Moja przyjaciółka i jednocześnie matka chrzestna, wreszcie odeszła od swojego męża, i cieszę się z tego powodu.

twojacena.pl 2 dni temu

Mój przyjaciel, a przy okazji także kumpla, Kasia, w końcu zostawiła swojego męża Darka i szczerze się dla niej cieszę. Ten Darek to był egzemplarz: ani grosza nie zarabiał, całe dnie tylko się wymądrzał i uganiał za każdą spódnicą. A tu, kilka dni temu dzwoni do mnie Kasia, cała promieniejąca, i chwali się: jedzie w Tatry odpocząć z nowym znajomym, Markiem. Mało się nie zakrztusiłam herbatą, gdy to usłyszałam. Trzeba przyznać, gwałtownie sobie życie poukładała! Ale, szczerze mówiąc, jestem dla niej niesamowicie szczęśliwa – zasłużyła na to po wszystkim, co przeszła.

Kasia z Darkiem przeżyli razem prawie dziesięć lat i przez cały ten czas patrzyłam na nią i myślałam: „Kasia, kiedy wreszcie powiesz mu, żeby się odczepił?”. Był z tych facetów, którzy uważają, iż samo ich istnienie to już wielki wkład w związek. Pracować? Nie, nie słyszał. Za to wieczorami rozsiadał się na kanapie jak król i domagał się obiadu, krytykując przy tym gotowanie Kasi. A do tego te jego „przygody”! Nieraz znalazła u niego podejrzane wiadomości w telefonie, a raz choćby ślady szminki na koszuli. Oczywiście wszystko wypierał, zwalając winę na nią: „Samą siebie oszukujesz!”. Sto razy jej mówiłam: „Rzuć go, jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie porządnego faceta”. Ale ona ciągle znosiła, czy to z miłości, czy ze strachu przed samotnością.

Aż trzy miesiące temu Kasia w końcu powiedziała dość. Opowiadała mi później, jak znalazła u Darka rozmowę z jakąś dziewczyną i dowiedziała się, iż przepuścił ich wspólne oszczędności na swoje „wybryki”. To był ostatni gwóźdź do trumny. Spakowała jego rzeczy, wyrzuciła za drzwi i powiedziała: „Koniec, Darku, szukaj sobie nowej frajery”. Gdy się o tym dowiedziałam, omal nie zaczęłam klaskać. Darek oczywiście próbował wrócić – przychodził z kwiatami, dzwonił z obietnicami, iż „się zmieni”. Ale Kasia była nieugięta. „Dość – powiedziała mi. – Nie chcę już żyć z kimś, kto mnie nie szanuje”.

I zanim się obejrzałam, już dzwoni do mnie, rozpływając się w opowieściach o Marku. Poznali się, wyobraźcie sobie, w kawiarni. Kasia wpadła na kawę po pracy, a on siedział przy sąsiednim stoliku i czytał książkę. Mówi, iż od razu jej się spodobał – elegancki, zadbany, z dobrym poczuciem humoru. Gadali, gadali, wymienili się numerami. A po paru tygodniach Marek zaproponował wyjazd w Tatry – wynająć domek, jeździć na nartach, spacerować po lesie. „Wyobrażasz sobie – mówi Kasia – on sam wszystko ogarnął, choćby auto wynajął! A Darek by tylko narzekał, iż to drogie”.

Słuchałam i nie mogłam uwierzyć. Kasia, która jeszcze niedawno płakała u mnie w kuchni, teraz się śmieje, snuje plany i opowiada, jak Marek uczy ją gotować włoskie spaghetti. „On, wiesz, to nie tylko taki sobie znajomy – mówi. – On mnie słucha, naprawdę go interesuje, co myślę”. I wtedy zrozumiałam: to nie tylko przelotna znajomość. Kasia naprawdę się zakochała, i chyba Marek jest tym, kto może dać jej szczęście.

Oczywiście, nie obyło się bez plotek. Znajomi już szeptają: „Kasia, mówią, gwałtownie się pocieszyła, choćby pół roku nie minęło!”. A ja im na to: „I dobrze zrobiła! Życie jest jedno, po co ma się męczyć przez takiego Darka?”. Niektórzy uważają, iż za gwałtownie rzuciła się w nowy związek. Ale ja widzę, jak ożyła. Kiedyś chodziła z gasnącymi oczami, a teraz się śmieje, żartuje, choćby włosy przefarbowała na intensywny kasztan. Mówi: „Chcę być piękna dla siebie i dla Marka”.

Gdy opowiedziała mi o Tatrach, nie wytrzymałam i spytałam: „Kasieńka, a kim w ogóle jest ten Marek? Znasz go dobrze?”. Roześmiała się: „Wystarczająco, żeby jechać z nim w góry! Jest programistą, pracuje w jakiejś dobrej firmie, a na dodatek ma kota, którego uwielbia. Normalny facet, nie to co Darek”. Oczywiście, ciągle się trochę martwię – bo kto wie, może i on okaże się nie taki, jak się wydaje. Ale Kasia jest pewna: „Jak coś, to już wiem, jak pakować walizki i się żegnać. Nikt więcej mnie nie wykorzysta”.

Jej historia dała mi do myślenia. Ile kobiet znosi takich Darków, bojąc się zmian? A Kasia wzięła i przewróciła swoje życie do góry nogami. choćby trochę zazdroszczę jej odwagi. Nie tylko zostawiła męża – zaczęła wszystko od nowa, i wygląda na to, iż ta nowa karta będzie pełna kolorów. Tatry, Marek, nowe plany… Czekam tylko, aż wróci i opowie, jak wędrowali po górach i pili grzane wino przy kominku.

A wczoraj dostałam od Kasi zdjęcie: w czerwonej czapce, z rumianymi policzkami, stoi na tle ośnieżonych szczytów, a obok – przystojny facet, najwyraźniej Marek. Podpis: „Życie dopiero się zaczyna!”. I wiecie co? Wierzę, iż wszystko będzie dobrze. Zasłużyła na ten nowy rozdział. A Darek? Niech się dalej wymądrza przed lustrem. Kasia już jest na innej orbicie, i wyraźnie jej tam lepiej. A ja z tego wszystkiego wyciągnąłem jedną lekcję: czasem trzeba odważyć się na zmianę, choćby jeżeli na początku to straszne – bo po drugiej stronie może czekać coś lepszego.

Idź do oryginalnego materiału