Moja przyjaciółka i jednocześnie chrzestna matka wreszcie odeszła od swojego męża, co mnie bardzo cieszy.

polregion.pl 2 dni temu

Moja przyjaciółka Bogna, a przy okazji także chrzestna mojego dziecka, w końcu zostawiła swojego męża Krzysztofa i nie mogę się nacieszyć z jej decyzji. Ten Krzysztof to był dopiero prezent – ani grosza nie zarabiał, całe dni tylko wymądrzał się i uganiał za każdą spódnicą. A teraz, kilka dni temu, dzwoni do mnie Bogusia, cała promienna, i chwali się, iż jedzie w Bieszczady z nowym znajomym, Przemkiem. Mało się nie zakrztusiłam herbatą, gdy to usłyszałam. No proszę, jak gwałtownie poukładała sobie życie! Ale, szczerze mówiąc, cieszę się dla niej jak szalona – zasłużyła na to szczęście po wszystkim, co przeszła.

Bogna z Krzysztofem była razem prawie dziesięć lat, a przez cały ten czas patrzyłam na nią i myślałam: „Bognuś, kiedy wreszcie wywalisz go na zbity pysk?” Należał do tych mężczyzn, którzy uważają, iż samo ich istnienie to już wielki wkład w związek. Pracować? Nie, nie słyszał. Za to wieczorami rozsiadał się na kanapie jak król i wymuszał kolację, krytykując przy tym gotowanie Bogusi. A do tego te jego „przygody” na boku! Bogna nie raz złapała go na podejrzanych wiadomościach w telefonie, a raz choćby na śladach szminki na kołnierzu. Oczywiście, wszystkiemu zaprzeczał i zwalał winę na nią: „To ty mnie do tego doprowadziłaś!” Sto razy jej mówiłam: „Rzuć go, jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie porządnego faceta”. Ale ona znosiła to wszystko, czy to z miłości, czy ze strachu przed samotnością.

Aż trzy miesiące temu Bogna w końcu pękła. Opowiadała mi potem, jak znalazła u Krzysztofa rozmowę z jakąś laską i odkryła, iż przepuścił ich wspólne oszczędności na swoje „hulanki”. To była ostatnia kropla. Spakowała jego rzeczy, wyrzuciła za drzwi i powiedziała: „Koniec, Krzyś, szukaj sobie nowej frajerdki”. Gdy to usłyszałam, mało nie zaczęłam bić brawo. Krzysztof, oczywiście, próbował wrócić – raz z kwiatami, raz z obietnicami, iż się „zmieni”. Ale Bogna była nieugięta. „Dość – powiedziała mi. – Nie chcę już żyć z kimś, kto mnie nie szanuje.”

I zanim się obejrzałam, już dzwoni do mnie, rozemocjonowana, i opowiada o Przemku. Poznali się, wyobraź sobie, w kawiarni. Bogna wpadła po pracy napić się kawy, a on siedział przy sąsiednim stoliku i czytał książkę. Mówi, iż od razu jej się spodobał – inteligentny, zadbany, z dobrym poczuciem humoru. Słowo pociągnęło słowo, zamienili numery. A po kilku tygodniach Przemek zaproponował wyjazd w Bieszczady – wynająć domek w górach, jeździć na nartach, spacerować po lesie. „Wyobrażasz sobie – mówi Bogna – sam to wszystko zorganizował, choćby auto wynajął! A Krzysztof tylko by jęczał, iż to drogie.”

Słuchałam jej i nie mogłam uwierzyć. Bogna, która jeszcze niedawno płakała u mnie w kuchni, teraz się śmieje, snuje plany i opowiada, jak Przemek uczy ją gotować włoskie risotto. „On, wiesz, to nie tylko taki sobie chłopak – mówi. – On mnie słucha, naprawdę go interesuje, co myślę.” Wtedy zrozumiałam – to nie jest przelotny romans. Bogna naprawdę się zakochała, a Przemek wydaje się tym, kto może dać jej szczęście.

Oczywiście, nie obyło się bez plotek. Nasze wspólne znajome już komentują: „Bogna się gwałtownie pocieszyła, nie minęło choćby pół roku!” A ja im odpowiadam: „I dobrze zrobiła! Życie jest jedno, po co ma się męczyć przez takiego jak Krzysztof?” Niektóre uważają, iż za gwałtownie rzuca się w nowy związek. Ale ja widzę, jak ożyła. Wcześniej chodziła z gasnącym w oczach światłem, a teraz śmieje się, żartuje, choćby włosy przefarbowała na intensywny kasztan. Mówi: „Chcę być piękna dla siebie i dla Przemka.”

Gdy opowiadała o Bieszczadach, nie wytrzymałam i spytałam: „Bognuś, a kim w ogóle jest ten Przemek? Dobrze go znasz?” Roześmiała się: „Wystarczająco, żeby jechać z nim w góry! Jest programistą, pracuje w jakiejś fajnej firmie, a do tego ma kota, którego uwielbia. Normalny facet, nie to co Krzysztof.” Oczywiście, przez cały czas się martwię – kto wie, może i on nie jest taki, jak się wydaje? Ale Bogna jest pewna: „Jak coś, to już wiem, jak pak”Jeśli coś pójdzie nie tak, wiem już, iż potrafię zamknąć za sobą drzwi i iść dalej.”

Idź do oryginalnego materiału