Kai Katarzyna dowiedziała się, iż zamierzamy kupić mieszkanie, wezwała syna na rozmowę. To, co wydarzyło się później, wstrząsnęło mną do głębi.
Mój mąż i ja długo oszczędzaliśmy na własne lokum. Pracując w międzynarodowej firmie, zarabiałam dwa razy więcej niż on, ale w naszym związku wszystko było sprawiedliwe wspólny budżet, wspólne cele. Marzenie o własnym mieszkaniu nas łączyło i wydawało się, iż nic nie może tego zniszczyć. Aż do chwili, gdy jego rodzina się o tym dowiedziała.
Mój mąż miał cztery siostry. W tej rodzinie był nie tylko bratem, ale i podporą, ratownikiem, rozwiązującym każde ich zmartwienie. Od młodości pomagał każdej czasem opłacał studia, czasem kupował telefon, czasem po prostu *”pożyczał do wypłaty”*, ale pieniądze nigdy nie wracały. Widziałam to wszystko, milczałam, znosiłam. Rozumiałam rodzina, trzeba pomagać. Czasem i ja wysyłałam coś swoim rodzicom. Ale właśnie przez tę *”pomoc”* nasza droga do własnego M stała się o trzy lata dłuższa.
Wreszcie, gdy zebraliśmy potrzebną sumę, zaczęliśmy szukać lokum. Głównie ja mąż był przeciążony pracą, wracał późno. Cieszyłam się nawet, iż mogę wszystko zorganizować, wybrać najlepszą opcję, bo naprawdę starałam się dla nas obojga.
Pewnego dnia jego matka zaprosiła nas na uroczystość najmłodsza córka kończyła szkołę. Przyjechaliśmy, zjedliśmy kolację, gdy nagle teściowa zaczęła rozmowę:
*”Pewnie mój synek niedługo się wyprowadzi Zmęczy go odwiedzanie nas”* powiedziała z uśmiechem.
Wtedy mój mąż z dumą oznajmił, iż już szukamy mieszkania i iż to ja się tym zajmuję.
Powinniście byli zobaczyć, jak w jednej chwili zmienił się wyraz jej twarzy. Z uśmiechu nie zostało ani śladu. Zmierzyła mnie ciężkim spojrzeniem i lodowatym tonem rzuciła:
*”Oczywiście, to dobrze Ale ty, synu, powinieneś mnie poradzić. Ja życie przeżyłam, wiem lepiej. Czy naprawdę tak istotną sprawę powierzyłeś swojej żonie?”*
Najstarsza siostra podchwyciła:
*”Tak, tak. Twoja żona to egoistka. Tylko o sobie myśli. Ani złotówki nam nie pomogła. Dla niej mieszkanie ważniejsze niż rodzina!”*
Omal nie udławiłam się tak bezczelnym kłamstwem. Chciałam powiedzieć wszystko, co myślę: jeżeli potrzebują pieniędzy, niech sami idą i zarobią. Ale się powstrzymałam. Po prostu jadłam dalej, milczałam, nie wdając się w ich absurdalne brednie. Mogłabym spaść z krzesła. Takiego ciosu przy świątecznym stole się nie spodziewałam.
A potem teściowa wstała, chwyciła syna za rękę i wyprowadziła do kuchni. *”Musimy porozmawiać”* rzuciła w biegu. Przy stole środkowa siostra mojego męża nagle oznajmiła:
*”My z braciszkiem zamieszkamy w jego nowym mieszkaniu. Będziemy mieli swój pokój.”*
Ogarnął mnie taki gniew, iż aż policzki zaczęły płonąć. Nie panując nad sobą, wstałam i wyszłam do przedpokoju. Nie trzeba było pakować rzeczy wyszliśmy i złapaliśmy taksówkę.
Wieczorem w domu próbowałam rozmawiać z mężem. Ale był jak obcy. Siedział w milczeniu, a ja w końcu zrozumiałam, iż od tamtej chwili nie był już moim mężem, tylko synem swojej matki.