie jest to twierdza. kilka takich konstrukcji zostało zbudowanych, a jeszcze mniej w skali Europy zostało do dziś. Muszę przyznać, iż gdy wyjeżdża się zza zakrętu i zza drzew wyłania się ta potężna budowla, to robi ona ogromne wrażenie. Dookoła kościoła jest mur obronny, a kiedyś jeszcze dookoła muru była fosa.

Moto Przystań – camping u motocyklistów

Istotna ciekawostka: mniej więcej w połowie drogi pomiędzy domem Fryderyka a kościołem w Brochowie mieści się Moto Przystań. Jest to miejsce, gdzie można popływać kajakami, gdzie można rozbić swój camping lub namiot, także motocyklowy. A nazywa się „Moto Przystań” dlatego, iż jest prowadzona przez motocyklistów, a więc my, motocykliści, mamy tam specjalne względy i bardzo miłe traktowanie. Zawadziliśmy o tę miejscówkę – wygląda naprawdę bardzo ładnie.

Wrota Kampinosu: Granica i Niepokalanów

Wpadamy do wsi Granica. Nazwa jest zupełnie nieprzypadkowa, bo miejscowość znajduje się dokładnie na granicy Puszczy Kampinoskiej. Zresztą nieopodal znajduje się inna wieś o nazwie Kampinos, od której to właśnie wzięła się nazwa całej puszczy, a później parku narodowego.

We wsi Granica znajduje się też przepiękny skansen budownictwa puszczańskiego, który fantastycznie pokazuje, jak kiedyś wyglądało życie w sercu lasu. Mamy tu kilka chat i zagród. Poza tym w Granicy jest też cmentarz żołnierzy poległych w 1939 roku.

A o ile macie ochotę przejechać się jeszcze trochę, to nie tak daleko stąd znajduje się Niepokalanów. Tam, poza słynnym Sanktuarium, znajduje się uwaga… jedyna na świecie Ochotnicza Straż Pożarna, która składa się z zakonników. I to nie wszystko, bo ci zakonnicy prowadzą też muzeum, gdzie można zerknąć na stare, bardzo stare i trochę nowsze sprzęty strażackie.

Finał: Puszcza Kampinoska i Cmentarz Palmiry

Na koniec naszej podróży – Puszcza Kampinoska. Pamiętajcie, tutaj nie szukamy emocji, nie szukamy najgłębszych złożeń i szybkich zakrętów, a tym bardziej nie wjeżdżamy w teren. Nie dajemy do odcinki i nie palimy gumy. Naprawdę proszę Was, nie palmy gumy – na kilku parkingach, przez które przejeżdżaliśmy, widzieliśmy ślady. Jesteśmy w parku narodowym, nie róbmy tego. Jesteśmy tylko gośćmi u łosi, rysi, saren i niezliczonego ptactwa.

Zresztą to w tych rejonach kiedyś królowie Polski jeździli na łowy, a trochę później te lasy stanowiły schronienie dla żołnierzy. Były też miejscem mordu.

Pod względem historycznym, być może jest to najważniejsze miejsce dzisiejszej podróży – Cmentarz Palmiry. To właśnie tutaj, w samym sercu lasu kampinoskiego, w latach 1939-1941 hitlerowcy rozstrzelali ponad 2000 osób. Byli to sportowcy, politycy, naukowcy, aktorzy – generalnie polska inteligencja.

Tutaj znajduje się ogromny cmentarz, a w 2011 roku zostało wbudowane Muzeum Pamięci. Architektura tego miejsca jest przejmująca: surowa, betonowa bryła z metalowymi ścianami, które imitują dziury po kulach. Wewnątrz także jest minimalistycznie. Są tam drzewa w specjalnych kopułach, które były w zasadzie jedynymi świadkami tego, co tam się wydarzyło. Znajdziemy tam pamiątki, które pozwalały identyfikować osoby zamordowane. Jest choćby konar, na którym Rosjanie wieszali powstańcy jeszcze w Powstaniu Styczniowym w 1863 roku.

A gdy z tego muzeum wyglądamy w stronę cmentarza, widok jest przejmujący. Ogromny cmentarz, nad którym górują trzy białe krzyże. Generalnie to miejsce nie krzyczy. Ono szepcze. I jest to szept bardzo przejmujący.

Suzuki V-Strom 800 – towarzysz podróży

I tak kończy się nasza podróż po centralnej Polsce, a Suzuki V-Strom 800 okazał się fantastycznym towarzyszem tej podróży. Jechałem wersją drogową, czyli tą bez „DE” w nazwie, i bardzo mi się fajnie na nim jechało.

ZOBACZ TEŻ: Szybka opinia Raffa o V-Stromie 800 2025.

V-Strom 800: Silnik i wibracje

Maszyna napędzana jest piecem o pojemności 776 cmł. To dwa cylindry w rzędzie, które generują 84 konie mechaniczne i 78 Nm. Powiecie, iż na papierze to nic szczególnego – i faktycznie, nic szczególnego. Ale w praktyce jest to naprawdę bardzo żwawa jednostka, która potrafi dostarczyć emocji. Głównie dlatego, iż ma dużo „mięsa” na dole, fajnie mruczy i fajnie się wkręca. Do zastosowań takich jak tutaj, czyli „slow ride” po Mazowszu, naprawdę nie potrzeba niczego więcej.

W komentarzach pod poprzednim filmem pytaliście, czy wibruje, czy się trzęsie, bo podobno ktoś donosi, iż tak jest, szczególnie przy 120 km/h. Ja nie zauważyłem, nie spostrzegłem. Są to normalne, najzwyczajniejsze w świecie wibracje pochodzące z motocykla. Nic nadzwyczajnego.

Mamy tu też zbiornik o pojemności 20 litrów. To całkiem niezły wynik, tym bardziej, iż ta jednostka, kiedy jedziesz nieautostradowym tempem, potrafi zużyć naprawdę bardzo mało paliwa.

V-Strom 800: Elektronika i skrzynia biegów

W podróżach małych i dużych doceniłem elektronikę tego V-Stroma. Mamy tu kilka trybów oddawania mocy (C bardziej anemiczne i A bardziej agresywne), mamy też kilka trybów pracy kontroli trakcji czy ABS-u. Są to systemy proste, a jednak działające na tyle skutecznie, iż bardzo dobrze poprawiają poczucie bezpieczeństwa i faktyczne bezpieczeństwo w trakcie jazdy.

Świetna jest na przykład skrzynia biegów, a szczególnie jej quickshifter. Działa miodnie – i w górę, i w dół, i przy otwartym, i przy zamkniętym gazie. Świetnie zmienia biegi w każdym scenariuszu.

Trochę smutne jest natomiast to, iż pomimo iż motocykl jest „elektroniczny” (pracuje na szynie canbus), to nie ma tempomatu. Nie ma go choćby w opcji, nie da się go domówić z katalogu, co trochę doskwiera, o ile chodzi o motocykl turystyczny. Na szczęście opcje akcesoryjne na rynku są i można sobie coś dokupić.

V-Strom 800: Ergonomia i komfort

Pierwsze wrażenia na tym motocyklu są takie, iż jest po prostu bardzo wygodny, bardzo miły i przyjemny w odbiorze, a do tego łatwy w prowadzeniu. Z jednej strony jego stylistyka nie jest porywająca, nie ma jakiegoś nowoczesnego, krzykliwego designu, nie jest taki, iż patrzysz i myślisz „wow”. A jednocześnie jest fantastycznie poprawny, wygodny, komfortowy i wygląda po prostu OK. To bardzo porządny motocykl.

Wersja, którą jechałem (bez DE), jest przystosowana bardziej do jazdy szosowej i turystycznej. Stąd przednie koło ma 19 cali (a nie 21), a zawieszenie nie ma ogromnego skoku, tylko po prostu komfortowy skok. Siedzenie jest na wysokości 825 mm. W praktyce, ja przy wzroście 1,79 m, spokojnie, na miękko dosięgam obiema stopami do ziemi. Jest po prostu wygodnie. Powtórzę się: to jest bardzo dobre narzędzie turystyczne.

V-Strom 800: Cena i pakiety

To narzędzie, bez promocji (a można trafić promocje na poprzedni rocznik), kosztuje 47 500 zł. Wydaje mi się, iż jest to zasadniczo całkiem niezła cena jak za ten pakiet motocykla. Ale o ile chcecie dużo podróżować, to być może warto zastanowić się nad jednym z kilku dostępnych pakietów, na przykład nad pakietem „Komfort” za 3500 zł. Zaliczają się do niego dodatkowo grzane manetki, handguardy, stopka centralna czy wyższa szyba – wszystko po to, żeby było wygodnie i dało się daleko podróżować. Rzucam pod rozwagę.

Podsumowanie

Zrobiliśmy dzisiaj jakieś 125 km od pierwszego do ostatniego punktu. Jak sami widzicie, nie tak dużo, ale trzeba do tego jeszcze doliczyć dojazd z miejsca, z którego ruszacie. Być może jeszcze jakieś objazdy po dodatkowych miejscówkach, o których wspomniałem, a może wymyślicie coś jeszcze. Sami zdecydujcie, czy to będzie podróż jednodniowa, czy dwudniowa, czy może jeszcze dłuższa.

Warto zaznaczyć, iż nie osiągaliśmy dzisiaj najwyższych prędkości, najgłębszych złożeń i nie generowaliśmy ogromu adrenaliny na zakrętach. Ale za to zdobyliśmy coś innego: garść spokoju, garść refleksji i garść pięknych historii opowiadanych przez te miejsca.

Jak to powiedział Rafał na temat podróżowania motocyklami: „jedź, nie czekaj, nie warto”. I chyba te słowa najlepiej podsumują tego typu filmy.

Zresztą, o ile Wam się podoba taka forma przedstawiania turystyki motocyklowej, to dajcie kciuk w górę, dajcie suba i napiszcie komentarz pod filmem na YT (albo tutaj). Jak się nie podoba, to też napiszcie, abyśmy wiedzieli. Dzięki!

Idź do oryginalnego materiału