Moja teściowa poprosiła mnie, żebym nie przychodziła na jej urodziny, które sama zorganizowałam w moim domu.

polregion.pl 3 tygodni temu

Moja teściowa poprosiła mnie, abym odeszła z przyjęcia urodzinowego, które sama zorganizowałam w swoim domu.
Gdy Barbara, moja teściowa, wyznała, iż marzy o obchodach swoich sześćdziesiątych urodzin w eleganckiej scenerii, choćby przez chwilę nie wahałam się mój dom wydawał się idealny. To nie był tylko gest gościnności chciałam dla niej czegoś wyjątkowego.
Jestem architektką wnętrz, a mój dom odzwierciedla mój gust: miękkie, złociste światło, wyrafinowane linie, ciepło stworzone przez kwiatowe dekoracje i naturalne materiały. Każdy, kto przekracza próg, zatrzymuje się na chwilę, by docenić detale. Barbara nie była wyjątkiem.
Marzyła o niezapomnianym wieczorze. Postanowiłam zrobić wszystko, by ta uroczystość była piękna i wyjątkowa.
Zaplanowałam każdy szczegół: łuki z frezji i róż, stonowane światło podkreślające miękkie odcienie wnętrza, starannie nakryte stoły ze złotymi talerzami, manualnie pisane karty z imionami gości, serwetki przewiązane gałązkami rozmarynu. Wybrałam muzykę, która płynnie przechodziła od jazzu do dyskotekowych hitów, o których wspominała Barbara. choćby koktajle nosiły jej imię.
Zaprojektowałam zaproszenia kremowy, fakturalny papier z różową woskową pieczęcią, eleganckie kaligrafowane pismo i subtelne wzory kwiatowe. Zamówiłam tort ozdobiony złotem i jej imieniem, przygotowałam fotobudkę z kwiatami i świecami.
Wiedziałam, iż to duże przedsięwzięcie, ale czułam, iż zasługuje na taką uroczystość. Barbara sama wychowała mojego męża, Marka, ciężko pracując, by dać mu wszystko, czego potrzebował. Niestety, Marek nie mógł być obecny był w podróży służbowej ale chciałam, by ten wieczór mimo to był dla niej wyjątkowy.
Gdy zegar wybił wpół do szóstej, wszystko było gotowe: jedzenie grzało się w piekarniku, napoje stały w karafkach, a dom wypełniał zapach cytrusów i świeżych kwiatów. I wtedy pojawiła się Barbara w granatowej satynowej sukni, z perłowym naszyjnikiem i wielkimi okularami przeciwsłonecznymi, których nie zdjęła choćby w środku. Przeszła przez salon, przyglądając się wszystkiemu, po czym powiedziała z powściągliwością:
Bardzo ładnie. Dziękuję, iż wszystko przygotowałaś.
A potem dodała coś, czego zupełnie się nie spodziewałam:
Myślę, iż dziś powinnaś odpocząć. To będzie kameralne, rodzinne spotkanie.
Byłam zaskoczona, ale nie chciałam psuć nastroju przed przybyciem gości, więc po prostu odpowiedziałam, iż rozumiem. Wzięłam torbę i poszłam do przyjaciółki, Kingi, która natychmiast zaproponowała, byśmy spędziły wieczór w spa. Piłyśmy herbatę i koktajle, rozmawiając i śmiejąc się, gdy opowiedziałam jej o całym zdarzeniu.
Później dowiedziałam się, iż w domu wszystko potoczyło się inaczej, niż zaplanowałam: nie obsłużono skomplikowanej techniki, jedzenie się opóźniło, a część gości wyszła wcześniej. Przyjęcie wyglądało zupełnie inaczej, niż zamierzałam.
Następnego dnia porozmawiałam z mężem. Wytłumaczyłam, iż rozumiem, jak trudno czasem przewidzieć wszystko zawczasu, i iż w przyszłości lepiej uzgadniać plany i podział obowiązków. Tak narodziła się nasza nowa zasada: jeżeli przyjęcie jest u nas, planujemy je wspólnie, ustalając, kto za co odpowiada, by wszystkim było wygodnie.
Od tamtej pory uniknęliśmy nieporozumień. Barbara zawsze jest mile widzianą gościnią, ale teraz każdą uroczystość omawiamy wcześniej.
Dla mnie ta historia stała się przypomnieniem, iż ważne jest nie tylko stworzenie pięknej atmosfery, ale też pielęgnowanie wzajemnego szacunku. Dom to nie tylko ściany i meble to miejsce, gdzie powinny panować ciepło i zrozumienie.

Idź do oryginalnego materiału