Moja przyjaciółka Bożena, a przy okazji chrzestna mojego synka, w końcu rzuciła swojego męża Jacka i aż skaczę z euforii w jej imieniu. Ten Jacek to był prawdziwy prezent losu: ani grosza do domu nie przynosił, a całe dnie spędzał na pierdoleniu o swoich prawach i węszeniu za spódnicami. No i proszę, kilka dni temu dzwoni do mnie Bożka, cała w euforii, i chwali się, iż jedzie w Bieszczady z nowym facetem, Darkiem. Omal się nie zakrztusiłam herbatą, gdy to usłyszałam. No proszę, jak gwałtownie sobie życie ogarnęła! Ale szczerze? Cieszę się jak nigdy – po tym wszystkim, co przeszła, zasłużyła na odrobinę szczęścia.
Bożena z Jackiem przeżyli razem prawie dziesięć lat i przez cały ten czas patrzyłam na nią i myślałam: „Bożka, kiedy wreszcie wyprosisz tego darmozjada?”. Należał do tej kategorii mężczyzn, którzy uważają, iż samo ich istnienie to już wystarczający wkład w związek. Praca? Dla niego pojęcie abstrakcyjne. Za to wieczorami zasiadał na kanapie jak jakiś król i wymagał obiadu, przy okazji krytykując gotowanie Bożeny. A te jego „przygody”! Nie raz już łapała go na podejrzanych sms-ach, a raz choćby na szmince na kołnierzu. Oczywiście, wszystkiemu zaprzeczał i jeszcze zwalał winę na nią: „To przez ciebie, sama mnie do tego doprowadziłaś!”. Sto razy jej mówiłam: „Rzuć go, jesteś młoda, ładna, znajdziesz sobie porządnego chłopa”. Ale ona znosiła – czy to z miłości, czy ze strachu przed samotnością.
No i trzy miesiące temu Bożka w końcu miała dość. Opowiadała mi później, jak znalazła u Jacka rozmowę z jakąś laską i przy okazji dowiedziała się, iż przejebał ich wspólne oszczędności na swoje „wyskoki”. To był ostatni gwóźdź do trumny. Spakowała jego rzeczy, wyrzuciła za drzwi i rzuciła tylko: „Szukaj sobie nowej frajery, Jacku”. Jak się dowiedziałam, o mało nie zaczął mi się klaskać. Jacek, rzecz jasna, próbował wrócić – to z kwiatami, to z obietnicami „zmiany”. Ale Bożena była nieugięta. „Mam dość – powiedziała mi. – Nie chcę żyć z kimś, kto mnie nie szanuje”.
No i nie minęło dużo czasu, a już dzwoni do mnie, szczebiocząc jak nastolatka o Darku. Poznali się, wyobraź sobie, w kawiarni. Bożka wpadła po pracy na kawę, a on siedział przy stoliku obok, czytając książkę. Mówi, iż od razu jej się spodobał – elegancki, zadbany, z inteligentnym poczuciem humoru. Słowo pociągnęło słowo, rozmawiali godzinami, wymienili numery. A po dwóch tygodniach Darek zaproponował jej wyjazd w Bieszczady – wynajęli domek w górach, mieli jeździć na nartach i wędrować po lesie. „Wyobrażasz sobie – opowiada Bożka – on sam wszystko zorganizował, choćby auto wypożyczył! A Jacek tylko by jęczał, iż to drogie”.
Słuchałam tego wszystkiego i nie mogłam uwierzyć. Ta sama Bożena, która jeszcze niedawno rozklejała się u mnie w kuchni, teraz śmieje się, planuje i opowiada, jak Darek uczy ją robić prawdziwe carbonara. „Wiesz, on nie jest taki jak inni – mówi. – On mnie naprawdę słucha, interesuje się tym, co myślę”. I wtedy zrozumiałam – to nie jest tylko wakacyjny romans. Bożka naprawdę się zakochała, i wygląda na to, iż Darek to ktoś, kto może dać jej szczęście.
Oczywiście, plotki się posypały. Znajomi już komentują: „Bożka gwałtownie się pocieszyła, choćby pół roku nie minęło!”. A ja im na to: „I dobrze! Życie jest tylko jedno, po co ma się męczyć z takim Jackiem?”. Niektórym się wydaje, iż za gwałtownie się rzuciła w nowy związek, ale ja widzę, jak zmieniła się na lepsze. Wcześniej chodziła z gasnącymi oczami, a teraz śmieje się, żartuje, choćby włosy przefarbowała na intensywny miedziany kolor. Mówi: „Chcę być piękna dla siebie i dla Darka”.
Kiedy opowiadała mi o Bieszczadach, nie wytrzymałam i spytałam: „Bożka, ale w ogóle kim jest ten Darek? Znasz go dobrze?”. Roześmiała się tylko: „Wystarczająco, żeby jechać z nim w góry! Pracuje jako programista w jakiejś dużej firmie, a jeszcze ma kota, którego uwielbia. Normalny facet, nie to co Jacek”. Oczywiście, trochę się martwię – nigdy nic nie wiadomo, może się okazać nie takim, jakim się wydaje. Ale Bożka jest pewna: „Jeśli coś pójdzie nie tak, już wiem, jak pakować walizki. Nikt więcej mnie nie wykorzysta”.
Jej historia dała mi do myślenia. Ile kobiet ciągle tkwi w takich związkach z jakimiś Jackami, bo boi się zmian? A Bożka wzięła i przewróciła swoje życie do góry nogami. choćby trochę jej zazdroszczę tej odwagi. Nie tylko zostawiła męża, ale zaczęła wszystko od nowa – i wygląda na to, iż ten nowy „nowy” będzie kolorowy. Bieszczady, Darek, plany… Już nie mogę się doczekać, aż wróci i opowie, jak wędrowali po górach i pili grzańca przy kominku.
A wczoraj Bożka wysłała mi zdjęcie: ona w jaskrawwspólnym zdjęciu ma czerwoną czapkę, rozbawioną minę, a obok niej stoi przystojny facet – pewnie Darek – i wygląda na to, iż oboje mają się świetnie.