Dziś zrozumiałam, iż choćby dziesięć lat małżeństwa nie uchroni cię przed zdradą ani przed satysfakcją, gdy karma w końcu dopada winnego.
Wszystko zaczęło się niewinnie.
W czwartek wieczorem Krzysztof wrócił do domu, nucąc pod nosem, z niecodzienną energią w ruchach.
Świetna wiadomość! ogłosił. Jutro firma organizuje imprezę integracyjną. Tylko dla pracowników.
Pocałował mnie w czoło i rzucił teczkę na podłogę.
Będzie nudno, choćby nie musisz się fatygować. Same rozmowy o pracy i arkusze Excela.
Uniosłam brew.
Krzysztof nigdy nie lubił imprez. Jego wersja zabawy to oglądanie golfa w telewizji. Wzruszyłam ramionami.
Jak chcesz, odparłam, myśląc już o jutrzejszych obowiązkach.
Następnego ranka był czuły bardziej niż zwykle. Zbyt czuły.
Gdy przygotowywałam śniadanie, Krzysztof podszedł od tyłu, objął mnie w pasie i szepnął:
Wiesz, iż jesteś niesamowita, prawda?
Roześmiałam się głośno. Co cię tknęło? Chcesz sobie przypodobać?
Może odparł, podając mi swoją ulubioną białą koszulę, tę z irytująco odpiętym guzikiem.
Możesz ją wyprasować? A, i gdy będę w pracy, zrobisz moje ulubione lazanie? Z dużą ilością sera. Wiesz, jakie lubię.
Jeszcze coś, wasza wysokość? zażartowałam.
Właściwie tak uśmiechnął się. Mogłabyś posprzątać łazienkę? Uwielbiam, gdy wszystko lśni. A nigdy nie wiadomo, kiedy może nas ktoś odwiedzić
Przewróciłam oczami, ale parsknęłam śmiechem.
Krzysztof miał swoje dziwactwa, i choć jego prośby brzmiały jak kaprysy gwiazdy, nie przywiązywałam do nich wagi. Gdybym tylko wiedziała
Tego dnia rzuciłam się w wir domowych obowiązków.
Odkurzacz warczał, pralka wirowała, a w domu unosił się zapach lasagne. W tle grała moja playlista do sprzątania, i przez chwilę życie wydawało się normalne.
Wtedy zadzwonił telefon.
Nieznany numer.
Prawie nie odebrałam, ale coś kazało mi sięgnąć po słuchawkę.
Halo?
Najpierw usłyszałam tylko głośną muzykę i stłumione śmiechy. Zmarszczyłam brwi, myśląc, iż to żart.
Ale potem usłyszałam głos Krzysztofa.
Moja żona? mówił, śmiejąc się. Pewnie gotuje albo czyści toaletę. Taka przewidywalna. A ja tu z tobą, kochanie.
Kobieta zaśmiała się w tle.
Żołądek mi się ściął.
Zamarłam, słuchawka przy uchu, gdy mój świat się walił.
Połączenie się urwało.
Sekundy później przyszła wiadomość tylko adres.
Bez wyjaśnień. Tylko lokalizacja.
Patrzyłam na ekran, serce w gardle.
Może to pomyłka. Może żart. Ale w głębi duszy wiedziałam, iż nie.
Nie płakałam. Jeszcze nie.
Zamiast tego wzięłam kurtkę, złapałam klucze i pojechałam prosto pod wskazany adres.
Lazania mogła poczekać.
Krzysztof miał dostać największą niespodziankę w życiu.
GPS zaprowadził mnie do luksusowego apartamentu na drugim końcu Warszawy.
Dom był olbrzymi, z lśniącymi oknami i wypielęgnowanym ogrodem. Przed garażem stało kilka drogich aut. Przez szklane drzwi widać było ludzi śmiejących się, pijących, cieszących życiem.
Żołądek mi się przewrócił na widok znajomych twarzy.
Kto będzie bardziej zaskoczony Krzysztof czy ja? Zaraz się przekonam.
Gdy podeszłam do wejścia, pojawił się ochroniarz.
Mogę pomóc?
Uśmiechnęłam się sztucznie. Tak, przyszłam tylko coś przekazać mężowi.
Ochroniarz spojrzał na mnie podejrzliwie, zwłaszcza gdy zauważył wiadro w mojej ręce. W środku były szczotka do toalety i butelka środka dezynfekującego.
To ten wysoki w białej koszuli powiedziałam spokojnie.
Ochroniarz zawahał się, ale uznał, iż nie stanowię zagrożenia, i odszedł.
Gdy weszłam, wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
I tam był Krzysztof.
Stał na środku sali, z ręką na ramieniu kobiety w obcisłej czerwonej sukience.
Wyglądał na bardziej ożywionego niż przez ostatnie lata śmiał się, sączył szampana, jakby nic się nie liczyło.
Serce mi się ścisnęło.
Każda część mnie chciała rzucić się na niego, ale w głowie usłyszałam szept: Bądź mądrzejsza. Niech to będzie warto.
Krzysztof mnie zobaczył.
Zbladł jak ściana. Zakrztusił się drinkiem i cofnął.
Bożena? wyjąkał, odsuwając się od kobiety. Co co ty tu robisz?
Cześć, kochanie powiedziałam na tyle głośno, by wszyscy usłyszeli. Zapomniałeś czegoś w domu.
Krzysztof mrugnął, zdezorientowany.
Podeszłam do wiadra i pokazałam mu szczotkę i środek dezynfekujący.
Skoro tak lubisz mówić o moich talentach sprzątających, pomyślałam, iż przydadzą ci się do posprzątania bałaganu, który zrobiłeś w naszym małżeństwie.
Wśród gości rozległ się szmer zaskoczenia.
Kobieta w czerwieni odsunęła się od Krzysztofa, wyraźnie niezręcznie.
Ale to nie był koniec.
Wiecie zwróciłam się do zebranych Krzysztof w domu udaje oddanego męża. Ale, jak widzicie, woli bawić się w dom z kimś, kto głaszcze jego ego.
Bożena, proszę Krzysztof szepnął desperacko. Możemy porozmawiać na zewnątrz?
A teraz ci zależy na prywatności? odparłam. Gdzie była ta troska, gdy śmiałeś się za moimi plecami?
Odwróciłam się do tłumu.
Miłej zabawy. I pamiętajcie: raz zdrajca, zawsze zdrajca.
Po tych słowach rzuciłam wiadro mu pod nogi i wyszłam, słysząc, jak moje obcasy stukają o marmurową podłogę.
Gdy wsiadłam do samochodu, telefon znów zadzwonił.
Ten sam nieznany numer.
Wiadomość brzmiała:
Zasługujesz na prawdę. Przykro mi, iż tak to wyszło.
Dłonie mi drżały













