„Moje pierwsza, mój pierwszy...” - Pierwsza biblioteka Agnieszki Borkiewicz [ROZMOWA]

jarocinska.pl 4 godzin temu

Pierwsze muzeum, pierwsza biblioteka

Czerwcowe spotkanie z prof. Ryszardem Grygielem dało początek cyklowi „Moja pierwsza, mój pierwszy…”. Zarówno moduł rozmowy, jak i akompaniament muzyczny przełożyły się na serdeczne przyjęcie tego pomysłu przez publiczność, a potem na decyzję kontynuacji tego typu spotkań. Tym to sposobem, w pierwszą niedzielę października, w godzinach popołudniowych, w siedzibie jarocińskiego muzeum w pałacu Radolińskich goszczona była Agnieszka Borkiewicz, jako drugi gość nowo powstałego cyklu rozmów.

Jarocińska biblioteka, której od 16 lat szefuje Agnieszka Borkiewicz, obchodzi w tym roku 80-lecie istnienia. Na spotkaniu rozmawiano o bibliotece, ale w centrum uwagi znalazła się przede wszystkim osoba pani Agnieszki. Co to są Żabie Worki? Po co ma się przyjaciół? Czy czytanie w dzisiejszych czasach jest sexy? O co chodzi w życiu? To tylko niektóre pytania, na które odpowiadała bohaterka październikowego popołudnia w pałacu Radolińskich.

Rozległy się pierwsze akordy walca „Mój pierwszy bal”, który wiele lat temu śpiewała Kalina Jędrusik, a tym razem zagrał go Leszek Świderski na fortepianie. Dyrektorka muzeum, a zarazem gospodyni niedzielnego eventu - Bożena Kubacka - powitała wszystkich obecnych na sali. Sali wypełnionej po brzegi publicznością, której różnorodność odzwierciedlała muzykę wybraną przez Agnieszkę Borkiewicz jako przerywniki rozmowy: „Whisky” zespołu Dżem, „The Power of Love” Jennifer Rush oraz „We are the Champions” zespołu Queen. Były to utwory, które otwierały poszczególne rozdziały tematyczne, z których składała się popołudniowa pogawędka.

https://jarocinska.pl/wiadomosci/na-ksiazke-moje-pierwsze-muzeum-prof-ryszarda-grygiela-trzeba-bylo-czekac-5-lat-zdjecia/fbwn9CzreqyuGSEbTMYi

Dzieciństwo, dom, pierwsza książka

Agnieszka Borkiewicz wychowała się w Witaszycach, a Żabie Worki to „dzielnica”, w której bawiła się razem z rodzeństwem i osiedlową dzieciarnią jako dziecko. Gdy nadeszła godzina 19.00 dzieciaki przez cały czas uganiały po Żabich Workach, ale Agnieszka i jej siostra Joasia, musiały wracać do domu na wieczorynkę, kolację, mycie i piżamę. Wracali posłusznie, ale nieposłusznie wymykali się z łóżek i gapili się przez okno na półpiętrze na ciągle jeszcze bawiących się najmłodszych współmieszkańców Witaszyc.

Babcia Stasia, była tą osobą, która czytała Agnieszce Borkiewicz bajki na dobranoc, a potem nauczyła ją samodzielnego czytania. To był początek miłości do książek, które z czasem stały się jej życiową pasją. Jedną z ważniejszych była pozycja Michaliny Wisłockiej: - W domu było dużo książek. Te książki stały na półkach, przy czym w którymś momencie wśród tych książek pojawiła się taka, która była owinięta w szary papier. No i wiadomo było, iż właśnie ona zainteresuje nas najbardziej. To była „Sztuka kochania” - Michaliny Wisłockiej – wspominała Agnieszka Borkiewicz wywołując burzę śmiechu wśród publiczności. Warto dodać, iż przygoda z książką w szarym papierze miała miejsce, gdy bohaterka spotkania miała zaledwie 8 lat, więc bardziej chodziło tutaj o oglądanie niż czytanie książki z rodzinnych zbiorów.

Przyjaźnie, miłości i relacje

Stwierdzenie Agnieszki Borkiewicz, iż „była kochliwa” odnosi się najbardziej do czasu z przełomu szkoły podstawowej i liceum. Podczas październikowego spotkania, jej największa miłość siedziała w pierwszym rzędzie - to mąż, Tomasz, z którym w związku małżeńskim jest od 30 lat. Czy stwierdzenie pana Tomasza pod adresem żony, iż „zawsze i wszystkich by wytłumaczyła” jest komplementem, czy raczej zarzutem? Spytany o to odpowiedział: – Raczej zarzutem, ponieważ ona wszystkim ufa i to jest błąd. Agnieszka Borkiewicz nie dawała za wygraną tłumacząc, iż każdy może mieć gorszy dzień, a poza tym uważa, iż ludzie są z gruntu dobrzy. Państwo Borkiewiczowie są zdecydowanie tego samego zdania co do ich wspólnego syna: ten na pewno im się udał. Jędrzej, bo tak ma na imię udany syn, mieszka w Norwegii i pracuje (jakże mogłoby być inaczej) w ośrodku kultury miejsca zamieszkania.

Odpowiedź na pytanie „po co ma się przyjaciół?” była jedną z najbardziej emocjonalnych. Chwila zamyślenia i spojrzenie pełne wdzięczności w kierunku przyjaciółek siedzących tuż obok sceny, zaowocowały słowami wypowiedzianymi łamiącym się głosem: - Po to, aby nie pozwolić upaść, aby było się z kim pośmiać, aby zapobiec aby woda sodowa uderzyła do głowy, aby ściągnąć na ziemię. Po to, aby można byłoby się wypłakać i pośmiać razem. (…) Oni cieszą się ze mną w dobrych chwilach, ale są ze mną też w tych trudnych. Cieszę się, iż są i pokazują mi inną perspektywę – opisała Agnieszka Borkiewicz podkreślając, iż przyjaźń jest bardzo ważna, a zwłaszcza w takim świecie jak teraz – trudnym i stresującym.

Pierwsza biblioteka, ostatnia książka i bycie liderem

Zanim nastała pierwsza biblioteka, była pierwsza 3-miesięczna praca w witaszyckiej cukrowni. Tam Agnieszka Borkiewicz nie wypożyczała książek ale ważyła przyczepy ciągników z burakami. Potem była biblioteka i czytelnia w Jarocinie. Ówczesny dyrektor, Wiesław Sieciński, przyjmował do pracy nie tylko Agnieszkę Borkiewicz, ale i czworo innych młodych ludzi: dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. - Przyprawiliśmy niejedną osobę o siwe włosy, bo byliśmy bardzo niesubordynowani. (…) Potem okazało się jeszcze, iż jestem uczulona na kurz - wspominała pani Agnieszka z przymrużeniem oka. Opowiadała, jak kreatywny i intensywny czas przeżyła podczas pracy w jarocińskiej czytelni. To wtedy nastąpił czas małej rewolucji i wychodzenia z działalnością do ludzi na zewnątrz w formie imprez towarzyszących, czy około-bibliotecznych. Jej zdaniem to właśnie ta forma działalności spowodowała, iż biblioteka nie tylko przetrwała, ale i się rozwinęła.

Zespół, którym kieruje Agnieszka Borkiewicz składa się z 38 ludzi. - Chciałabym w 2009 roku, kiedy zaczynałam pracę, dzisiejszą wiedzę. Popełniłam wiele błędów i myślę, iż powinien być obowiązkowy kurs dla osób, które zarządzają zespołem ludzi, bo to jest najtrudniejsze w tym wszystkim. (…) Bardzo chciałabym, aby każdy kto przychodzi do pracy, dobrze się w niej czuł. (…) Bardzo trudno jest być partnerką i koleżanką, a z drugiej strony, szefową. Wyważenie tego jest strasznie trudne i cały czas się tego uczę. Bardzo ważne są relacje międzyludzkie. One często pomagają, ale często też przeszkadzają w byciu liderem – przyznała pani Agnieszka.

https://jarocinska.pl/wiadomosci/jak-bibliotekarka-z-jarocina-zostala-dyrektorem-i-prezesem-czyli-agnieszka-borkiewicz-od-kuchni-zdjecia/7vCWkN3NniDNYuAg5AJP

Czy czytanie książek jest w dzisiejszych czasach sexy? Odpowiedź na to pytanie dała się słyszeć natychmiast: - Czytanie zawsze jest sexy, bo przynajmniej masz o czym porozmawiać! Jej ostatnią książką jest „Obiekty głębokiego nieba” - Jakuba Małeckiego: - Ale kocham też kryminały i uwielbiam je czytać! Im krwawsze, tym lepiej! (…) Książką, która mnie mocno poruszyła to „Jezus umarł w Polsce” - Mikołaja Grynberga. Koniecznie ją polecam. To książka, która nas dzieli, która mówi o tym, czy granice państwa powinny być szczelne. Ta książka bardzo mnie poruszyła i jest na pewno jedną z ważniejszych, które przeczytałam.

Bo w życiu chodzi o...

Wybrzmiały dźwięki „Przedostatniego walca” Janusza Senta i Wojciecha Młynarskiego. O co chodzi w życiu? To pytanie, na które bohaterka spotkania odpowiedziała po chwili zastanowienia: - O to, aby je dobrze przeżyć. O miłość i o przyjaźń...

Godzinną rozmowę zakończyły trzy - nie pytania ale zdania, które dokończyła Agnieszka Borkiewicz:

1. Gdybym jeszcze raz miała wybór, to… przez cały czas zostałabym bibliotekarą.

2. Moim największym marzeniem jest… zostawić po sobie bibliotekę w takiej dobrej kondycji i z tak dobrym zespołem, aby ludzie, którzy będą myśleć o tych czasach, kiedy biblioteka była pod moim kierownictwem, wiedzieli iż było dobrze.

3. Gdy ktoś mi mówi, iż jestem dzielną kobietą, to… myślę, iż taka jestem!

[ZOBACZ WIDEO]

Idź do oryginalnego materiału