Islandczycy wymyślili setki metod, jak wykorzystać erupcje w celach zarobkowych
Wulkany bez wątpienia wyzwalają w Islandczykach ducha przedsiębiorczości. Wymyślili już setki, jeżeli nie tysiące metod, jak je wykorzystać w celach zarobkowych. Niektóre z nich, trzeba przyznać, są wielce pomysłowe.
Najbardziej oczywistym sposobem czerpania zysków z wulkanów jest tworzenie okołowulkanicznych atrakcji turystycznych. Na wyspie znajdziemy kilka kraterów, które można oglądać, m.in. Víti, Grábrók, Hverfell i Kerið. O ile trzy pierwsze są bezpłatne, to by zobaczyć ostatni, trzeba kupić bilet wstępu. Inną atrakcją związaną z wulkanami są tunele lawowe. Najbardziej popularny z nich – Raufarhólshellir – znajduje się pół godziny jazdy od Reykjavíku. Tunel powstał 5200 lat temu, ma 1360 m długości i do 30 m szerokości. Podczas wycieczki z przewodnikiem podziwia się imponujące formacje lawowe i kolory skał, można się dowiedzieć, jak takie tunele powstają, a choćby doświadczyć prawdziwej ciemności. Wycieczka trwa godzinę i kosztuje ok. 250 zł, a wraz z transferem ze stolicy – 400 zł.
Na Islandii jest wiele tuneli lawowych. Ciekawostką jest to, iż sonary nie są w stanie ich wykryć, lawa jest bowiem chropowata. Czasem więc tunele ujawniają się podczas trzęsień ziemi. Ten, kto taki tunel odkryje, ma prawo nadać mu nazwę. Najbardziej oryginalną wulkaniczną atrakcją turystyczną Islandii jest bez wątpienia zjazd windą do wygasłego wulkanu Þríhnúkagígur. Jego ostatnia erupcja 4500 lat temu pozostawiła po sobie komorę magmową o powierzchni 3250 m kw. i głębokości 212 m. Zwykle po zakończeniu erupcji lawa w komorze zastyga. W tym przypadku nie wiadomo do końca, dlaczego wycofała się w ziemskie głębiny – jakby ktoś po prostu wyciągnął korek z dna tej komory.
By turyści mogli dostać się do wnętrza, opracowano innowacyjną metodę, podobną do tej, której używa się, by umyć okna drapaczy chmur. Nad wejściem do komory ustawiono dźwig, do którego na grubych kablach przyczepiono kosz mieszczący osiem osób. Zjazd trwa kilka minut. Już Juliusz Verne przeczuwał, iż do ziemskich głębin można się dostać przez Islandię – w książce z 1864 r. „Podróż do wnętrza Ziemi” wyprawa wyrusza z wulkanu Snæfellsjökull. Zjeżdżając do Þríhnúkagígur, współcześni turyści bez wątpienia czują się trochę jak bohaterowie Verne’a. Atrakcja jest naprawdę oryginalna i niesamowita, a komora kolorowa i przepiękna. Jedyne zastrzeżenie mam do kosztu tej wycieczki. Spacer do wulkanu (3 km w jedną stronę) plus zjazd do jego wnętrza kosztują równowartość ok. 1,4 tys. zł. W cenie jest również talerz zupy i pamiątkowy komin z dzianiny.
Wiele atrakcji na wyspie można zobaczyć, nie korzystając ze zorganizowanych wycieczek. Jednak zarówno w przypadku Raufarhólshellir, jak i Þríhnúkagígur, nie ma innej możliwości. Chcesz zobaczyć, to płać!
W ostatnim czasie powstało również wiele wystaw poświęconych wulkanom. W Lava Center w Hvolsvöllur za równowartość ok. 150 zł można zobaczyć interaktywną wystawę przedstawiającą historię islandzkich erupcji i związane z nimi zagrożenia oraz obejrzeć edukacyjny film.
À propos filmów – podczas erupcji Eyjafjallajökull w 2010 r. Ólafur Eggertsson, rolnik z farmy Þorvaldseyri leżącej u podnóża wulkanu, wynajął kamerzystę Sveina Sveinssona, by ten nakręcił przebieg erupcji, a następnie zmontował z tego film. Produkcję wydano na DVD, można ją było również zobaczyć – oczywiście za opłatą – w centrum turystycznym zbudowanym specjalnie w tym celu naprzeciwko farmy. Przez siedem lat działalności obiektu zyski z biletów wyniosły ponad 300 mln koron islandzkich (8,5 mln zł), jednak pod koniec 2017 r. panowie pokłócili się o prawa autorskie do filmu i podział pieniędzy. Sprawa trafiła do sądu i Ólafur musiał wypłacić Sveinowi 20 mln ISK (590 tys. zł) odszkodowania. Centrum turystyczne zamknięto w atmosferze skandalu, jednak trzeba przyznać, iż farmer miał znakomity pomysł na dodatkowe źródło dochodu – co mu się udało przez te kilka lat zarobić, to jego, minus 590 tys., rzecz jasna.
Na wyspie Heimaey otwarto natomiast bardzo interesującą wystawę poświęconą wydarzeniom z 1973 r. Prezentuje życie mieszkańców przed wybuchem Eldfell, przebieg erupcji, a także jej skutki. Wewnątrz muzeum stoją pozostałości domu Gerður Sigurðardóttir, Guðniego Ólafssona i ich trójki dzieci. Był to jeden z prawie 400 domów na wyspie, który został wówczas zniszczony. Można więc na własne oczy zobaczyć katastrofalne skutki działalności lawy i popiołu wulkanicznego. Wstęp do muzeum
Fragmenty książki Pauliny Tondos Życie pod wulkanami. Ogniste serce Islandii, Bezdroża, Helion, Gliwice 2025
Post Monetyzacja wulkanów pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.