Moja teściowa dowiedziała się, iż chcemy kupić mieszkanie, i wezwała syna na rozmowę. To, co się potem wydarzyło, całkiem mnie zszokowało.

polregion.pl 2 godzin temu

Dzisiaj przeżyłam coś, co kompletnie mną wstrząsnęło. Kiedy teściowa dowiedziała się, iż planujemy kupić mieszkanie, wezwała syna na rozmowę.

Mój mąż i ja długo oszczędzaliśmy na własne lokum. Pracując w międzynarodowej firmie, zarabiałam dwukrotnie więcej niż on, ale w naszym związku wszystko było sprawiedliwe wspólny budżet, wspólne cele. Marzenie o własnych czterech kątach nas łączyło, wydawało się, iż nic tego nie zburzy. Aż do tego wieczoru.

Mój mąż ma cztery siostry. W jego rodzinie nie był tylko bratem, ale podporą, opoką, rozwiązywaczem wszystkich problemów. Od młodości pomagał każdej raz opłacił studia, raz kupił telefon, a czasem po prostu pożyczał do wypłaty, pieniądze nigdy nie wracały. Widziałam to wszystko, milczałam, znosiłam. Rozumiałam rodzina, trzeba pomagać. Czasem i ja wysyłałam pieniądze swoim rodzicom. Ale właśnie przez tę pomoc nasza droga do własnego mieszkania wydłużyła się o prawie trzy lata.

W końcu, gdy uzbieraliśmy potrzebną sumę, zaczęliśmy szukać lokum. Głównie ja mąż był przeciążony pracą, wracał późno. Cieszyłam się nawet, iż mogę wszystko zorganizować, wybrać najlepszą opcję, bo naprawdę starałam się dla nas obojga.

Pewnego dnia teściowa zaprosiła nas na uroczystość najmłodsza córka kończyła szkołę. Przyjechaliśmy, zasiedliśmy do stołu, gdy nagle teściowa rozpoczęła rozmowę:

Pewnie niedługo mój synek wprowadzi się do własnego mieszkania Zmęczy go jeździć w odwiedziny powiedziała z uśmiechem.

Wtedy mój mąż z dumą oznajmił, iż już szukamy mieszkania i iż to ja zajmuję się poszukiwaniami.

Powinniście byli zobaczyć, jak w jednej chwili zmienił się wyraz jej twarzy. Z uśmiechu nie zostało choćby śladu. Zmierzyła mnie ciężkim spojrzeniem i lodowatym tonem rzuciła:

Oczywiście, to dobrze Ale powinieneś, synu, poradzić się mnie. Ja życie przeżyłam, wiem lepiej. Czy na pewno tak istotną sprawę zostawiłeś żonie?

Najstarsza siostra ją podchwyciła:

Tak, tak. Twoja żona to egoistka. Myśli tylko o sobie. Ani złotówki nam nie pomogła! Dla niej mieszkanie ważniejsze niż rodzina!

Omal nie udusiłam się z oburzenia. Chciałam wykrzyczeć wszystko, co myślę: jeżeli tak potrzebują pieniędzy, niech sami zapracują! Ale się powstrzymałam. Po prostu jadłam dalej, milcząc, nie angażując się w te absurdalne wywody. Mogłabym spaść z krzesła. Takiego ciosu przy świątecznym stole się nie spodziewałam.

A potem teściowa wstała, złapała syna za rękę i wyprowadziła do kuchni. Musimy porozmawiać rzuciła biegnąc. Przy stole środkowa siostra oznajmiła nagle:

My z braciszkiem zamieszkamy w jego nowym mieszkaniu. Będziemy mieć osobny pokój.

Ogarnął mnie taki gniew, iż aż poczułam pulsowanie w skroniach. Nie panując nad sobą, po prostu wstałam i wyszłam do przedpokoju. Nie musiałam zbierać rzeczy wyjechaliśmy taksówką.

Wieczorem w domu próbowałam rozmawiać z mężem. Ale był jak obcy. Siedział w milczeniu, aż w końcu zrozumiałam, iż od tamtego dnia nie był już moim mężem, a tylko synem swojej matki.

Idź do oryginalnego materiału